Rozdział 8. Crushowanie Toma Hollanda.

1.3K 204 12
                                    

LEAH

– Dlaczego nie chcesz mi opowiedzieć o tym, co się wczoraj stało? – pyta Bailey, jak tylko prowadząca zajęcia oznajmiać ich koniec. Przewracam oczami i zaczynam zbierać swoje rzeczy, po czym wraz z resztą studentów opuszczam salę. Bailey prawie uwiesza mi się na ramieniu. – Leah! Nie możesz mnie zostawić w tej niepewności!

Śmieję się pod nosem i kręcę głową.

– Bo nic takiego się nie wydarzyło – rzucam jak gdyby nigdy nic. Wiem, że Bailey uwielbia plotki, a droczenie się z nią daje mi mnóstwo satysfakcji.

Z racji tego, że jest jeszcze w miarę ciepło, zamierzamy wykorzystać tę okazją, aby zjeść lunch na dworze. Kierujmy się do ławki, która znajduje się w półcieniu, a później rozsiadamy się wygodnie i wyciągamy swoje lunche. Bailey nie daje za wygraną i wlepia we mnie zniecierpliwione spojrzenie, mrużąc przy tym oczy.

– Masz ostatnią szansę – ponawia. – Mów, co podziało się po imprezie.

Przewracam oczami i powoli, aby jeszcze bardziej ją zdenerwować, wsuwam powoli widelec do ust. Bailey jęczy głośno i zaczyna na mnie marudzić, więc przełykam kęs jedzenia i zaczynam opowiadać przyjaciółce, o czym wtedy rozmawiałam z Arianem.

Bailey przez całą moją opowieść szczerzy się jak szalona, a kiedy kończę, ta piszczy głośno. Zrywa się z swojego miejsca, biegnie na około ławki, po czym opada obok mnie i chowa mnie w ramionach. Tuli mnie tak mocno, że prawie odcina mi powietrze.

– To jest początek świetnego romansu!

– Bai, proszę cię, przestań – jęczę. – I skup się na drodze! A to wyjście z Arianem... to był tylko spacer.

– I zacieśnienie więzi! Mówię ci, z tego będzie coś więcej! – woła wesoło. – Ale się cieszę!

Widząc jej entuzjazm, nie mogę powstrzymać uśmiechu. Nie wierzę w jej słowa, ale jej radość jest naprawdę urocza.

– Cieszę się, że tak bardzo ekscytuje cię moje życie, ale czy mogłabym zjeść?

Przyjaciółka prycha, jednak wraca na swoje poprzednie miejsce, ani na moment nie przestając się uśmiechać. Na pewno bolą już ją od tego policzki.

– To może teraz ty opowiesz mi o tobie i Dylanie? – proponuję. Bailey dziwnie się miesza. Uśmiech jej gaśnie, a zamiast tego wbija wzrok w swoją sałatkę i niepewnie grzebie w niej widelcem. Marszczę brwi, zdezorientowana. – Bai?

Dziewczyna wzdycha ciężko.

– Dylan szuka mieszkania – mamrocze ledwo słyszalnie. – Chce żebyśmy się do niego razem wprowadzili.

– Przecież to świetne wieści! Dlaczego jesteś taka smutna?

Cała nasza trójka mieszka w akademiku, a Dylan i tak musi się z niego w czerwcu wyprowadzić. W końcu jest teraz na ostatnim roku.

– No bo... Dylan powiedział, że gdyby nam się udało, to chce się przeprowadzić na początku przyszłego roku – wyjaśnia niemrawo. – A ja nie chcę cię zostawiać.

Uśmiecham się smutno.

– Nie możesz tkwić w akademiku, kiedy masz szansę na mieszkanie z chłopakiem – mówię. – Sama cię wykopię z pokoju, jeżeli będę musiała.

Bailey chichocze przez moment, jednak szybko na jej twarzy na nowo pojawia się ponura mina.

– A co, jeżeli dostaniesz okropną nową współlokatorkę? – wypala.

– Poradzę sobie, Bai – zapewniam. Oczywiście, że będzie mi przykro, gdy Bailey się wyprowadzi. Ale przecież nie mogę kazać jej zostać, skoro chce mieszkać z ukochanym chłopakiem. Widzę, jak świecą się jej oczy na ten pomysł. – Przecież będziemy się codziennie się widywać na uczelni i w pracy. Poza tym, jeszcze trochę i sama będę musiała się nad czymś rozglądać.

CALL MY NAME | Hockey twins #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz