3: Nie potrzebuję twoich pocałunków

103 15 2
                                    

Mężczyzna z kawiarni, który przyprawiał ją o zawroty głowy i szybsze bicie serca, stał przy ścianie na drugim krańcu pokoju, jednak doskonale widział krępującą sytuację, która miała miejsce chwilę temu.

Lily, dziewczyna z kawiarni, całowała się z Zaynem, chłopakiem z... to raczej nieistotne w tej historii. Harry przyglądał się parze z oddali, gdy niespodziewanie niedawno poznany, ale już bliski kumpel, wpił się w usta drobnej czarnulki. Zaśmiał się pod nosem z jej niewinności, gdy tylko zauważył, jak bardzo jest skrępowana tym czułym gestem. Podejrzewał, że są razem i zabolało go wspomnienie jego ostatniej rozmowy z Zaynem, podczas której opowiadał mu o pełnej sprzeczności wielbicielce książek, która nie lubi kawy, a mimo to przesiaduje w kawiarni. Przyjaciela bawiła ta fascynacja nieznajomą i jej nienawiść do małej czarnej, wspomniał nawet wówczas o jakiejś Lily, ale nie powiedział, że są razem. Wyglądało na to, że nigdy mu niczego nie mówił.

Poirytowany tym odkryciem posiadacz burzy brązowych loków chwycił skórzaną ramoneskę i z zamiarem wyjścia z mieszkania Zayna, skierował się w kierunku pary, stojącej mu na drodze.

Widział jak brunetka ze złością patrzy na chłopaka, który skradł jej pocałunek, jednak dostrzegł w tym namiętność, a nie inne emocje, jakich wówczas doświadczyła. Nieśmiało podszedł bliżej, miał przedostać się po cichutku, niezauważony, nagłe zniknięcie wytłumaczyć następnego dnia bólem głowy, a nie złamanym sercem, ale wtedy ich równie piękne, szarozielone oczy się spotkały i poczuł, że nie może tak po prostu odejść.

- Harry! - krzyknęła dziewczyna, wyplątując się z trudem z objęć mulata. Była zupełnie inna, niż wtedy, gdy ujrzał ją po raz pierwszy. Jej twarz zdobił mocniejszy makijaż, włosy były w nieładzie, a twarz zdobił uśmiech. Zniknął też ten dziwny, bijący od niej wtedy chłód, którym mogłaby zamrozić niemalże każdego faceta, gdyby tylko miała na to ochotę.
- Cześć - mężczyzna odpowiedział jej, zachowując dystans, który po chwili został zburzony, gdy jego rozmówczyni niespodziewanie rzuciła się mu w objęcia, aby po chwili dać mu buziaka w policzek. Spojrzał na nią zdumiony, a ona tylko wzruszyła ramionami. Mógłby uzasadnić jej przyjacielski nastrój alkoholem, jednak mógł stwierdzić, że nie wypiła wystarczająco, by sprawił, aby była tak odważna.
- Normalnie się tak nie zachowuje. - Brunetka z uśmiechem wbiła swój łokieć w brzuch Zayna, jednak on postanowił kontynuować: - Normalnie jest bardziej...
- Chłodna? - wyrwało się Harremu.
- Wolę określenie zdystansowana - odezwała się, łapiąc ubranego na czarno towarzysza pod rękę i ciągnąc w kierunku kuchni, w której znajdowały się piwa. Zanim odeszli dalej, dogonił ich ledwo przedostający się przez dudniącą muzykę krzyk Zayna:
- Harry, musimy porozmawiać.
- O nie, nie możesz do niego iść. - Brunetka jeszcze mocniej przylgnęła do jego ramienia.
- Czemu? - Próbował bezskutecznie uwolnić się z jej uścisku. - Twój chłopak pewnie chce mnie ostrzec, bym trzymał się od ciebie z daleka.
- Mój chłopak? - zachichotała, zupełnie jakby powiedział coś śmiesznego.
- Zayn.
- Mój chłopak - zaśmiała się ponownie - zalał wczoraj rano twój numer telefonu. Kawą - dodała, krzywiąc się.
- Chciał uratować cię przed natrętnym fuckboyem.
- Trzeba mnie przed tobą ratować?
- Masz chłopaka - wskazał na Zayna, który obserwował ich z niezadowoloną miną. - Uratuje cię, nawet jeśli nie będziesz tego chciała.
Czuła, że nowy znajomy czyta z niej, niczym z otwartej księgi, a ona powoli przestaje być dla niego zagadką. Dostrzegł w niej chęć bycia niezależną i niechęć do rycerzy, którzy nieproszeni przyjeżdżają na ratunek. Taki właśnie był Zayn. Książę na białym rumaku, który próbuje nieustannie ratować ją od facetów i problemów, a w rezultacie przyciąga ich jeszcze więcej. Przyciąga oczywiście problemy. Facetów raczej odstrasza.
- Nie będę chciała? - zapytała Harrego po chwili milczenia.
- Myślę, że jeszcze zechcesz mojego towarzystwa. - Nachylił się tak blisko, że ich usta dzieliły tylko milimetry, po czym odsunął prędko, pozostawiając dziewczynę oniemiałą, jej oczy zamknięte, a usta nietknięte. Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc jego słów, zachowania, ani tego w jaki sposób na nią działał.
- Nie zechcę - prychnęła, odsuwając się od mężczyzny i udając, że wszystko to, co dzisiaj się wydarzyło, było tylko grą. - Nawet do ciebie nie zadzwoniłam - zaśmiała się wrednie.
- Bo zalałaś numer - zauważył z uśmiechem na twarzy. Nie podejrzewał, że wyprowadzenie brunetki z równowagi przyjdzie mu z taką łatwością. Zauważał drobne rzeczy, które zdradzały jej zainteresowanie nim i brak zainteresowania Zaynem. Teraz już doskonale wiedział, jak powinien grać, żeby zaciągnąć ją do łóżka. Udawać, że to on wcale nie jest zainteresowany równie dobrze, jak udaje ona.
- Mój chłopak. - Tym razem starała się ukryć kłamstwo i towarzyszący mu uśmiech, patrząc w podłogę, zamiast w oczy znajomego, który jeszcze do niedawna był tylko nieznajomym.
- Czyli przyznajesz, że zadzwoniłabyś, gdyby nie on? - uniósł brew wyraźnie rozbawiony sytuacją.
- To nie jest mój chłopak - odburknęła zmęczona kłamstwami, powoli oddalając się od irytującego, lecz zarazem pięknego mężczyzny. - A ja dziś w nocy będę bardzo głośno krzyczeć imię któregoś z nich - wskazała na bawiących się przystojnych, umięśnionych i z pewnością zainteresowanych spędzeniem wspólnej nocy chłopców. - Nie potrzebuję ciebie ani twoich pocałunków. Ani teraz, ani nigdy.

beautiful, but cold {h.s}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz