Rozdział 5

22 3 0
                                    


Poczułam, jak promienie słońca raziły mnie przenikając przez powieki. Przekręciłam głową w drugą stronę, żeby pozbyć się światła, lecz dalej nic. Uniosłam rękę i zakryłam nią twarz tak, żeby słońce mnie nie raziło. Przetarłam dłonią oczy i je otworzyłam.

Leżałam w swoim pokoju przykryta kołdrą. Rozejrzałam się po nim, i nie widziałam żadnej różnicy. Wszystko było na swoim miejscu, więc trochę mnie to ucieszyło. Miałam wrażenie, jakbym spała wieki, ale to raczej normalne w moim przypadku. Pochyliłam się do przodu, zerknęłam w stronę okna. Na niebie było czysto, więc nie dziwiłam się, że mnie słońce strasznie raziło. Las nabrał dużo zielonych barw, przez co się zdziwiłam. To ile ja spałam? Pamiętam, kiedy wracałam z lasu, to było ponuro. A teraz... jest jakoś wesoło.

Podeszłam do okna i je otworzyłam. Od razu pożałowałam tej decyzji ponieważ zimne powietrze wleciało do mojego pokoju. Zaczęłam dygotać z zimna więc szybko je zamknęłam. Wstałam i zaczęłam iść do wyjścia z pokoju. Idąc nie zauważyłam rogu mojego łóżka i się potknęłam. Na szczęście miałam dobrą równowagę i się nie wywaliłam. Wymruczałam przekleństwo i szłam dalej.

Kątem oka zerknęłam na zegar, który pokazywał 9:30. Cholera, już są lekcje, a ja dalej jestem w domu! Szybko podbiegłam w stronę szafy, i wyjęłam z niej ubrania. Szybko zdjęłam z siebie koszulę nocną, nałożyłam stanik, i zapięłam go z niemałym trudem. Na to nałożyłam czarną bluzkę z długimi rękawami, oraz jeansy z dłuższymi, oraz szerszymi nogawkami. Czesałam włosy w gładki kok, i pobiegłam w stronę łazienki. Wparowałam tam i wyciągnęłam rękę w stronę zlewu. Kiedy już umyłam twarz, przeszłam do umycia zębów. Wzięłam szczotkę do zębów oraz pastę. Kiedy już miałam wsadzić szczoteczkę do buzi zerknęłam na siebie w lustrze.

Opuściłam szczoteczkę, która opadła do środka umywalki, a ja stałam jak posąg przerażona moim wyglądem. Byłam strasznie szczupła, jakbym nie jadła z kilka tygodni. Oddaliłam się o kilka kroków od lustra, żeby zobaczyć w jakim stanie jest reszta mojego ciała. Uderzyłam plecami o ścianę. Wyglądałam okropnie. Byłam bardzo podobna to patyczaka.

Wpatrywałam się na swoje odbicie w lustrze. Kompletnie nie wiedząc co się ze mną dzieje. Jak mogłam tak dużo schudnąć śpiąc jedną noc? To niemożliwe. Nie jestem sobą. Podeszłam bliżej do lustra i się przyjrzałam. Naprawdę było ze mną źle. Ale za to były plusy, nie wiedziałam, że tak wychudzona mogłam wyglądać też lepiej. Nie miałam pryszczy, co mnie ucieszyło. Zazwyczaj je miałam i nawet kremy nawilżające nie powodowały, że znikną. Rzęsy miałam gęste, ale krótkie. Oczy były duże ale nie na tyle, żeby wyglądały brzydko. Ratowały mnie zawsze przed negatywnymi komentarzami na temat mojego wyglądu. Wszyscy mówili mi, że mam je po mamie, oraz, że byłam kopią mojej mamy. Nigdy ludzie nie mówili o moim ojcu, twierdzili, że nic nie mam po nim, tak jakby nie był moim ojcem. Według mnie, odziedziczyłam kilka cech wyglądu po ojcu, ale strasznie mało. Tak mało, że n a pierwszy rzut oka nie było ich widać

Szybkim ruchem wyjęłam szczoteczkę z umywalki. „Kurwa, pasta zleciała!" pomyślałam i otworzyłam szafkę z moimi rzeczami. Zaczęłam skanować ją wzrokiem, czy przypadkiem nie było tam sztucznych rzęs. Zauważyłam je leżące w lewym rogu szafki. Wyciągnęłam rękę w ich stronę, uważając żebym nie strąciła jakieś rzeczy, która tam leży. Wzięłam pudełko do ręki i cofnęłam rękę w moją stronę. Otworzyłam je i wzięłam pęsetę oraz klej, który leżał na umywalce. Wzięłam sztuczne rzęsy w pęsetę i po linii wycisnęłam odrobinę kleju. Przybliżyłam je do swojego oka i je przykleiłam. Tak samo zrobiłam z drugim okiem i na widok równo doklejonych sztucznych rzęs się uśmiechnęłam.

SkazanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz