3. Nieciekawa sytuacja

631 73 24
                                    

*Junie*

Akurat szłam z Shelly do kwatery pokojówek, gdy zadzwoniła moja komórka. Informacja o numerze zastrzeżonym nie świadczyła o niczym dobrym. Przez chwilę wahałam się, czy w ogóle powinnam odbierać, ale przypuszczenie, że jest to ktoś z ośrodka, sprawiło, że jednak to zrobiłam.

- Halo? - zapytał, już obstawiając w głowie, z czym to mogą do mnie tym razem dzwonić.

- Dzień dobry, dzwonie z ośrodka M2. - Nie znałam tego głosu, nie byłam w stanie go rozpoznać. Brzmiał dziwnie, jakby był zniekształcony przez jakieś urządzenie. - Czy dodzwoniłem się do pani Junie Maddison?

Nie chodziło, mu o Shelly. Ośrodek M2 jest jednym z tych zarządzanych przez rodzinę Maddison, więc kimkolwiek była ta osoba miała na myśli chłopaka będącego teraz niewolnikiem Jake'a. Tylko skoro chce porozmawiać o niewolniku, to czemu nie skorzysta z czerwonej linii? Kilka lat temu, gdy władza wzmożyła działania, by schwytać osoby handlujące ludźmi, zaczęliśmy korzystać ze specjalnego kanału, dzięki któremu mogliśmy na spokojnie wymieniać informacje bez obawy, że ktoś nas podsłucha. Nazwaliśmy go czerwoną linią.

Jeśli ten ktoś z tego nie korzystał, znaczyło to, że właśnie kontaktował się ze mną bez wiedzy ośrodka.

- Tak, to ja - przytaknęłam niechętnie. - Proszę, chwilę poczekać.

Spojrzałam w stronę Shelly, która nadal stała obok mnie. Nie zamierzałam poruszać przy niej tematu ośrodka. Nawet jeśli nie był to ten konkretny, z którego została wykupiona, nie zmieniało to faktu, że był on częścią świata, który wyrządził jej krzywdę.

- Shelly, pójdziesz sama? - zapytałam przepraszająco i wskazałam jej kierunek, gdzie znajdowała się kwatera. - Poproś panią Leylę, żeby wszystko ci wyjaśniła, na pewno sobie poradzisz.

Mówiłam jej wcześniej jak może dotrzeć na miejsce i rozmawiać z przełożoną służby, więc to nie powinno być problemem.

- Tak, proszę pani - odpowiedziała mi i odeszła, choć tym razem widać było, że robi to dość niepewnie.

Rozejrzałam się, czy nikogo innego nie ma w pobliżu i na wszelki wypadek odeszłam jeszcze na kilka kroków.

- Proszę mówić - odezwałam się w końcu, ściskając telefon przy uchu.

- Czy została pani ostatnio właścicielką, jednego z naszych niewolników? - zapytał zniekształcony głos.

- Zgadza się - odpowiedziałam, siląc się na spokój.

Cały czas napominałam się, że przecież chodzi mu o chłopaka, którego ma teraz u siebie Jake, nie o Shelly. Nie chodziło o nią. Ona nie miała z tym nic wspólnego, przecież nie był to jej ośrodek.

W słuchawce na moment zapanowała cisza, jakby osoba po drugiej stronie nie była do końca pewna, czy ma mówić dalej.

- Nie miałem pani tego mówić, ale nie czuję się dobrze z tym, że tak ważna informacja została wycięta z dokumentacji - zaczął tajemniczo.

Przełknęłam ślinę, miałam złe przeczucia.

- Jaka to informacja?

- Podczas swojego pobytu w ośrodku, chłopak próbował uciec. Podczas tej próby udało mu się zabić jednego z opiekunów.

Te słowa sprawiły, że na chwilę zakręciło mi się w głowie. Rozumiem próbę ucieczki, większość osób przebywających w ośrodkach, stara się stamtąd uciec, ale zabicie kogoś? Nawet jeśli ten ktoś był opiekunem i nie traktował go najlepiej. Znaczyło to, że Jake ma u siebie mordercę.

Moja Własność *Yaoi/Yuri*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz