ROZDZIAŁ TRZECI

118 9 0
                                    

Valentina Volkovitch 

Minął dzień, a ja już miałam dość. Isleen stworzyła jakąś grupę, na którą dodała mnie i Astorie. Od piątek rano wysyłała nam zdjęcia różnych outfitów. Dźwięk powiadomień zaczynał mnie irytować. W momencie kiedy usłyszałam jeszcze jedno pik pik miałam ochotę wyrzucić telefon przez okno. Kreska na moim oku byłą krzywa i długa, przez moje beznadziejne pociągnięcie. Rzuciłam komórkę na łóżko, przedtem wyciszając ją. 

Nie miałam nic do Isleen. Może i była świetną dziewczyną lub przyjaciółką, jednak jej natarczywość działała mi na nerwy. Osobiście nie przepadałam za ludźmi. Wolałam siedzieć sama w ciszy i z świętym spokojem. Sama ze swoimi myślami. Jednocześnie nie chciałam czuć się samotna. I szczerze mówiąc, nie czułam się samotna. 

Przynajmniej do pewnego momentu

Zawsze miałam przy sobie rodziców lub Enzo, który zawsze chciał dla mnie dobrze. W każdym moim upadku ktoś mi towarzyszył. Zawsze miałam przy sobie osobę, która próbowała wydostać mnie z dołka. 

Szkoda, że ja również byłam tak skłonna do pomocy

Poprawiłam kreski. Weszłam do kuchni już w pełni przygotowana. Ciocia popijała herbatę, kończąc kanapkę. Viktor pisał z kimś. 

Blondyn przerzucił na mnie wzrok, po czym zaczął się głupio uśmiechać, zupełnie jakby wiedział o co chodziło. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, jednocześnie niewerbalnie mówiąc, aby nie komentował. 

- Co ty taka od rana wkurzona, Tina?- spytała ciocia. 

- A tak jakoś- mruknęłam pod nosem. Viktor parsknął pod nosem śmiechem. Obdarowałam go morderczym wzrokiem, jednak to tylko pogłębiło jego rozbawienie. 

Wlałam wodę do bidonu. Włożyłam go do plecaka. Żegnając się z ciocią, ruszyłam do holu, gdzie założyłam buty. 

- Niech zgadnę... Isleen zaczyna cię już irytować?- rzucił kuzyn, gdy wyszliśmy na dwór. 

- Nie, że irytować. Po prostu...- zatrzymałam się na chwilę, aby dobrać dobrze słowa.- Wiesz jaki mam stosunek do ludzi. Lubię ich do puki nie są natarczywi i za wszelką cenę mnie do siebie ciągną. 

- Isleen już taka jest. Jest natarczywa, ale to dlatego, że chce cię jak najlepiej i najszybciej poznać. Jeśli chcesz to mogę z nią o tym pogadać. Nie chce, abyś czuła się w naszym gronie niekomfortowo. Nikt z nas nie chce...

- Nie trzeba. Nie chce, aby jej zrobiło się przykro. 

Taka już byłam. Mogło mnie coś w kimś irytować lub wkurzać, jednak nigdy nie powiedziałbym tego na głos. Nie chciałbym, aby  ktoś poczuł się źle lub, co gorsze, uznał mnie za wredną. Wolałam czuć się źle niż sprawić komuś przykrość. 

Z biegiem czasu zrozumiałam, że stawianie innych wyżej niż siebie było najgorszym co mogłam zrobić

- Jak chcesz...- wzruszył ramionami.- Jednak jeśli zmienisz zdanie to powiedz, postaram się to załatwić. 

Obdarowałam go wdzięcznym uśmiechem. 

Szliśmy rozmawiając. Nie były to jakieś ważne rozmowy. Raczej rozmawialiśmy, aby nie było komfortowo i, aby nadrobić stracone lata. W pewnym momencie zobaczyliśmy Eliasa, który wychodził z uliczki. Viktor zaczął do niego krzyczeć, aby się zatrzymał. Brunet spojrzał na nas, po czym delikatnie się uśmiechnął. Jego oczy zrobiły się jaśniejsze, zawsze się takie robiły, gdy tylko spoglądał w moją stronę. Ale dlaczego? 

Razem w MoskwieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz