Oj moi kocioczytacze... Dopadła mnie letnio - jesienna zawierucha. Działo się i się dzieje w życiu mojej pani, sama w to nie wierzę, ale jak mam nie wierzyć skoro jestem niemym świadkiem tych wszystkich wydarzeń. No, ale jeszcze nie o tym, bo muszę skończyć historię z pierwszej, poważnej pracy Klaudii.
Klaudii w domu nie było całe 3 dni. Cały, piękny, niczym niezmącony weekend. Czy Ty sobie to wyobrażasz? To było życie jak w Madrycie, chociaż może jaki kraj taki Madryt, ale nie miałam na co narzekać! Totalnie nie! Najlepsze w tym wszystkim jest to, że jeździła tak 3 razy w miesiącu przed prawie cały rok. A to do Lwowa, a to do Pragi. Po wyjazdach wracała i praktycznie cały tydzień leniuchowała, oglądała ju tuba, szła do Ropuchy po przekąski i pierdziała w kanapę.
Po tych powrotach oczywiście musiałam być wycałowana, wyściskana, wyczochrana przez panią, ale nie miała dla mnie aż tyle czasu. Ciągle powtarzała, że jest okropnie zmęczona, że ciężko pracuje, że ludzie są niemili, że mało zarabia, a chciałaby więcej. Pamiętam, jak krzyczała do mamy, że się "zacharowuje za marne grosze". Tak szczerze, to nie wiem ile to jest to "marne grosze", ale wystarczały na bardzo dużo... Moja pani nie ma żadnych opłat, bo mieszka w domu z dziadkami, to oni płacą za wszystko, a i często nawet ją karmią, bo Klaudia nie umie gotować. Z tym gotowaniem, to w ogóle jest ciekawa historia, bo choćby ja, mały kotek, potrafiłam się nauczyć łapać myszy, muchy, mole, patrząc tylko na filmiki śmiesznych kotków... a ona nie umie włączyć instrukcji obrazkowej, jak ugotować wodę. No dobra, herbatę umie zaparzyć, zbełtać dwa soki, które nazywa drinkami i wie jak działa pieprzniczka i solniczka (ale tylko na gotowych daniach). To byłby szczyt zdolności kulinarnych Klaudii.
Wracając jednak, to marnych groszy. Klaudia codziennie przynosi do domu siatki, torby, worki słodkości, przekąsek, czipsów i żeli pod prysznic. Codziennie, bo na wieczór już prawie mało co zostaje w tych torbach. Lękam się czasami o jej zdrowie, ale zawsze mi powtarza, że jest zdrowa jak ryba! Mogłaby jednak sprecyzować o jaką dokładnie rybę chodzi, bo mam wrażenie, że tą którą widziałam 24 grudnia, którą dziadek pacnął młotkiem do schabowego. To dziwaczne jedzenie jej nie służy, a w dodatku ciągle opowiada, jaką to niedobrą kuchnię mają Czesi i Ukraińcy, że tam nie ma nic normalnego do jedzenia więc chodzi do KeFąSi i Maka, bo tylko tam można dobrze zjeść. Jak oglądałam z babcią "Makłowicz w podróży", to jak był w tych dwóch krajach, to mi ślinka ciekła na te wspaniałe pielmieni, barszczyk, czy knedliki i ser marynowany. No ale ja w podróż nie mogłam jechać, a ona nie była w stanie mi na żywo opowiedzieć o tych smakołykach, bo się ich bała spróbować.
Klaudia po powrotach ciągle opowiadała mi ilu to kawalerów się za nią oglądało, ilu chciało do niej numer, albo z iloma to nie flirtowała... Sama nie wiem, może to i prawda, ale nikt z nich nigdy nie zadzwonił, nie odwiedził jej w domu, ani nie proponował randki. Podrywała kierowcę autobusu, którym jeździła, ale okazało się, że ma 30 lat więc był sporo za stary dla mojej pani, która zdecydowanie wolała młodszych od siebie chłopców.
Praca z biurem podróży "Pakuj się i jedź" skończyła się po blisko roku. Podobno wróciła stała pracownica, a umowa Klaudii wygasła. Pewnie tak właśnie było, ale czy na pewno, to mam wątpliwości. Jednak to jest już słodka tajemnica Klaudii. Moje wolne weekendy skończyły się i trzeba było wrócić do codziennej, starej rutyny przed roku.
CZYTASZ
Kitty, historia prawdziwa
Short StoryOpowiadania z perspektywy kota znanej influencerki Klaudelizy. Jak to było? Kocie opowieści z Wolbromia.