17 - obietnica

19 3 1
                                    




Do domu. Powiedział ''do domu''

Andreas zastygł w bezruchu, a wypowiedziane przez Clarencego zdanie sprawiło, że wydawało mu się, iż ma omamy i słyszy słowa, które w rzeczywistości nie istniały.

Otworzył oczy, chcąc upewnić się, że naprawdę żyje, czując, jak jego ciało opada w czarną pustkę.

Zadrżał i uniósł dłonie przed siebie, poruszając nimi i odwracając. Tatuaż, blizny, przybrudzone paznokcie. Wszystko zdawało się być na miejscu, więc dlaczego tego nie czuł?

Clarence nie wiedział, co zrobić po braku reakcji Andreasa. W ogóle się nie odezwał, jakby ktoś wyrwał mu przed chwilą język.

— Andreas... — rzekł, widząc nienaturalne zachowanie chłopaka.

— Tak? — odpowiedział, nadal interesując się swoimi rękoma.

Materiał płaszcza zsunął się delikatnie w momencie, w którym je uniósł, prezentując przed jasnowłosym bladą skórę pokrytą jeszcze większą ilością blizn, co zdawało się być wręcz nieprawdopodobne.

Co spowodowało, że ten młody człowiek doświadczył tylu nieprzyjemnych sytuacji, choć słowo ''nieprzyjemnych'' wcale nie było dobrym określeniem.

Andreas opierał się o niego, na wpół leżąc, a najdziwniejsze było to, że nie reagował na to w żaden sposób, poza ledwo wyczuwalnymi nerwowymi reakcjami jego ciała. Wszystko świadczyło o tym, że z raną było coraz to gorzej, a fakt, że zraniła go Istota, był kolejną niewiadomą. Clarence nigdy nie doświadczył zakażenia tego typu, mimo iż jego ciało przyjęło sporo podobnych skaz.

Jak dobrze było mieć pod ręką kogoś z doświadczeniem.

— Hart do cholery. Przed chwilą dopiero co się wybudziłeś, nie możesz znowu tego robić. Weź się w garść! — nakazał impulsywnie, wiedząc, że w niczym to nie pomoże.

Angel przyłożył dłoń do jego czoła, a jego odkrycie sprawiło, że się zląkł. Miał bardzo wysoką gorączkę, co tłumaczyło jego dziwne zachowanie.

Czy mógł w tej sytuacji coś zrobić? Pomóc to jakoś zwalczyć?

Zdawało się, że Andreas nie był zdolny do czegokolwiek.

— Hej! — mężczyzna uderzył go delikatnie w policzek, na co słabo uniósł powieki. — Wstawaj!

— Czego ode mnie chcesz?

— Żebyś się ogarnął. Musimy iść! — zaczął panikować, bo co jeśli stanie mu się coś jeszcze bardziej poważnego i Hart umrze? Nie mógł przecież przynieść ojcu martwego ciała. Co on by sobie pomyślał. Że nie potrafił zrobić tak błahej rzeczy? Właśnie w taki sposób by to skomentował. — Zabiorę cię do domu.

Andreas położył palce na skroniach i zaczął masować, delikatnie się podnosząc.

— Nigdy... — przerwał. — nigdy w normalnych okolicznościach bym ci na to nie pozwolił. — odsunął się od niego delikatnie, zachowując jedynie minimalny kontakt fizyczny.

— Normalne okoliczności, mówisz? — parsknął — Na ten moment normalne okoliczności nie istnieją.

— Dobra, zamknij się już. — odpowiedział pół żartem. — Jak tak bardzo chcesz iść, to idziemy. — odchrząknął, czując gule w gardle. Po samym głosie można było stwierdzić, że coś jest nie tak.

Odsunął się od Clarencego całkowicie i usiadł na łydkach. Pochylił się do przodu, opierając na knykciach i intuicyjnie sięgnął dłonią do miejsca promieniującego bólem.

Tropiciel / boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz