2

13 0 0
                                    

Obudziłam się rano dość gwałtownie ponieważ wybudził mnie koszmar. Spojrzałam na zegarek. Za dwadzieścia szusta (5:40).

- NIEMCY!- Krzyknęłam zrywając się na równe nogi. Szybko wyjełam z szafy granatową sukienkę w białe małe prążki (kropki) do niej również biały pasek z kwadratową klamerką i koszulę oraz bieliznę rzecz jasna i ostatnie podkaolanówki. Szybko się ubrałam zdjęłam wałek z krótkiej grzywki która teraz sięgała mu do mniej więcej do brwi. Szybko spiełam włosy w koka I zbiegłam po schodach. Widząc Węgry przy stole podbiegłam do niego i zabrałam mu kanapkę.

- Ej no!- krzyknął niezadowolony.

- Zamknij się! Muszę być za..- spojrzałam na zegarek i zaczęłam wkładać  płaszcz bo z rana było zimo i moje lakierki.- Za piętnaście minut na peronie! Pa!- Szybko wsiadłam na rower i pojechałam w stronę miasteczka. Ulice były już obsiadane prze: kobiety w średnim wieku, młode matki z dziećmi w wózku, mężczyzn biegnących do pracy.

Odstawiłam rower i szybko pobiegłam w stronę peronu. Łzy już płynęły mi po policzkach a gdy wpadłam w objęcia bruneta którego zobaczyłam jak weszłam na peron rozpłakałam się pożadnie.

- Polen.. Spokojnie... Wyglądasz jakbyś tu biegła... Tak to wyglądasz oszałamiająco.. Nie płacz... Wrócę przecież...

- Będę tak cholernie tęsknić...- wydukałam pomiędzy chlipaniem i ciągnięciem nosem.

- Ja też... Ja mi się uda to przyjadę wcześniej obiecuje schatz...- ucałował mnie w czubek głowy.

- ODJAZD ZA CZTERY MINUTY! PROSZĘ WSIADAĆ!- Wykrzyczał jednej z pracowników na co odkleiłam się od chłopaka.

- Musisz wsiadać...- powiedziałam cicho ścierając łzy z policzka.- Damy radę.. Pisz tylko bo inaczej cię oskubję w święta...- oznajmiłam ze śmiechem.

- Oh Schatz..- odparł I ponownie mnie przytulił ty razem na krótko gdy się dosuwaliłsmy delikatnie musnął moje usta..- Auf Wiedersehen Polen..- odparł cicho biorąc walizkę w rękę.

- Do widzenia Niemcy...- powiedziałam cicho patrząc jak wsiada do wagonu a następnie zajmuje miejsce przy oknie przez, które się do niego uśmiechnełam mimo spływających łez po policzkach.

Gdy maszyna po ostatnim gwoździe ruszyła pomachałam mu a ten odmachał.

Po chwili już go nie było...

Rozpłakałam się siadając na ławce. Włożyłam dłoń do kieszeni by wyjąć z niej chusteczkę ale zamiast tego w kieszeni płacza znalazłam kopertę.

- A to skurwysyn...- mruknęłam ze śmiechem widząc na kopercie jego pismo. Otworzyłam ją

23.09.1*** Miasteczko ***
O

to pierwszy list do ciebie Polen z moich studiów.

**(Jakieś coś. Nwm co mógł tam pisać)**

Mam nadziej że prezent się spodoba na dole mój adres. Czekam na listy.
Twój na zawsze
Deutschland♡

-Jaki do cholery prezent?- zapytałam sama siebie i po chwili namysłu włożyłam dłoń do koperty. Wyjełam z niej mały otwerany medalik. Miał owalny kształt i wyżeźbone małe serduszko. Był on koloru złotego.. Wyglądał przepięknie.. Bez dłuższego namysłu zajęłam go na szyji.

_________________________________________Witam witam I o zdrowie pytam!

Cześć miśki dawno mnie nie było ale powracam z martwych!

Dwie strony lustra/gerpol/countryhumans/w trakcie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz