Otwieram gwałtownie oczy zrywając się z łóżka, zaspałam. Patrzę na telefon, dwanaście nieodebranych połączeń od "Aria✌🏻❤️" i kilka wiadomości "Lyra, gdzie ty jesteś???" Zerkam ponownie patrząc tym razem na godzinę, 8.10, a o 8.00 zaczynało się rozpoczęcie. Przecieram ręką zmęczoną twarz. Podchodzę do szafy wyciągając pogięta biała koszulę, nie ma czasu na prasowanie jej. Ściągam pidżamę wkładając koszulę i wcześniej wyjęta czarną spódniczkę. Rozpoczęcie roku, chyba dla każdego ucznia najgorszy okres w całym roku. Na nowo przychodzi cały stres i nerwy. Znowu trzeba się uczyć i martwić się czy dostanie się dobrą ocenę.
Podchodzę do toaletki wyciągając z białej szuflady korektor i tusz do rzęs. Zerkam na lustro nakładając pod oczy trochę korektora i na bliznę na policzku, którą zdobyłam jako dziecko kiedy walczyłam o piaskownicę. Wszytko rozblędowuje gąbeczką. Nakładam tusz na moje i tak już długie rzęsy. Przeczesuje szczotką falowane włosy.
Łapię telefon podbiegając do drzwi, omiatam wzrokiem pokój na wypadek gdybym zapomniała czegoś. Wybiegam z pokoju przeskakując dwa schodki na schodach. Rodzice pewnie już są w pracy. Mama pracuje jako Weterynarka, posiada własną klinikę, a Tata ma swoją firmę, produkują sportowe auta, motory i takie tam. Podbiegam do drzwi łapiąc po drodze klucze. Wkładam je do zamka szybko przekręcając dwa razy w lewo.
8.20, do szkoły mam pięć minut, jeżeli będę biegła, tak więc robię. Po chwili zdyszana wbiegam na boisko szkoły na którym odbywa się rozpoczęcie. Wyłapuje w tłumie długie blond włosy Ari. Przeciskam się zdyszana przez tłum łapiąc ją za ramię. Odwraca się zdziwiona.
- Och to ty, wkońcu! - Prawie, że krzyczy ściągając na nas uwagę paru osób. - Dzwoniłam! I to dwanaście razy. - Mruży oczy najwyraźniej niezadowolona moim spóźnieniem, już otwieram usta żeby wygarnąć jej ile razy ona się spóźniała, ale rezygnuje.
- Budzik mi nie zadzwonił. - Sapie stając obok niej. Blondynka wyciąga z małego czarnego plecaka butelkę wody, która mi podaje. - Na co się spóźniłam? - Pytam pomiędzy łykami wody.
- Tak w sumie to na nic. - Wzrusza ramionami klepiąc mnie po plecach gdy dławie się wodą. - Everhart też się spóźniała, później wygłaszała te swoje mowy "Och jak ja się cieszę, ze znowu was widzę!" "Odpoczyliście?" - Robi wyższy głos. - I przedstawiała pierwsze klasy.
- Po rozpoczęciu idziemy na lody. - Chowa wodę. - Owen i Ethan też idą. - Wskazuje głową na dwójkę brunetów stojących nieopodal. Macham do nich ręka, odpowiadają mi uśmiechem.
- A więc, jak już wszystko mamy za sobą, to teraz pójdziecie do sowich sal razem z waszymi wychowawcami. - Dyrektora popukała parę razy w mikrofon, wzięła kartkę poprawiając okulary. - 1a sala 2009.... - Bla bla bla, kto by tego słuchał? I tak pójdziemy za klasą.
Po paru minutach gdy dyrektorka przestała gadać ludzie się ruszyli, złapałam Ari za rękę by nie zgubić jej w tłumie. Wzrokiem biegałam po twarzach by znaleźć naszą klasę, natrafiłam zielonymi oczami na Annalise. Pociągnęłam blondynkę za sobą ruszając za Annalise.
- Znowu będzie trzeba się uczyć... - Mruczy za mną blondynka.
- Ty i tak tego nie robiłaś. - Zauważam wchodząc po schodach. Nasza szkoła jest duża, ma aż 3 piętra nie licząc parteru. Więc modlę się aby tylko nasza sala nie była na samej górze.
- Czasami się uczyłam. - Próbuje za mną nadążyć.
- No właśnie, czasami. - Przewracam oczami, sama nie jestem jakimś orłem z nauki, ale staram się przynajmniej mieć w miarę dobre oceny.
Potykam się o ostani schodek na drugie piętro. W ostatniej chwili łapie się barierki. Wzdycham z ulgą.
Zatrzymujemy się przed salą 2006, nasz wychowawca, Pan Harrison z wielkim uśmiechem na twarzy wpuszcza nas do sali. Sadowimy się w przed ostatniej ławce przy ścianie.
CZYTASZ
Echoes of the Divine
FantasíaLos Angeles, zwykłe miasto Stanów Zjednoczonych. Ludzie, samochody, tłok. Kto by się spodziewał, że pomiędzy nimi kryją nieśmiertelne istoty? Lyra Sterling jest przeciętną nastolatka chodząc do art school musical. Każdy dzień jest jak poprzednie, sz...