Rozdział 2

2 0 0
                                    

  Wyszłam z domu zamierzając jechać do warsztatu. Tam mam się spotkać ze swoimi znajomymi. Czas odpocząć a jak odpoczynek to wyścig. Kolejny podpunkt do listy rzeczy które kocham. Ta adrenalina kiedy się ścigam jest cudowna wtedy nie myślę o świecie tylko skupiam się na drodze żeby się nie zabić ani nikogo innego.

Dojeżdżam właśnie na miejsce jak zwykle za wcześnie dlatego wysiadam i odpalam papierosa.

20.55
Za piec minut powinni być.

W moją stronę jechał jakiś samochód włączył długie ( światła ) czym mnie raził. Zatrzymał się obok mnie i wysiadł z niego wysoki, umięśniony chłopak. Po jego posturze łatwo stwierdzić kto to był. Brian mój najlepszy przyjaciel od czasów liceum.

     - Część mała. - powiedział a na moich ustach pojawił się uśmiech przez to jak się do mnie zwrócił. Nie lubię swojego imienia przypomina mi o mojej babci która miała tak na drugie i to ona podsunęła pomysł rodzicą żeby mnie tak nazwali.

Moja babcia była cudowna kobietą zawsze mi pomagała we wszystkim, czytała mi bajki na dobranoc i piekła najpyszniejsze ciasta jakie tylko świat widział.

     - Część Brian. Co u ciebie? - zapytałam żeby jakoś pociągnąć rozmowę.
     - Dobrze. Jakoś się żyje nie? A u ciebie?
     - W marę. Kontaktowałeś się z resztą? Za ile mają być?
     - Za niedługo jak dzwoniłem to wyjechali więc chwila i są. - odpowiedział a ja spojrzałam na ekran telefonu.

Równo dziewiąta.

     - Muszę nauczyć ich się nie spóźniać. - zaśmiałam się a Brian mi przytakną.

Po chwili dojrzeliśmy z naprzeciwka zbliżające się samochody. Było ich cztery. To musieli być oni. Odpaliłam jeszcze jedną fajkę i mocno się zaciągnęłam.

     - Kiedy rzucisz to świństwo? - zapytał chłopak.
     - Nigdy. - odpowiedziałam z przekonaniem.

Pojazdy podjechały do nas i wysiedli z nich nasi znajomi.

     - Naprawić wam zegarki czy nauczyć nie spóźniać? - zapytałam witając się z Lily.

Dziewczyna była naprawdę piękna czego jej zazdrościłam. Miała długie, zdrowe blond włosy i zdrową cerę, była też chuda dzięki czemu skórzana spódniczka i biały top oraz wysokie czarne kozaki za kolano które miała na sobie idealnie na niej leżały.

     - Przecież jesteśmy punktualnie! - oburzył się Rick. Nasz spec komputerowy.
     - Dwudziesta pierwsza trzy. To mi punktualność. - zaśmiał się Brian.

Po przywitaniu się jeszcze Rickiem, Nicolasem i Noahem. Porozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Następnie zaczęliśmy się zbierać. Zlot zaczyna się o dziesiątej a jest wpół do. Zaczęliśmy wsiadać do pojazdów ja do swojego czarnego BMW, Brian do toyoty supry, Lily do Nissana GTR mojego faworyta ze wszystkich, Rick do Nissana skyline obklejonego jak z filmu „ Fast and Furious" , Nicolas do Mitsubishi eclipse i Noah do Mitsubishi lancer. Odjechałam z piskiem opon a za mną podążyli znajomi.

Jechaliśmy opuszczoną drogą kiedy w oddali zobaczyliśmy poustawiane samochody i imprezę. To jest ten klimat który uwielbiam. Wszyscy odsuwali się żebyśmy mogli przejechać. Zaparkowałam a za mną moi znajomi. Wyszłam z samochodu i oparłam się o maskę. Jak zwykle do Rickiego już kleiły się jakieś laski. A ledwo wysiadł.

     - Pójdę po coś do picia. - zakomunikował mi Brian i poszedł w głąb tłumu.

Kiedy tak stałam odpaliłam sobie papierosa i poczułam że kto się też oparł o mój samochód. Odwróciłam głowę w kierunku lekko wyższego ode mnie chłopaka. Nie kojarzyłam typka.

It's over with me Where stories live. Discover now