Rozdział 12

30 3 1
                                    

Theodore

Trochę przesadziłem, gdy wspomniałem Amber o piątku. Chciałem, żeby skupiła myśli na czymś innym, niż oblany test z angielskiego, więc palnąłem, że mam dla niej niespodziankę, a tak naprawdę zachodziłem w głowę, co mógłbym dla niej zorganizować. Zaprzątało mi to myśli do takiego stopnia, że czwarty raz zamontowałem jedną z części balkonu w złym miejscu. Nie umknęło to uwadze Olivera, który mruczał za mną z dezaprobatą.

– Nie wiem, co się dzisiaj z tobą dzieje, ale weź się w garść, chłopie – burknął.

– Zajmij się swoją robotą – mruknąłem, żeby nie przyznawać mu racji.

– Moja babcia zrobiłaby to lepiej niż ty – marudził Black.

– Więc ją tu przyprowadź, zamiast truć mi dupę – wycedziłem przez zęby.

Miałem go już po dziurki w nosie. Powinien zająć się swoimi zadaniami, a nie tylko stać za mną i chuchać mi w kark, jednocześnie patrząc na moje ręce. Wcale nie dziwiłem się, że tak fatalnie mi wszystko szło, gdy obserwował moją pracę.

– Widziałeś dzisiaj Evans? – zapytał blondyn, czym tylko dodatkowo mnie wkurwił.

– Po pierwsze to ona ma imię. Brzmi ono „Amber", gdybyś zapomniał, dupku – upomniałem go, a po chwili zastanowienia dodałem. – Nie widziałem jej dzisiaj przez cały dzień, a czemu pytasz?

Oliver należał do tych osób, którym zupełnie obojętne było to, czy któryś z uczniów pojawiał się w szkole, czy też nie. Obchodził go czubek własnego nosa i nic poza nim, więc jego pytanie tym bardziej mnie zdziwiło. Chyba, że była to tylko szybka zmiana tematu.

– Tak tylko pytam – mruknął. Kątem oka zauważyłem, że wzruszył ramionami.

Myślałem, że przestanie już gdakać, jednak on dopiero się rozkręcał.

– Zauważyłem, że jesteście ze sobą dosyć blisko.

Opuściłem dłoń, w której trzymałem młotek, chociaż przez chwilę miałem wielką ochotę uderzyć nim tego idiotę w czoło.

Tak dla zasady.

Obróciłem się całkowicie w jego stronę i uniosłem brew do góry.

– I co w związku z tym? – zapytałem chłodno.

Blondyn udał, że strzepuje paprochy z białej koszuli, a dopiero po kilku sekundach podniósł na mnie wzrok.

– To dość niespodziewane.

Westchnąłem głośno.

– Nie rozumiem, co masz na myśli. Zacznij gadać prosto z mostu, albo zamilcz. Wcale nie muszę mówić, że wolałbym, gdybyś jednak zlitował się nade mną i wybrał opcję numer dwa. – Posłałem mu wymuszony uśmiech.

Niestety Oliver nie miał najmniejszego zamiaru porzucać zaczętego przez siebie tematu.

– Od trzech lat nie widziałem, żeby ktoś spędzał tyle czasu z Amber, co ty. Nigdy nie miała chłopaka, ani przyjaciółek. Spędzała przerwy w samotności, często chowając się w damskiej łazience. A teraz zjawiłeś się ty i wiele rzeczy uległo zmianie – powiedział bez emocji w głosie, jednak w jego oku pojawił się błysk zaciekawienia.

Poczułem, że moje palce mocniej zaciskają się na drewnianym trzonku. Black opowiadał o Amber, jak o kompletnie nieznajomej osobie i naprawdę zaczynał działać mi na nerwy. Nie zastanawiałem się nad jego słowami, stwierdziwszy, że ta historia należy do dziewczyny i jeśli kiedyś zechce mi się z niej zwierzyć, to to zrobi. Nie miałem zamiaru wysłuchiwać głupich plotek, które mogły okazać się nieprawdą. Z drugiej strony Oliver zbyt wnikliwie przyglądał się brunetce, jak na to, że mało interesował się swoimi rówieśnikami.

Bursztynowe serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz