Nie ma ciebie, jak to się stało?

9 1 0
                                    

Wstęp: mój wujek Krzysztof zmarł – 06.09.2024, godzina 11 w nocy, dowiedziałam się następnego dnia – czyli dla mnie, teraz, dzisiaj. Takie zamyślenie do mnie przyszło i chciałam i jemu i też zmarł niedawno: Krzysztof Banaszyk i Wojciech Paszkowski. Zgromadziło się, ale też chciałam dla nich złożyć ten honor w poniższym wierszu, zapraszam

Byłeś blisko, a teraz tak nagle ciebie nie ma, jak to się stało?

Od dzieciństwa ciebie było pełno, lecz teraz pustka i smutek, jak to się stało?

Dobrzy ludzie za szybko umierają i to wiem, lecz mimo to, jak to się stało?

Dwóch z was trzech znałam z głosów, z bajek lub filmów, które oglądałam i zapamiętam. Niestety nie dane mi było was spotkać na żywo i porozmawiać. Nawet chociażby przez sekundę, jak to się stało?

Dziękuję Krzysztofie i Wojciechu — dzięki wam było lżej i na chwilę zapomnieć można było o troskach, gdy oglądałam dzieła, w których wystąpiliście. Mimo, że odlegli, to jednak jakby swoi, swojscy i znani.

Wujku Krzysztofie, ostatni raz moje oczy widziały przy weselu twojej córki, jakoś tak los się złożył. Nie było mi to dane później, jak to się stało?

Gonimy, biegniemy, a potem nagle kogoś jak na cięcie szybkie ostrza brakuje, a świat toczy się własnym torem, jakby nic się nie wydarzyło, jak to się stało? Za czym tak naprawdę gonimy?

Takie sytuacje budzą, że życie każdego skończone może zostać w każdym momencie. Życie szło torem, lecz pomimo różnych dróg, ten kto bliski odchodzi, tak strasznie go brak i powstaje wielka pustka, której nikt inny nie jest w stanie zapełnić. Pozostawił swój jedyny i niepowtarzalny, piękny ślad, odciśnięty niczym na księżycu, lecz przy tym nie możliwy do zatarcia, bo nikt nie może na nim stanąć, nawet gdyby powziął podobną drogę. Znajdą się różnice i dodatkowo ta osoba powinna być inna, przede wszystkim sobą, ponieważ ma inny bagaż przeżyć, doświadczeń, pozostawia po sobie swój własny, wyjątkowy ślad i świat.

Jak to się stało? Nie rozumiem, odpowiedź nie jest przeze mnie jeszcze zaznana.

Jeszcze raz za wszystko dziękuję, momenty śmiechu, momenty smutku, dzielone łatwiej było przeżyć. Momenty prostej rozmowy z tobą wujku i nawet głupie wypicie herbaty czy przyjęcie mnie i moich rodziców w gości, gdy ledwo moje ciało dorastało do u was wysokości bioder, lub brzucha.

Można iść przez życie samemu, lecz z kimś jest o wiele łatwiej, mając kogoś przy boku, a wy byliście takimi osobami — w dwóch przypadkach wystarczył was głos, a człowiekowi już uśmiech pojawiał się na twarzy.

Jeszcze mi przychodzą słowa, które usłyszały moje uszy na studiach, lecz autora ich niestety nie znam:

„Ktoś tutaj był i był, a teraz uporczywie go nie ma"

Jedynie co mogę dodać, to to, że zostawia ślad i mieć trzeba nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

Jeszcze raz wam dziękuję

Mówię wam do zobaczenia w przyszłości, gdzieś indziej, gdzie będzie o wiele piękniej.

Historie filozoficzneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz