ROZDZIAŁ 7

9 2 10
                                    

Zawładnęła mną rutyna. Trzy dni pracy, cztery – spędzane na czytaniu i wieczorne, coraz bardziej wymagające treningi z Lincsem.

Tego popołudnia zostałam w Wielkiej Bibliotece dłużej niż zazwyczaj. Wreszcie odważyłam się zajrzeć do historii miłosnej rodziców. Przedtem nie chciałam nawet jej dotykać. Pamięć o dawnym życiu i strach nie pozwalały mi przeczytać baśni, którą znałam tak naprawdę na pamięć – mama opowiadała mi ją przed snem, niezliczoną ilość razy. Uwielbiała wspominać starania następcy tronu i potężnego czarodzieja o choćby odrobinę jej uwagi. Historia spisana w księdze nieco odbiegała od prawdy. Nie zawierała szczegółów i tajemnic, które znać mogła tylko zaprzyjaźniona z królową osoba.

Byłam w połowie lektury, gdy drzwi Biblioteki otworzyły się po raz pierwszy tego dnia, a stanął w nich Theon ze skrzynią pełną nowych piór i pergaminów.

Schowałam głowę za książką, mając nadzieję, iż chłopak mnie nie rozpozna i opuści budynek. Ale kogo ja próbowałam oszukać? Nikt inny tu nie przychodził.

Słyszałam, jak chłopak zatrzymał się przede mną i poczułam na sobie jego wzrok. Przewróciłam oczami na myśl o konfrontacji, po czym niechętnie opuściłam książkę.

- Dlaczego czytasz te bzdury? – Zapytał, śledząc ruchy moich dłoni.

- Bzdury? – Ta baśń mimo, oczywistych braków, dosyć dobrze opisywała całą historię. Znalazło się w niej nawet kilka rozdziałów o mnie. – Czytałeś ją?

- Ta książka to same kłamstwa. – Odparł w ramach odpowiedzi. – Opisuje króla i królową jako idealnych, miłosiernych ludzi, gdy tak naprawdę byli zarozumiałymi i egoistycznymi tchórzami. Historyjki o ich wielkości są wyłącznie iluzją, mającą na celu zmanipulować odbiorców, takich jak ty. Poddani wierzyli we wszystko, co usłyszeli lub przeczytali. Tylko ci, który mieli przyjemność poznać rodzinę królewską wiedzieli, że wszystkie opowieści były kłamstwem. W rzeczywistości król i królowa nie byli ani wyrozumiali, ani dobrzy. Liczyło się dla nich wyłącznie własne dobro i miłość mieszkańców królestwa oparta na kłamstwie, a każde, nawet najmniejsze przewinienie karane było równie okrutnie, jak choćby morderstwo.

- Mówisz z własnego doświadczenia? Bo jeśli chcesz obudzić we mnie wątpliwości, nie uda ci się to. Prawda, nikt nie jest aż tak idealny, ale te księgi nie kłamią. Król i królowa byli dobrymi ludźmi. – Byłam zmęczona jego obiekcjami. Po rodzicach została mi jedynie pamięć, nie mogłam pozwolić, aby Theon wtłoczył w nią kłamstwa.

- Dlaczego jesteś tego taka pewna? – Warknął. – Poznałaś ich?

Otworzyłam usta by odpowiedzieć twierdząco, w porę jednak się zawahałam. Zamilkłam nie mogąc wyznać prawdy.

- Tak myślałem. – Theon potraktował moje milczenie jako odpowiedź.

- Ale wygląda na to, że ty ich znałeś. – Spojrzałam na niego wyzywająco. – Powiedz mi jacy byli, skorą się mylę.

- Już ci mówiłem. – Zdenerwował się, rozmowa zaczynała go męczyć. – Byli kłamcami i to okropnie naiwnymi. Niby posiadali tak potężną moc, a przegrali z zrozpaczoną kobietą, zaślepioną zemstą. Ich córka była podobna. Nigdy nie spotkałem bardziej rozpieszczonej osoby. Caterine nie miała trudnego zadania. – Odwrócił się by odejść, ale po jego słowach, cała trzymana wcześniej złość musiała znaleźć ujście. Gwałtownie wstałam, szurając krzesłem po drewnianej podłodze.

- Jak możesz tak mówić?! Caterine jest morderczynią. Zabiła tysiące niewinnych ludzi i przywłaszczyła tron, który do niej nie należy!

- Przecież wiem. – Posłał mi przez ramię zirytowane spojrzenie. – Nienawidzę tej wiedźmy, nie bez powodu uciekłem z Azaeley. Wiem, jakie są jej metody i co potrafi zrobić wyłącznie dla rozrywki. Prawda jest taka, że nigdy nie mieliśmy dobrych władców. – Wyszedł z Wielkiej Biblioteki trzaskając drzwiami, zanim zdążyłam powiedzieć choćby słowo.

Kwiat Wykuty MieczemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz