04

108 13 25
                                    

‧₊˚❀༉‧₊˚.

– Dlaczego jesteś taka nieobecna? – głos mojej mamy wyrywa mnie z zadumy, przywracając do rzeczywistości. Potrząsnęłam głową, oczyszczając myśli, które mnie pochłaniały. 

– Na chwilę odpłynęłam.

– Ostatnio często to robisz – mówi z troską w głosie. Kontynuuje podlewanie doniczki z piękną lawendą, której fioletowe kwiaty stoją wysoko i dumnie. Wiem, że ma rację. Często się oddalam, a mój umysł jest skupiony na pewnym ciemnowłosym chłopaku.

– To nic takiego – zapewniam ją, odsuwając od siebie jej zmartwienie. – Po prostu jestem zajęta pewnymi sprawami.

Unikam jej spojrzenia, wiedząc, że jeśli przyjrzy mi się zbyt uważnie, to mnie przejrzy.

– Pewnymi sprawami.. Albo kimś?

Cholera. Powinnam była wiedzieć, że się domyśli.

– Co masz na myśli? Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

Mama odkłada konewkę i wyciera ręce w fartuch. Odwraca się, by na mnie spojrzeć, a na jej ustach pojawia się porozumiewawczy uśmieszek.

– Nie udawaj, Aurelio.

Przełykam, czując się jak dziecko przyłapane na kłamstwie.

– To nic takiego. Tylko kolega.

Dzwonki przymocowane do drzwi sklepu brzęczą, ogłaszając nowego klienta. Spoglądam w górę i widzę stojącego tam Gaviego z czarującym uśmiechem na ustach. Słyszę, jak moja mama cicho sapie obok mnie, jej oczy rozszerzają się na widok Gaviego.

– Dobry wieczór – ton głosu Gaviego jest uprzejmy. Zdejmuje czapkę, odsłaniając włosy i wchodzi do sklepu. Rozgląda się, jego wzrok zatrzymuje się na różnych doniczkach z lawendą. Moja mama szybko dochodzi do siebie i włącza się jej tryb obsługi klienta.

– Witamy w Lavender Haze. W czym mogę pomóc? – pyta ciepłym i przyjaznym głosem. Podchodzi bliżej do Gaviego, patrząc na niego wyczekująco.

– Właściwie to przyszedłem zobaczyć się z Aurelią – mówi, gestem wskazując na mnie. Oczy mojej mamy rozszerzają się ze zdziwienia, a jej spojrzenie przeskakuje między Gavim a mną. Wydaje się, że przez chwilę brakuje jej słów, ale potem kiwa głową z małym uśmiechem na twarzy.

– W takim razie zostawię was samych – powiedziała z rozbawieniem w głosie. Mruga do mnie porozumiewawczo, po czym odchodzi na tyły sklepu.

Tłumię jęk zażenowania, wiedząc, że na pewno będzie się później ze mnie naśmiewać. Zwracam swoją uwagę z powrotem na Gaviego, który stoi teraz przede mną z psotnym błyskiem w oczach.

– Co ty tu robisz?

– Czy potrzebuję powodu, by odwiedzić moją ulubioną kwiaciarnię?

– Trzeba było zadzwonić.

Stoi tak blisko mnie, a jego uśmiech sprawia, że moje serce wykonuje salta w klatce piersiowej. Zastanawiam się, czy słyszy to walenie.

– Ale wtedy to nie byłaby niespodzianka – odpowiada Gavi, jego głos spada do szmeru. Jego spojrzenie jest intensywne, przykuwa mnie do siebie. Przesuwam ciężar ciała, próbując zrobić trochę miejsca między nami, ale on ani drgnie, a jego oczy przyciągają mnie jak magnes.

– Czego chcesz, Gavi?

– Przyszedłem ciebie zobaczyć – odpowiada prosto, a niski tembr jego głosu wywołuje dreszcze na moim kręgosłupie. Przełykam, niepewna, co powiedzieć. Podchodzi krok bliżej, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nami. Jego oddech muska mój policzek, wywołując dreszcz na moim kręgosłupie.

❛ 𝗱𝗿𝗶𝘃𝗲𝗿𝘀 𝗹𝗶𝗰𝗲𝗻𝘀𝗲 ❜    pablo gavi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz