Reszta popołudnia upłynęła w dość spokojnej atmosferze. Po zjedzeniu obiadu wszyscy zajęli się swoimi sprawami – Viserys budowaniem z klocków w swoim gabinecie, Aemond nauką, Aegon przeglądaniem głupot w telefonie, a Helaena... no cóż, bogowie jedni wiedzą, czym tak właściwie zajmowała się Helaena, gdy znikała w dusznym pokoju pełnym paciorków, kadzidełek i innych podejrzanych rzeczy. Daerona, rzecz jasna, nie było – jak co roku spędzał wakacje głównie na różnego rodzaju obozach żeglarskich, muzycznych i ogólnie wszystkich, na jakie tylko zdołał się zapisać. Wyglądało na to, że mieszkając na stancji w innym mieście, odzwyczaił się od rodzinnego domu i bardzo zależało mu na tym, żeby również w trakcie letnich ferii bywać tu raczej gościem niż pełnoprawnym domownikiem. Po posiłku Alicent wyszła gdzieś bez słowa wyjaśnienia, ale to też przestało już kogokolwiek dziwić.
Czas mijał, słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, Aegon uciął sobie drzemkę i Aemond zaczął nabierać już nadziei, że ten cały cyrk z dawaniem szansy losowi chwilowo się zakończy. Niestety, nie minęła godzina, a już przekonał się, jak bardzo się mylił.
– Powiesz mi w końcu, gdzie my znowu leziemy? – warknął w kierunku brata, który od dobrych dziesięciu minut prowadził ich przez najbardziej podejrzane, obskurne alejki, jakie można sobie tylko wyobrazić.
– Cii... Cierpliwości. – Aegon wyciągnął w jego kierunku otwartą dłoń. – Wszystko w swoim czasie.
Aemond westchnął ciężko. Kiedy kolejny śliski typ zaczął przyglądać im się spode łba, przysunął się do Helaeny i wyprostował plecy, starając się wyglądać na wyższego i groźniejszego niż w rzeczywistości. Dobrze, że nosił tę cholerną opaskę... Miał wrażenie, że wygląda z nią trochę bardziej niebezpiecznie niż z protezą.
Tak... Wciąż nie wiedział, dlaczego w ogóle dał się na to namówić. Kiedy Aegon w końcu przebudził się ze swojej drzemki, na dworze zrobiło się już ciemno, zgodnie z zapowiedzią ruszyli więc na kolejne spotkanie z przeznaczeniem. Nie był do końca pewny, dlaczego Helaena idzie z nimi, ale nie miał już nawet siły tego komentować.
Zanim wyszli z domu, Aegon nie udzielił mu żadnych sensownych informacji... Polecił tylko, żeby ubrał się jakoś ładnie, po czym sam założył chyba najbardziej wymiętą i okłaczoną koszulę, jaką tylko udało mu się znaleźć w swoim zasyfionym pokoju. Potem wsiedli w autobus, wysiedli na jakimś podejrzanym przystanku... i znaleźli się tutaj, czyli w centrum najbardziej parszywego osiedla w okolicy.
– O! I jesteśmy!
Nagle Aegon zatrzymał się przed niewysokim blokiem o odrapanych ścianach. Budynek nie wyróżniał się niczym szczególnym. Kilka wybitych okien na wyższych piętrach nie odbiegało od widoków, jakimi mogli raczyć się wcześniej podczas swojego spaceru, a graffiti zdobiące szaroburą elewację niespecjalnie różniło się od tego na sąsiednich blokach. Gdyby nie olbrzymi, neonowy napis Piwnica Ramsaya wiszący nad lokalem, do którego schodziło się po wąskich schodkach, Aemond w ogóle nie zorientowałby się, dlaczego przystanęli akurat tutaj.
– No... Może nie jest to żadna kostnica ani nic z tych rzeczy, ale w zeszłym miesiącu mieli tu pobicie ze skutkiem śmiertelnym, więc chyba też da radę, co nie? – Aegon poklepał brata po ramieniu, promieniując dumą z własnej zaradności. – No i drinki są takie tanie, że aż żal nie skorzystać!
– Aegon. – Aemond poczuł wzbierającą wściekłość.
– No co? Tutaj na pewno znajdziemy ci jakąś laskę!
– Mogę poprosić cię na słówko?
Nie czekając na odpowiedź, odciągnął chłopaka na bok, zostawiając dziwnie rozmarzoną siostrę u szczytu schodów prowadzących do tej szemranej meliny. Kiedy tylko znaleźli się w odpowiedniej odległości, od razu na niego naskoczył.
CZYTASZ
Perła przeznaczenia | Aemond Targaryen |★Ród Smoka★ /@PieknyPan
FanfictionSą dwie rzeczy, które wkurzają Aemonda bardziej niż cokolwiek na świecie - jego starszy brat i ludzie wierzący w paranaukowe bzdury. Kiedy Helaena odkrywa swój rzekomy dar przepowiadania przyszłości, a Aegon zaczyna traktować ją jak wyrocznię, Aemon...