Rozdział I

4 0 0
                                    

Otwieram gwałtownie oczy zrywając się z łóżka, zaspałam. Patrzę na telefon, dwanaście nieodebranych połączeń od "Aria✌🏻❤️" i kilka wiadomości "Lyra, gdzie ty jesteś???" Zerkam ponownie patrząc tym razem na godzinę, 8.10, a o 8.00 zaczynało się rozpoczęcie. Przecieram ręką zmęczoną twarz. Podchodzę do szafy wyciągając pogięta biała koszulę, nie ma czasu na prasowanie jej. Ściągam pidżamę wkładając koszulę i wcześniej wyjęta czarną spódniczkę. Rozpoczęcie roku, chyba dla każdego ucznia najgorszy okres w całym roku. Na nowo przychodzi cały stres i nerwy. Znowu trzeba się uczyć i martwić się czy dostanie się dobrą ocenę.

Podchodzę do toaletki wyciągając z białej szuflady korektor i tusz do rzęs. Zerkam na lustro nakładając pod oczy trochę korektora i na bliznę na policzku, którą zdobyłam jako dziecko kiedy walczyłam o piaskownicę. Wszytko rozblędowuje gąbeczką. Nakładam tusz na moje i tak już długie rzęsy. Przeczesuje szczotką falowane włosy.

Łapię telefon podbiegając do drzwi, omiatam wzrokiem pokój na wypadek gdybym zapomniała czegoś. Wybiegam z pokoju przeskakując dwa schodki na schodach. Rodzice pewnie już są w pracy. Mama pracuje jako Weterynarka, posiada własną klinikę, a Tata ma swoją firmę, produkują sportowe auta, motory i takie tam. Podbiegam do drzwi łapiąc po drodze klucze. Wkładam je do zamka szybko przekręcając dwa razy w lewo.

8.20, do szkoły mam pięć minut, jeżeli będę biegła, tak więc robię. Po chwili zdyszana wbiegam na boisko szkoły na którym odbywa się rozpoczęcie. Wyłapuje w tłumie długie blond włosy Ari. Przeciskam się zdyszana przez tłum łapiąc ją za ramię. Odwraca się zdziwiona.

- Och to ty, wkońcu! - Prawie, że krzyczy ściągając na nas uwagę paru osób. - Dzwoniłam! I to dwanaście razy. - Mruży oczy najwyraźniej niezadowolona moim spóźnieniem, już otwieram usta żeby wygarnąć jej ile razy ona się spóźniała, ale rezygnuje.

- Budzik mi nie zadzwonił. - Sapie stając obok niej. Blondynka wyciąga z małego czarnego plecaka butelkę wody, która mi podaje. - Na co się spóźniłam? - Pytam pomiędzy łykami wody.

- Tak w sumie to na nic. - Wzrusza ramionami klepiąc mnie po plecach gdy dławie się wodą. - Everhart też się spóźniała, później wygłaszała te swoje mowy "Och jak ja się cieszę, ze znowu was widzę!" "Odpoczyliście?" - Robi wyższy głos. - I przedstawiała pierwsze klasy.

- Po rozpoczęciu idziemy na lody. - Chowa wodę. - Owen i Ethan też idą. - Wskazuje głową na dwójkę brunetów stojących nieopodal. Macham do nich ręka, odpowiadają mi uśmiechem.

- A więc, jak już wszystko mamy za sobą, to teraz pójdziecie do sowich sal razem z waszymi wychowawcami. - Dyrektora popukała parę razy w mikrofon, wzięła kartkę poprawiając okulary. - 1a sala 2009.... - Bla bla bla, kto by tego słuchał? I tak pójdziemy za klasą.

Po paru minutach gdy dyrektorka przestała gadać ludzie się ruszyli, złapałam Ari za rękę by nie zgubić jej w tłumie. Wzrokiem biegałam po twarzach by znaleźć naszą klasę, natrafiłam zielonymi oczami na Annalise. Pociągnęłam blondynkę za sobą ruszając za Annalise.

- Znowu będzie trzeba się uczyć... - Mruczy za mną blondynka.

- Ty i tak tego nie robiłaś. - Zauważam wchodząc po schodach. Nasza szkoła jest duża, ma aż 3 piętra nie licząc parteru. Więc modlę się aby tylko nasza sala nie była na samej górze.

- Czasami się uczyłam. - Próbuje za mną nadążyć.

- No właśnie, czasami. - Przewracam oczami, sama nie jestem jakimś orłem z nauki, ale staram się przynajmniej mieć w miarę dobre oceny.

Potykam się o ostani schodek na drugie piętro. W ostatniej chwili łapie się barierki. Wzdycham z ulgą.

Zatrzymujemy się przed salą 2006, nasz wychowawca, Pan Harrison z wielkim uśmiechem na twarzy wpuszcza nas do sali. Sadowimy się w przed ostatniej ławce przy ścianie.

Echoes of the DivineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz