Prolog: Nie lubię kawy

238 22 6
                                    

Patrzył na nią nieustannie, kiedy czytała książkę w twardej oprawie, z pożółkłymi ze starości kartkami. Zdawało mu się, że zapomniała o ciastku znajdującym się tuż przed jej delikatnie zadartym noskiem. Podrapała się po nim właśnie i przetarła gwałtownie oczy, które zaczynały powoli zamykać się ze zmęczenia. Potrzebowała kawy, na pewno.

Stuk niedyskretnie stawianej na drewnianym, nieco zakurzonym stoliku, filiżanki, wyrwał ją ze świata marzeń. Zamknęła gwałtownie przepiękne wydanie „Małego księcia" i rozejrzała się wokół siebie zdumiona, szukając kelnera. Wreszcie dostrzegła go tuż za sobą.

- Przepraszam, wydaje mi się, że to pomyłka - powiedziała ledwo słyszalnie, dość nisko, z delikatną chrypką, wskazując na kawę.
- Nie wydaje mi się, proszę pani.
Zdziwiło ją to, że zwrócił się tak do niej. Miała dziewiętnaście lat, ale wyglądała bardziej na małolatę, która ukrywa się w rogu niewielkiej kawiarni przed śmiesznymi - z jego punktu widzenia - problemami, niż studentkę.
- Nie prosiłam o nic - wyszeptała nieco mniej uprzejmie, jednak kiedy wsłuchało się w jej głos, można było dostrzec w nim przerażenie, jakby bała się z kimkolwiek rozmawiać, ale może to tylko złudzenie.
Wówczas kelner wskazał dyskretnie na ubranego na czarno mężczyznę siedzącego naprzeciwko, którego wcześniej nawet nie zauważyła, zaczytana w lekturze. Spojrzała na niego nieśmiało swoimi szarozielonymi oczkami, nieco zdumiona i przeczesała ciemne, wręcz czarne włosy, sięgające jej do ramion. Zrobiła to tak cholernie seksownie.
- Dziękuję. - Nieznajomy mężczyzna wyczytał z jej ust i uśmiechnął się zuchwale. Był szczęśliwy, że wreszcie udało mu się zyskać choć odrobinę zainteresowania tajemniczej i, jak mu się wówczas wydawało, zdecydowanie młodszej dziewczyny.
- Nie ma za co - odpowiedział bezgłośnie.

Czekał, aż upije pierwszy łyk, ale minęło już pięć minut, a ona straciła zainteresowanie zarówno nim, jak i kawą. Wziął więc płaszcz i jak najciszej tylko potrafił, podszedł do niej, zabierając ze sobą stojące nieopodal, niezbyt wygodne krzesło.
- Nie pijesz? - Jego głos był chłodny i stanowczy.
- Nie lubię kawy - rzuciła zupełnie beznamiętnie, nie odrywając wzroku od książki. - Czytam.
Popchnęła ku mężczyźnie filiżankę. Zachowywała się zupełnie, jakby nie zauważała jego piękna. Był z pewnością nieco po dwudziestce, mógł mieć dwadzieścia jeden, może dwadzieścia dwa lata, ale ubierał się tak, jak niewielu mężczyzn w jego wieku potrafi.
- Czuję, że powinienem już iść - powiedział takim tonem, że przeszedł ją dreszcz. Chciał natychmiast uciec, ale było w niej coś magicznego, co nie pozwoliło mu po prostu odejść pomimo urażonej dumy. Potrząsnął jednak burzą loków z niedowierzania, że odrzuciła go jakaś małolata. Może była piękna niczym płatek śniegu, ale także równie zimna. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie pozostawić królowej lodu innym łamaczom serc, jednak gdy ich spojrzenia na sekundę się skrzyżowały, poczuł, że nie może tego zrobić. Wyjął więc pióro i nabazgrał coś na papierowej chusteczce.

„787 656 677, Harry"

- Lily - rzuciła nieśmiało, kiedy dostrzegła numer, jednak było już za późno. Zamknął za sobą drzwi kawiarni i jedynie przez szybę zerknął na pozostawioną przez siebie, już chłodną, nietkniętą kawę.

beautiful, but cold {h.s}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz