Rozdział 1

13 0 2
                                    

03.05.1998

pov. Hermiona

Bitwa o Hogwart nareszcie się skończyła. Voldemort zginął. Ciała poległych leżały w Wielkiej Sali. Wszystkie oprócz jednego. Ciało profesora Snape'a zostało we Wrzeszczącej Chacie; nikt o nim nie pamiętał. Zgodnie z prośbą profesor McGonagall poszłam tam, jednak to co tam zastałam wstrząsnęło mną.

Na podłodze zostały tylko zaschnięte plamy krwi. Nic więcej.

Rzuciłam zaklęcie wykrywające obecność. Wykazało, że ktoś jest na korytarzu. Wstrzymałam oddech i zrobiłam krok w stronę drzwi. Podłoga skrzypnęła. Gdyby ktoś miał uciekać, zrobiłby to teraz. Powtórzyłam zaklęcie - nic się nie zmieniło. Przeszłam jeszcze kilka metrów i dotarłam do drzwi. Wyjrzałam na korytarz. Gdyby ktoś miał cię atakować, zrobiłby to wcześniej, uspokajałam się w myślach. Przekroczyłam próg.

Usłyszałam stuknięcie gdzieś z mojej lewej strony. Odwróciłam gwałtownie głowę w tamtym kierunku. Nikogo nie zobaczyłam, czułam jednak całym sercem, że ktoś tam jest. Pod peleryną niewidką lub ukryty Zaklęciem Kameleona.

- Accio peleryna niewidka - nic się nie wydarzyło, a przecież tylko peleryna Ignotusa Peverella, jedna z Insygniów Śmierci, opierała się działaniu tego czaru. A więc Zaklęcie Kameleona. Przypominałam sobie tylko jedno zaklęcie ściągające ten urok, o którym czytałam kiedyś w jednej z książek w bibliotece Hogwartu: - Invenio Identitatem*.

Rozległ się dźwięk przewracania strony i oto stał przede mną profesor Snape. Opierał się o ścianę. Na jego szyi nadal widniała rana po ugryzieniu Nagini, a na szacie plama krwi.

- Jak ci się udało-?! - udało mi się tylko zawołać, zanim on bez słowa złapał mnie za rękę i deportowaliśmy się.

Gdy wynurzyliśmy się z czarnej, duszącej otchłani zauważyłam, że nie jesteśmy w lesie ani żadnym miejscu tego typu, tylko w przytulnym mieszkaniu. Zanim jednak zdążyłam się rozejrzeć, Snape złapał mnie mocniej.

- Nie przypominam sobie, żebyśmy byli na ,,ty", Granger - powiedział.

Zdałam sobie właśnie sprawę, że jestem w domu mordercy, który powinien być martwy - przecież widziałam jak umierał!

- Jakim cudem pan przeżył? - zapytałam, starając się nie podskakiwać.

- Wątpię, czy naprawdę cię to obchodzi - warknął.

- Obchodzi - zapewniłam.

- A słyszałaś kiedyś o antidotach, Granger?

- Tak, panie profesorze. Ale przecież widziałam jak pan-

- Nie widziałaś wszystkiego, Granger. Nie widziałaś moich wspomnień. Nie widziałaś, jak sam się uratowałem, bo nikomu innemu na tym zależało. Nie widziałaś też, jak pomagałem wam zdobyć miecz Gryffindora. Nic tak naprawdę o mnie nie wiesz! - wybuchnął.

Nie wiedziałam co powiedzieć - miał przecież rację. Nic o nim nie wiedziałam.

- Nie mam pojęcia, czemu zabrałem cię ze sobą.

Spodziewałam się dalszej części wybuchu, ale ta nie nastąpiła; nagle Snape puścił mnie i ukrył twarz w dłoniach.

- Nie mam też pojęcia, co dalej robić. Nic nie układa się dobrze. Od lat zresztą. Na nic nie mam już siły - szepnął.

Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Bardzo chciałam mu pomóc, ale nie miałam pojęcia, co niby mogłabym zrobić. Postanowiłam zapytać go o to.

- Mogę coś dla pana zrobić?

Uniósł głowę i spojrzał na mnie. W oczach nadal miał łzy.

- A mogłabyś? - zapytał.

- Oczywiście - powiedziałam bez wahania. - Panie profesorze - dodałam szybko.

- W takim razie bierz się za sprzątanie - powiedział.

Westchnęłam. Dawny, wredny Snape powracał. A już miałam nadzieję, że zostanie taki miły. Wyciągnęłam jednak różdżkę i zabrałam się za sprzątanie.

------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział jakoś wyszedł, bo akurat korzystałam z weny.

*Invenio identitatem to po łacinie (przynajmniej według Googla) ,,odkrywam tożsamość".

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 26 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nowa nadzieja | SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz