Przetarła zaspane oczy drobną rączką, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. Wciąż znajdowała się w sypialni Harrego, chociaż miała cichą nadzieję, że wszystko co wydarzyło się wczorajszego wieczora, okaże się tylko złym snem. Pośpiesznie wstała z łóżka, licząc na to, że chłopak nadal śpi, a więc zdoła wymknąć się z jego apartamentu niezauważona. Nie chciała, żeby widział ją tego ranka. Nie myślała wówczas o roztrzepanych włosach, braku makijażu, ani nawet nieświeżym oddechu. Bała się, że dostrzeże na jej twarzy ślady wyschniętych łez i nieprzespanej przez płacz nocy.
Zerknęła na wyciszony telefon. Ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń od zaniepokojonego Zayna, a także kilka desperackich smsów z prośbą o znak, że po wyjściu z imprezy dotarła do swojego łóżka w jednym kawałku i bez towarzystwa.
- Dotarłam do łóżka, ale nie mojego - nasunęło jej się na myśl, gdy wrzucała iPhona do sporej torebki. Nie przeszkadzał jej panujący w niej bałagan, ani nawet ilość zużytych chusteczek, które zajmowały zdecydowanie zbyt dużo przestrzeni. - Poza tym nie jestem w jednym kawałku. Rozsypałam się na więcej, niż kilka.
Postanowiła oddzwonić do przyjaciela dopiero, gdy wyjdzie z mieszkania, żeby przypadkowo, swoim niskim, nieco zachrypniętym głosikiem nie obudzić Harrego.Uchyliła drzwi tak cicho, jak tylko było to możliwe i uśmiechnęła pod nosem, przypominając sobie znienawidzone lekcje baletu, na które posyłała ją mama. Primabaleriny musiały stawiać kroki bezszelestnie, a od ich każdego gestu wymagano wyjątkowej lekkości. Po latach miło było czerpać ze zdobytych z trudem umiejętności.
Kiedy już myślała, że najtrudniejsze ma za sobą, zauważyła Harrego krzątającego się po urządzonej ze smakiem kuchni. W całym mieszkaniu unosił się zapach smażonych naleśników i świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. Nie powstrzymało ją to jednak od kontynuowania planu wymknięcia się niezauważoną. Gdy była już niemalże przy wyjściu, stało się najgorsze, co tylko wtedy mogło. Przystojny brunet odwrócił się, aby zrzucić ostatniego naleśnika z patelni.
- Cześć - powiedział z uśmiechem. Uniósł brwi, widząc jej zakłopotanie. - Nie jestem aż takim złym kucharzem, żeby ode mnie uciekać - zaśmiał się głośno. Miał najpiękniejszy śmiech na świecie.
- Dzień dobry - odpowiedziała prawie szeptem, po czym nieśmiało zbliżyła się do talerza z jedzeniem, które wyglądało wyśmienicie.
- Chciałaś mi uciec? - mruknął Harry wprost do jej ucha. Nawet nie zauważyła, kiedy zdążył zbliżyć się do niej tak bardzo. - Po tym wszystkim co wydarzyło się wczorajszej nocy? - Odsunął przed nią krzesło, aby usiadła, po czym nalał do szklanki słodki nektar.
- Myślałam, że nie chcesz, żebym tu była - powiedziała nieco śmielej, nakładając naleśnika. Chciała sięgnąć po dżem, jednak znajdował się on zbyt daleko, by udało jej się go chwycić. Brunet czym prędzej ją wyręczył, wykorzystując sytuację do muśnięcia opuszkami palców jej drobnego nadgarstka. Była taka chuda.
- Przepraszam - szepnął, a Lily jedynie wzruszyła ramionami, myśląc, iż chodzi mu o niespodziewany dotyk.
- Nie masz za co. - Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Przepraszam za wczoraj. Zachowałem się jak dupek.
- Jesteś dupkiem - zachichotała, widząc jak Harry usiłuje zrobić smutną minę. Nie potrafił jednak się nie śmiać, widząc, że dziewczyna ma odrobinę truskawkowej marmolady na swoim zadartym nosku.
