2. Atlanta po raz trzeci.

83 0 12
                                    


Tt- byjulxawattpad

~*~

Przyjaźń ma kilka etapów, a początek jest zawsze trudny. Zwykle zaczyna się od podstawowych pytań typu „Jaki kolor lubisz najbardziej?" Albo „Czym się interesujesz?". Nic nie jest jednak tak bolesne jak strata „brata od innej mamy". Powrót do miasta, w którym spędzałam z nim wiele czasu raczej nie był w stanie mi w tym pomóc. To tak jak z mamą. Już zawsze, gdy zasmucona spojrzę na ławkę przede mną w szkolę, do głowy będą mi wlatywać wspomnienia z nim. Kolor żółty będzie tym specjalnym, a ciasto czekoladowe stanie się nie odłączonym elementem przyjęcia urodzinowego.

Od pewnego czasu wątpiłam we własna osobę. Zostawiłam Laylę samą, bo Luke ignorował dziewczynę od tamtego wydarzenia. Przyjaciółka potrzebowała wsparcia, a ja nie mogłam jej go dać, bo byłam egoistką. Wieczorami nawet śmiałam się do sufitu, mamrocząc jakie ona ma życie i że ten „problem" zaraz minie. Nie podeszłam już do lustra. Wstyd nie opuszczał mnie na krok, a rzucenie okiem na swoje marne odbicie nie należało do moich priorytetów.

Gwałtownie przeszły mnie dreszcze, a nieprzyjemne ukłucie w sercu spowodowało łzy w oczach. Brunet. Chłopak tak szybko wpadł mi do głowy, że nawet nie zarejestrowałam, kiedy się w niej znalazł już na stałe. Łatwo było go w niej zapisać, ale usunąć łatwo nie było. Gdyby wystarczyło tylko jeden raz obiecać sobie o nim zapomnieć i już więcej do tego nie wracać. Oddałabym wszystko, aby się tak stało. Niestety wraz z jego odejściem uciekło coś jeszcze.

Nie posiadałam żadnych broni, którymi mogłam się obronić przed narastającym uderzeniem. Jaiden zasiał we mnie coś, co sprawiało, że nie pozostawał skreślony. Lezerev sprawił, że w każdym chłopaku widziałam jego. Wystarczyło, iż szłam z ciotką na ulicy, a w oczy rzuciły mi się czarne krótkie włosy. Momentalnie przypominałam sobie o przyjemności, jaka towarzyszyła mi przy przeczesywaniu miękkich kosmyków. Gdy natomiast przystawiali się do mnie chłopaki w Temecula Bar, doszukiwałam się chwilowego ironizmu oraz sygnetów i uroczego uśmiechu mimo mrocznego wyglądu. Kojarzyło mi się z nim wszystko począwszy od prostych gestów, po style ubrania i inne rzeczy. Miałam tyle okazji spróbować czegoś nowego z innym chłopakiem, ale jak na złość żaden z nich nie był jak on. Niesamowicie denerwowało mnie to, co się ze mną stało a pewna sytuacja doprowadziła mnie do takiego stanu, bowiem miałam problem skupić się na czymkolwiek innym niż zdjęcie chłopaka wysłane mi przez Katelyn.

Od rana snułam się po domu, przygnębiona wszystkim dookoła. W domu Jospehine panowała względna cisza, którą przerywał jedynie dźwięk tykającego zegara. Westchnęłam pod nosem opadając na kanapę, a zimne płatki z mlekiem zdążyły już nasiąknąć cieczą. W niewielkim salonie urządzonym dość skromnie odczuwałam nieopuszczający smutek, więc decydując się sięgnąć po telefon odłożyłam naczynie i zaczęłam przeglądać powiadomienia w telefonie. Uporczywie czekałam na popołudniowy teleturniej, który oglądałam codziennie z Josephine, a odczytywanie zaległych wiadomości i odpisanie na nie, zajmowało nieco czasu.

Większość była standardowo od taty, ale i pojawiały się różne od brata. Widziałam także krótkie nieodczytane wiadomości od przyjaciół z Atlanty, a pytania o moje samopoczucie dublowały się u każdego. I mimo wszystko to jedna przykuła moją uwagę najbardziej. Była od Katelyn Bennett, która obecnie interesowała mnie najmniej. Zapewne zignorowałabym ją, gdyby nie wahanie, jakie w tamtym momencie mi towarzyszyło. Nie rozumiałam, dlaczego tak wyjątkowo pragnęłam zobaczyć, jak może mi jeszcze dopiec, jednak intuicja podpowiadała mi, bym odczytała wysłane załączniki. Wiedziałam niestety, że nie da mi to spokoju, więc po nabraniu głębokiego wdechu wyświetliłam wiadomość.

I w tamtym momencie oczy prawie wyszły mi z orbit, bo zobaczyłam jego.

- Nie - sapnęłam nieświadomie, przytykając dygoczącą dłoń do warg.

Silent Sincerity 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz