Rozdział 21 ''Spełnienie marzeń''

94 27 158
                                    

Nie wiem ile spałam, ale nagle zostałam wyrwana ze snu. Coś mokrego kapnęło mi na nos, a ostatecznie wybudził mnie głośny grzmot. Zerwałam się do siadu i natychmiast spostrzegłam, że kołdry były wilgotne.

– O, cholerka! – powiedziałam na głos i zdezorientowana obmacywałam dłońmi wszystko wokół. – Namiot przecieka! Wstawajcie!

– Co? – Pierwszy zareagował zaspany Przemek.

– Namiot przecieka! – powtórzyłam i dotknęłam materiałowych ścianek, które były całkowicie przemoknięte.

– O, kurde! Faktycznie! – stwierdził po dotknięciu pościeli. Natychmiast poderwał się do siadu i dłonią przetarł zaspane oczy.

– Chłopcy! Benek! Kostek! Wstawajcie, musimy chować się do domu! Namiot przecieka – próbowałam ich obudzić, ale z marnym skutkiem, bo półprzytomni otwierali oczy na sekundę, mruczeli coś niezrozumiałego pod nosem i zasypiali dalej.

– Chodź, zaniesiemy ich. Dasz radę wziąć jednego na ręce? – zapytał Przemek, a ja przytaknęłam głową, bo takie ciężary były w domu normą. Bracia nieraz zasypiali przed telewizorem i nie można ich było obudzić nawet groźbą. Ten kamienny sen akurat odziedziczyli po tacie, który potrafił przespać pół nocy na kanapie w salonie.

Przemek rozsunął namiot, a na zewnątrz zastała nas ściana deszczu. Nic nie było widać, tylko szarą kurtynę z kropli.

– Przykryjmy ich naszymi kołdrami – podsunęłam pomysł i nie otwierając śpiworów, w których chłopcy spali, owinęliśmy ich szczelnie pościelą.

Pierwszy wybiegł Przemek, a ja tuż za nim. Aż pisnęłam cienko, gdy ciężkie krople wylądowały na moich nagich rozgrzanych ramionach. Piżama oraz włosy natychmiast przemokły, przez co przykleiły się nieprzyjemnie do ciała. Wbiegliśmy prosto do domu i skierowaliśmy się bezpośrednio na górę. Musieliśmy zachować ostrożność, aby nie poślizgnąć się na podłodze, więc nieznacznie zwolniliśmy. Gdy byliśmy na piętrze, poinstruowałam Przemka i rozdzieliliśmy się na dwa dziecięce pokoje.

Ułożyłam Benka w łóżku, stwierdzając z ulgą, że jedyne co miał mokre to delikatnie włosy. Uwolniłam go spod kołdry i śpiwora, a następnie otuliłam suchą pościel w samoloty. Wyszłam po cichu i udałam się do pokoju Kostka, żeby upewnić się czy Przemek sobie poradził. Ale on obrał niemal identyczną taktykę i już przykrywał chłopca kołdrą z łóżeczka, a przemoczone rzeczy leżały na podłodze, więc zebrałam wszystko w ręce i oboje wyszliśmy na palcach z pokoju.

Kiwnęłam głową, dając do zrozumienia Przemkowi, aby poszedł za mną. Po drodze rzuciłam do wanny mokre rzeczy i skierowałam się do swojego pokoju. Korytarz przemierzyliśmy w zupełnej ciszy i weszliśmy do środka. Zamknęłam ostrożnie drzwi, a Przemek w tym czasie podszedł do okna i wyglądał na zewnątrz.

– Uspokaja się trochę, chyba będę się zbierał. W zasadzie i tak już mocniej nie zmoknę – zażartował nerwowo i odciągnął od ciała przemoczoną doszczętnie koszulkę.

– Nie wygłupiaj się. Nie będziesz wracał w burzę – odparłam i z nerwów zaplotłam dłonie za plecami.

Odwrócił się w moją stronę. W pokoju było zupełnie ciemno, bo jedynym światłem, jakie dochodziło do środka były niebieskie błyskawice. Wzrok jednak zdążył już się przyzwyczaić do tego głębokiego mroku i wyraźnie widziałam sylwetkę chłopaka. Do jego wysportowanego ciała przykleił się bawełniany biały materiał bluzki, co uwydatniło bardziej perfekcyjnie wyrzeźbione mięśnie. Mogłam się jedynie domyślać, że moja piżama prezentowała się identycznie i najeżone ciało odznaczało się szczegółowo na skąpej koszuli.

Uwierz w bajkę ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz