2 - Śmierć

54 4 33
                                    

– Dobra, prawie jesteśmy! – poinformował dumnie Aegon, prowadząc swojego psa na smyczy.

Sunfyre, jak na uosobienie bezgranicznej radości przystało, latał między krzewami i kamieniami, ogonem tworząc istne wichury. Okolica była spokojna. Przykryte chmurami słońce otulało ją delikatnym, przyćmionym blaskiem. Z nieba nie lała się już ani woda, ani żar, ale jako że ulewa odpuściła całkiem niedawno, na ulicach było niemal pusto. Oczom Aemonda ukazywały się jedynie ledwo widoczne przez gęstą, mleczną mgłę niewielkie pola, domki, sept, a także...

– Cmentarz? Serio, Aegon?

– No co? – Aegon uśmiechnął się szeroko. – Nie czaisz? Śmierć, groby, cmentarz... Przecież to ma sens!

Aemond miał ochotę uderzyć się w czoło.

– Wyrwiemy dla ciebie laskę, zobaczysz! – zapewnił go brat. – Dobra, a teraz masz! – Wcisnął mu do ręki smycz.

– Czemu mam go prowadzić?

– No bo laski lecą na gości z psami! – odpowiedział Aegon, jakby to było oczywiste. – Słuchaj, Sunfyre to totalny słodziak, dziewczyny to lubią! Podleci do jakiejś, ona się zachwyci i powie ooo, jaki słodziak!, a ty wtedy masz otwartą drogę do wyrywania! Plus mam wrażenie, że wychodzisz na takiego dobrego i opiekuńczego z samego faktu, że masz psa!

Aemond spojrzał na Sunfyre'a, któremu chwilowa zmiana właściciela najwyraźniej nie zrobiła większej różnicy. Westchnął ciężko. Nadal nie był w stanie uwierzyć, że dał się na to wszystko namówić. Nie mógł się doczekać momentu, kiedy w końcu uśmiechnie się tryumfalnie, słuchając przyznającego mu rację brata. Tylko ta wizja sprawiała, że jeszcze się na takie dające szansę przeznaczeniu rzeczy godził.

– Tym razem ci go pożyczę, ale jeśli chcesz znać moje zdanie, to powinieneś sobie ogarnąć swojego psa – stwierdził Aegon.

– Nie lubię psów – odparł obojętnie Aemond. – Poza tym dwa włochate darmozjady w tym domu, nie licząc oczywiście ciebie, to i tak za dużo.

Kiedy przekroczyli bramę cmentarza, w nozdrza uderzył ich zapach palących się świec. Ich ciepłe światła delikatnie rozjaśniały ponurą, zamieszkałą przez gęstą jak mleko mgłę okolicę, pozwalając Aemondowi dostrzec... że oprócz nich nie było tam nikogo. Po prostu cudownie.

– No, powiem ci, że tyle tu lasek, że aż nie wiem którą wybrać.

– Oj, zamknij się – burknął Aegon. – Musisz dać losowi szansę!

Aemond spojrzał na niego jak na idiotę, którym oczywiście był, bo, do jasnej cholery, kto normalny idzie na cmentarz podrywać dziewczyny? Dać losowi szansę. Dobre. Miał tylko nadzieję, że Aegon nie zamierza czekać na potencjalną ofiarę zbyt długo.

– Ej! Patrz, idzie jakaś! – Starszy brat poklepał go po plecach, ziejąc intensywną wonią piwa prosto w jego twarz. – Działaj!

– Aegon, co ty...?! – syknął półszeptem Aemond, obserwując jak chowa się za jednym z pobliskich marmurowych grobów i pokazuje mu kciuka w górę. – Ja pierdolę – mruknął cicho do siebie, odwracając wzrok w stronę tajemniczej niewiasty, która zbliżała się właśnie w jego kierunku.

Nie widział jej twarzy, a skąpana w mgle sylwetka zarysowywała się niewyraźnie. Zacisnął zęby, wytężając wzrok. Zerknął na brata, który przyczaił się za płytą nagrobkową niczym szykujący się do ataku drapieżnik. Ten tylko uśmiechnął się do niego głupio i dłonią wykonał ponaglający gest. Aemond westchnął. Miał już podejść nieco bliżej i przyjrzeć się dziewczynie, gdy nagle...

Perła przeznaczenia | Aemond Targaryen |★Ród Smoka★ /@PieknyPanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz