— Zamieniam się w słuch — powiedział Rysio, spoglądając na Bartka z zaciekawieniem.
— Bo ja sobie tak myślę, żeby rozwijać nowe formy działalności — zaczął Dąbrowski, nie będąc pewien, jaką reakcję u jego rozmówcy wywołałaby bezpośrednia propozycja. Dlatego postanowił najpierw przygotować grunt pod dalsze negocjacje, dzięki czemu miał nadzieję przekonać Rysia do swoich argumentów. — Bo na dzień dzisiejszy to trzeba się nastawić...
— Co ty do mnie przemawiasz jak z telewizora albo na jakimś zebraniu — obruszył się Rysio, przerywając mu wpół słowa. — Napij się, Bartuś, i powiedz po naszemu, o co tobie się rozchodzi — dodał, wyciągając spod lady butelkę wódki oraz dwa kieliszki.
— Ale ja jeszcze muszę... — wzbraniał się Dąbrowski, który o interesach zwykł dyskutować na trzeźwo. A poza tym w perspektywie miał jeszcze jedną poważną rozmowę do przeprowadzenia w dniu dzisiejszym, więc tym bardziej wolał nie być pod wpływem alkoholu. — Dziękuję — próbował powstrzymać Rysia, który właśnie przymierzał się do nalania wódki do drugiego kieliszka.
— Jak się napijesz, to podziękujesz. Napij się, Bartuś. Na koszt firmy.
— Naprawdę nie trzeba...
— Trzeba, trzeba. Ja ci to mówię. Co, ze mną się nie napijesz? — zachęcał go Rysio, więc Bartek, chcąc nie chcąc, musiał w końcu ustąpić. — To mów mi teraz, jak na świętej spowiedzi, o co ci chodzi? Niech zgadnę, coś nie tak z tą twoją robotą w hotelu?
— To już dawno nieaktualne od wczoraj. Rzuciłem to w cholerę — odparł Bartek w taki sposób, by nie ujawnić, że zmusiła go do tego sytuacja. Wolał to przedstawić jako świadomą decyzję, ponieważ w ten sposób mógł zachować w tajemnicy fakt, że niechcący wplątał się w chory układ, w którym to Kowalski dyktował warunki.
— Co? Dlaczego? — zdziwił się Rysio, w międzyczasie uzupełniając oba kieliszki.
— Zmiany, zmiany, zmiany — odpowiedział Dąbrowski, wzruszając ramionami.
— Ale jak to? Mówiłeś, że nie zarabiasz tam kokosów, ale za to masz ciepłą posadkę i bazę wypadową, z której wyruszałeś na swoją weekendową fuchę. Co dwa źródła dochodu to nie jedno. Sam mi to mówiłeś, że na wypadek gdybyś nagle przestał mieć zlecenia, to zawsze zostaje ci praca na etacie. Idealny układ.
— Teoretycznie tak, ale na dłuższą metę coraz trudniej było to pogodzić. Dlatego doszedłem do wniosku, że trzeba działać trochę inaczej...
— Jak to „inaczej"? Co znaczy „inaczej"? — dopytywał Rysio, sprawiając wrażenie coraz bardziej zniecierpliwionego.
— Chodzi o to, żeby się na coś nastawić, bo w przeciwnym razie człowiek się tylko niepotrzebnie rozprasza — wyjaśnił Dąbrowski, ostrożnie dobierając słowa.
— A, wiem, wiem. Specjalizacja. Może to i słuszne — przytaknął Rysio, po czym na migi zachęcił Bartka, żeby wypili po jeszcze jednej setce wódki. — Tylko co z tą twoją szefową-sponsorką? — zainteresował się. — Skoro rzuciłeś robotę, to ją też?
— Tak właśnie — potwierdził Dąbrowski, kiwając głową, w której powoli zaczynało mu szumieć — jak zawsze, kiedy czuł się wstawiony.
— Czy to mądrze? — spytał Rysio z troską. — Zraniona kobieta potrafi być nieobliczalna...
— O to niech cię głowa nie boli. Teraz to ona mi może... skoczyć na warsztat — Dąbrowski roześmiał się szyderczo.
— Taki pewny jesteś? Ja na twoim miejscu bym uważał... myślę, że bezpieczniej byłoby mieć ją dalej po swojej stronie. Tak na wszelki wypadek.
CZYTASZ
A gdyby tak - sezon 2
FanfictionSezon 2 A gdyby tak... wypadki w serialu od początku potoczyły się inaczej? Zapraszam do zapoznania się z alternatywną wersją pierwszej serii Pomysł narodził się wkrótce po zakończeniu serialu, ale dopiero wiadomość o planowanej kontynuacji okazała...