— M-Marek? — wyjąkała Paulina, momentalnie robiąc się blada, jak gdyby zobaczyła ducha. Nie mniej zaskoczony był Febo, uważając Dobrzańskiego za ostatnią na świecie osobę, która mogłaby się tu pojawić. Aleksowi przeszło nawet przez myśl, że ta cała sytuacja to tylko sen, z którego zaraz się obudzi. Dla pewności Febo ukradkiem uszczypnął się w przedramię, ale ból, jaki odczuł, przekonał go, że to wszystko działo się naprawdę. To odkrycie jeszcze spotęgowało szok Aleksa, przez który nie był w stanie się poruszyć ani się odezwać.
— Jak widzisz — odparł chłodno Marek, zatrzymując się u boku byłego szwagra.
— A gdzie Filip? — zainteresowała się, rozglądając się wokół, najwyraźniej oczekując, że w ten sposób dostrzeże stojący gdzieś w pobliżu wózek dziecięcy.
— W bezpiecznym miejscu — odpowiedział lakonicznie Dobrzański. — Chyba nie sądziłaś, że zabiorę go na cmentarz, zwłaszcza w taką pogodę? — dodał z wyraźnie wyczuwalną nutą uszczypliwości, której nie powstydziłby się nawet Febo.
— Musiałbyś nie mieć serca ani sumienia — wtrąciła się Helena, wyrastając obok nich jak spod ziemi wraz z Krzysztofem, którego trzymała pod rękę. — Tak postępują tylko wyrodni rodzice — dodała oschle, spoglądając znacząco na byłą synową.
— I wy też tutaj? — bardziej stwierdziła, niż zapytała Paulina, głośno przełykając ślinę. — W takim razie nie przeszkadzam — dopowiedziała szybko i, odwróciwszy się na pięcie, czym prędzej się oddaliła.
***
— Spłoszyłaś ją — ocenił Krzysztof, odciągnąwszy żonę na bok o kilka kroków, by nikt — a zwłaszcza Marek i Aleks — nie mogli ich słyszeć.
— I bardzo dobrze — odparła Helena z satysfakcją. — Niech sobie za dużo nie wyobraża. Po tym, co zrobiła, nie zasługuje na to, by traktować ją inaczej.
— Kochanie — westchnął ciężko Dobrzański, kiwając głową z politowaniem. — Nie odmawiam ci prawa do tego, byś miała żal do Pauliny albo nawet była na nią zła... ale musisz pogodzić się z tym, że podjęła takie a nie inne decyzje. Możemy się nie zgadzać z jej wyborami, ale najwyższy czas zaakceptować rzeczywistość taką, jaka jest...
— To, co może miałam pozwolić, żeby rozmawiała z nami, jakby nic się nie stało? — obruszyła się, przyjmując marsową minę. — Nigdy nie zrozumiem ani tym bardziej nie będę popierała tego, co zrobiła. Tego nie żądaj i nie spodziewaj się po mnie.
— Nie to miałem na myśli — bronił się Krzysztof, wciąż przemawiając do żony łagodnie jak do dziecka. — Chodzi mi o to, że... czy nam się to podoba, czy nie, to Paulina, Marek i Aleks nie są już dziećmi i podejmują własne decyzje: dobre i złe. A niektóre tylko mogą wydawać nam się właściwe albo nie, bo dopiero po czasie okaże się, jakie były naprawdę. W każdym razie nie musimy zgadzać się z nimi we wszystkim, ale to nie daje nam prawa do potępiania w czambuł wyborów, które nam się nie podobają. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, że... nie przeżyjemy życia za nich. Każdy jest kowalem własnego losu.
— No przecież wiem.
— Dlatego uważam, że mogłaś być dla Pauliny odrobinę milsza — wyraził swoją opinię, ostrożnie dobierając słowa. — Nie zapominaj, że ona też straciła bliską osobę.
— Gdyby Lidia była dla niej kimś naprawdę ważnym, to w swoim czasie by jej posłuchała — zripostowała, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — Gdyby Paula zerwała z kochankiem i wycofała pozew rozwodowy, to wszystko mogłoby potoczyć się inaczej...
— A ty nadal swoje — skwitował Krzysztof zaniepokojony tym, że ta sprawa wciąż nie dawała jego żonie spokoju. Było to o tyle zaskakujące, że nawet Marek przeszedł nad tym do porządku dziennego, choć to dotyczyło go bezpośrednio. Tymczasem Helena wciąż to przeżywała, jak ktoś, kto nie zamierza pogodzić się z poniesioną stratą. — Kochanie, im szybciej zrozumiesz, że to Febo-Dobrzańskie małżeństwo to definitywnie zamknięty rozdział, tym lepiej dla wszystkich. Zwłaszcza dla ciebie. Wiem, że Marek i Paulina zostali sobie przeznaczeni już w dzieciństwie przez ciebie i Agnieszkę, a po jej śmierci wzięłaś na swoje barki ciężar doprowadzenia tego postanowienia do szczęśliwego końca... przez te wszystkie lata niezachwianie wierzyłaś w ich miłość, pomagając im przetrwać każdy kryzys w ich związku. Może było to słuszne, a może nie należało mieszać się w ich relację... to już teraz nieważne. Marek i Paulina się rozwiedli, ona już zaczęła nowe życie u boku kogoś innego, on jeszcze nie, ale moim zdaniem to tylko kwestia czasu — delikatnie uśmiechnął się pod nosem na samą myśl o kandydatce na przyszłą synową, którą zaakceptowałby bez najmniejszych zastrzeżeń. Krzysztof nie chciał jednak przedwcześnie ujawniać żonie swoich wniosków z poczynionych w obserwacji w obawie, by nie zapeszyć. Dlatego wolał cierpliwie poczekać, by przekonać się, czy jego przeczucia i życzenia się spełnią.
CZYTASZ
A gdyby tak - sezon 2
FanfictionSezon 2 A gdyby tak... wypadki w serialu od początku potoczyły się inaczej? Zapraszam do zapoznania się z alternatywną wersją pierwszej serii Pomysł narodził się wkrótce po zakończeniu serialu, ale dopiero wiadomość o planowanej kontynuacji okazała...