- Jesteś brudna - powiedział śmiertelnie poważnie.
- Brudna?
- Na nosie - wyjaśnił, przejeżdżając po nim palcem, który następnie oblizał.
- Jesteś obrzydliwy! - Lily zrobiła zdegustowaną minę.
- Może skończmy z nieprzyjemnymi epitetami i zajmijmy się jedzeniem moich pysznych naleśników - zaproponował, wkładając kawałek puszystego ciasta do ust.To był dla niego pierwszy raz od wyprowadzki z rodzinnego domu, kiedy nie jadł śniadania sam. To był dla niego pierwszy raz, kiedy nie wyrzucił dziewczyny z mieszkania zaraz po przebudzeniu. To był dla niego pierwszy raz, kiedy spał na sofie, bo jego łóżko zajmowała tak krucha i drobna istotka, jak Lily. To był dla niego pierwszy raz, kiedy smażył dla kogoś naleśniki.
- Więc jesteś dziewicą - zaczął dalszą rozmowę dość niezręcznie.
- Myślałam, że już przestaliśmy z nieprzyjemnymi określeniami - powiedziała tak chłodno, że przeszedł go dreszcz. Była poirytowana.
- Nie jesteś natomiast architektką - kontynuował mimo tego, że gdyby wzrok jego nowej znajomej mógł zabijać, za kilka dni odbyłby się jego pogrzeb. - To nie nieprzyjemne określenie - usprawiedliwił się,
- Będę - odpowiedziała zdecydowanie, po czym upiła odrobinę soku.
- Marzysz o tym, ale nie jesteś nawet studentką architektury.
- Nie? - zdziwiła się.
- Przestań kłamać. Masz szesnaście. Może siedemnaście lat - powiedział po dłuższym namyśle, a ona odpowiedziała mu śmiechem. Zupełnie jakby powiedział coś zabawnego.
- A ty? - Postanowiła nie wyprowadzać go z błędu.
- Ja?
- Ile masz lat? - spytała go, nadal świetnie się bawiąc.
- Dwadzieścia jeden - odpowiedział.
- I zamierzałeś przespać się z szesnastolatką? - W jej głosie było słychać pewnego rodzaju rozczarowanie. - Chyba nie muszę ci mówić, jak nisko upadłeś - zachichotała, zajadając się naleśnikiem. Zauważyła, że zaczął się denerwować. Przymrużył lekko oczy, zacisnął wargi i wstrzymał oddech. Czuła, że ma ochotę coś powiedzieć.
- Nie sypiam z dziewicami - odgryzł się Harry, a Lily wciągnęła ostro powietrze. - Zazwyczaj - dokończył po chwili milczenia, po czym wstał i podszedł do szatynki, aby, jak dżentelmeni mają w zwyczaju, bezgłośnie odsunąć jej krzesło. Zdawał się mieć dwie osobowości. Był jednocześnie tak wulgarny, że przebijał chyba wszystkich mężczyzn, jakich znała Lily i jednocześnie tak uprzejmy i szarmancki, że nie można było się w nim nie zakochać.- Nie wiesz co tracisz, czekając na księcia z bajki - szepnął, kiedy odwróciła się już do niego. Znajdował się tak blisko niej, że mógł zobaczyć każdą, nawet najmniejszą zmarszczkę, a także zainteresowanie w jej spojrzeniu. - Ale mogę ci to uzmysłowić.
Chciał pocałować ją w usta, lecz w ostatniej chwili dziewczyna cofnęła się.
- Dopóki nie będziesz moim księciem z bajki, możesz tylko o mnie pomarzyć - rzuciła, podnosząc swoje rzeczy z podłogi i zwiększając dystans między nimi. Zmierzała w kierunku drzwi, nawet na niego nie patrząc. Zatrzymała się tylko na moment, aby narzucić na siebie zimowy płaszcz Harrego, przesiąknięty zapachem papierosów i jego perfumami.
CZYTASZ
beautiful, but cold {h.s}
FanfictionByła niczym płatek śniegu. Tak samo piękna, ale równie zimna.