4: Zakocham się przez ciebie

104 12 4
                                    

Drobna brunetka zniknęła za drewnianymi, pomalowanymi na biało drzwiami i zmierzała w kierunku wyjścia, stawiając ostrożne kroki. Atmosfera na imprezie zrobiła się nieprzyjemnie napięta, a ona była zbyt zmęczona lub zbyt pijana (nie potrafiła tego stwierdzić), aby ją znosić. Chciała powiedzieć Zaynowi, że wychodzi i za chwilę wróci, żeby się o nią nie martwił, bo miał do tego skłonności, chociaż tak naprawdę jeszcze nie zdecydowała czy wraca, ale w jego pobliżu był ten irytujący (i może odrobinę intrygujący) dupek z kawiarni. Bała się, że kiedy znów go zobaczy, nie będzie mogła oderwać wzroku, a on przyłapie ją na tym, jak przygryza przez to swoją wargę, kiedy wolałaby całować jego usta.

Wzdrygnęła się, chwytając za klamkę, bo właśnie wtedy poczuła ciężar dużej, męskiej dłoni na swoim kościstym ramieniu. Próbowała nieudolnie wyrwać się z uścisku, ale jego siła tylko się zwiększyła. Westchnęła, zdając sobie sprawę, że jest zupełnie bezbronna i na przegranej pozycji.
- Ładnie pachnie - pomyślała i wywróciła oczami, niemal natychmiast karcąc się w myślach za bycie tak oczywistą, jak mają w zwyczaju inne kobiety. Dla niej w mężczyźnie liczył się charakter, a nie zapach perfum, nawet jeśli był to Hugo Boss. Wyraźna piżmowa nuta przemieszana z kardamonem, którą wyczuwała w powietrzu sprawiła jednak, że tej nocy postanowiła złamać zasady i odwróciła się do aroganckiego nieznajomego, który okazał się jej mniej nieznany, niż przypuszczała.
- Harry? - wyszeptała zdumiona. Cholera, on tak dobrze pachniał. Zbyt dobrze, aby ktokolwiek, zwłaszcza pijany, mógł trzeźwo myśleć w jego obecności. Nawet ona. - Wychodziłam - rzuciła, spuszczając wzrok i ukrywając swoje zniewalające, kocie oczy za starannie wytuszowanymi, czarnymi rzęsami.
- Zauważyłem - powiedział, wskazując na trzymany w dłoniach czarny płaszcz. Uniosła brwi niemo pytając go o powód. - Też wychodzę. - Wzruszyła ramionami, patrząc na niego beznamiętnie. Skrzętnie ukrywała wszystkie emocje pod maską obojętności, jakby pokazanie mu jaka jest, miało zabrać jej cząstkę samej siebie. - Podobno jesteś Lily - dodał, gdy zbiegali po schodach, nie przejmując się późną porą i tym, że mogą kogoś obudzić.
- Och, interesujesz się mną. - Dziewczyna uśmiechnęła się, ciesząc w duchu z ciemności, dzięki której jej reakcja pozostała niezauważona. Nagle Harry wyminął ją i pchnął masywne drzwi, pozwalając przekroczyć próg jako pierwszej. - Dżentelmen - prychnęła, na co chłopak zareagował niepohamowanym śmiechem. Była taka przewidywalna w swojej nieprzewidywalności.

Wyciągnął z kieszeni zimowego płaszcza papierosy i zarzucił go na ramiona trzęsącej się z zimna dziewczyny. Miała na sobie jedynie niesfornie podwijającą się, przylegającą tak perfekcyjnie do jej chudego ciała jakby była szyta na miarę, krótką sukienkę. Odcień materiału wskazywał, że oboje musieli lubić czerń.
- Lily? - Cicho wypowiedział jej imię, po czym odpalił papierosa i wyciągnął prawie pustą paczkę w jej kierunku.
- Nie palę - odpowiedziała chłodno, krzywiąc się przez dym papierosowy lecący wprost na nią. Nie znosiła palaczy. Jeszcze jeden powód, żeby nie lubić Harrego, pomimo tych jego loczków i dołeczków w policzkach, i pomimo uśmiechu, który skradł już niejedno serce. Gdy ich spojrzenia się spotkały, niemal natychmiast zaczęła z udawanym zainteresowaniem przyglądać się gwiazdom. - Są piękne.
Uniósł kącik ust zadowolony, że przyłapał ją na patrzeniu na niego, choć tak bardzo starała się nie pokazywać mu, jak bardzo nie jest jej obojętny i również spojrzał w niebo, na którym widocznych było zaledwie kilka świecących punkcików.
- To prawda - powiedział Harry, choć nie obserwował już gwiazd, tylko dziewczynę patrzącą w niebo z rozmarzeniem. - To ona jest piękna - pomyślał i przeraził się swoją myślą. Nigdy nie postrzegał żadnej panny, z którą chciał przeżyć przygodę na jedną noc jako pięknej. Były seksowne. Gorące. Niektóre z nich nawet urocze, kiedy rumieńcem reagowały na jego śmiałe gesty. Wszystkie bardzo ładne, ale o żadnej nie powiedziałby, że była piękna. Każdej z nich brakowało pierwiastka tego czegoś, co miała w sobie Lily. Pewnej magii.

beautiful, but cold {h.s}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz