Rozdział 3

8 1 0
                                    

-Spierdalaj- Kinga była wzburzona. Jej wybranek właśnie uświadomił jej, że już jakiś czas temu pseudo wspólnie ustalili, że dnia dzisiejszego mieli razem z grupką ich dobrych znajomych wybrać się do jakiegoś bzdurnego i niezmiernie nudnego labiryntu z kukurydzy. Kinga na codzień nie miała problemu do kukurydzy, ani do labiryntów, i od święta nie przeszkadzali jej nawet przyjaciele których miała wątpliwą przyjemność posiadać. Problemem był fakt, że Kinga dowiedziała się o tym dopiero teraz.
-Nigdzie nie idę, chyba śnisz.- Dodała. Grafik tego dnia miała już dawno ustalony, a plany zdecydowanie nie obejmowały szlajania się po jakimś marnym polu mającym imitować labirynt. Ten dziań przeznaczyć miała na seans spirystyczny, w którym bardziej lub mniej specjalnie wsiąść udział miał Tate Langdon. Podsumowując, miała w dupie co robią jej przyjaciele, jedyne co miała zamiar zrobić tego dnia to wdać się w romans z psychopatą. -Kto tam w ogóle będzie?
-No wiesz, nasi przyjaciele, nikt szczególnie specjalny, Oliwia, Julka, Malina, Natasza i no...- chłopak był speszony. Po czole pociekła mu stróżka potu a wzrok błądził po ścianach ich wspólnej kuchni, starając się uniknąć spotkania się z wiecznie zaćpanymi oczami Kingi. Zdecydowanie coś nie grało.
-I kto? - Wypowiadając te słowa obrzuciła go nieufnym spojrzeniem.
  -No wiesz...- Kinga nie wiedziała oraz nie miała ochoty na głupie gierki jej chłopaka, który w tym momencie wyglądał, jakby w jego żyłach zamiast krwi znajdował się płynny ołów. Spojrzała na niego, tyle mu wystarczyło. -Hanna. Będzie tam Hanna.
  Kinga postanowiła, że jej plany zawsze mogą ulec zmianie, bo z Tate'm czeka ją jeszcze długa i pełna szczęścia przyszłość, a jedyną rzeczą której była mniej pewna niż wyniku mnożenia dwójki przez dwójkę była jej przyszłość z Jeremim.

***

Byli tam wszyscy, wszyscy stali w niewyregulowanym polu kukurydzy. Powietrze pachniało zgnilizną i było tak wilgotne jak Malina na widok Jeremiego (lub absolutnie pomiędzy nami, na widok małych dziewczynek). Ścieżki labiryntu nie były niczym więcej niżeli błotem. Płot otaczający teren, tylko gdzie nie gdzie stał prosto na przemokłych belkach, nie przewracając się pod własnym ciężarem. Podsumowując, zdecydowanie nie było to miejsce z najwyższej półki.
  -Chujowo- Julka nie miała w zwyczaju przelewać się zbyt wykwintnymi słowami, w sytuacjach tak mało wykwintnych jak ta. - Kto w ogóle wybrał to miejsce?

***

  Mrożący krew w żyłach krzyk sponiewierał bębenki słuchowe zabłądzonych w polu kukurydzy. Cała moc z ciał zebranych skupiła się w jednej fali uderzeniowej, która bezlitośnie zaatakowała ich skronie. Serce Kingi zatrzymało się na chwilę, aby chwilę później nadrobić chwilę swojej słabości conajmniej dwukrotnie szybszym tempem.    Oprzytomniała jako pierwsza, ale niewątpliwie nie czuła się ani trochę przytomna, jej mózg zbyt przejęty paniką i nie zwracał uwagi na otaczającą ją rzeczywistość.  Nie wiedziała nawet kiedy puściła się szaleńczym biegiem przez sam środek pola, wbiegając pomiędzy kolby kukurydzy, prosto w stronę hałasu. Nie zwracała najmniejszej uwagi na kłosy obijające się o nią niemal z ludzką, mogłoby się wydawać, agresją. W otaczającej ją teraz rzeczywistości nie istniało gęste, brunatne błoto, które z każdym jej krokiem w akompaniamencie mokrego plaśnięcia chwytało podeszwy jej butów starając się wciągnąć ją pod powierzchnię ziemi.
  Już po kilku minutach dotarła do miejsca pochodzenia wciąż bębniącego jej w uszach krzyku. Znalazła się w samym sercu dziejącej się na farmie niedoszłego popcornu tragedii.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 20 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kiedy bad boj z wattpada wyjdzie za mocno Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz