Rozdział 10

246 28 6
                                    

doberek!
jako że moja ukochana missAxr jest na chwilowym betowym urlopie, to jeśli ktoś ma ochotę na dłubanie w tekście wieczorami, dajcie znać!
ps. dzięki mariposie za rzucenie okiem

xoxo

____________________

— Dziękujemy. — Hermiona odebrała od Fiołka tacę z kawą oraz gorącą herbatą i postawiła ją na stolik w salonie, gdzie usiedli z Ronem. Draco wcześniej zostawił kilka polan w kominku, które Granger podpaliła za pomocą różdżki i posadziła Weasleya niedaleko ognia, aby nieco wysechł.

Nie wiedziała, jak zareagować na jego obecność. Przez kilka sekund stała nieruchomo. Dopiero kiedy Ron pomachał do niej niezręcznie, otrząsnęła się i nakazała bramie go wpuścić. Potruchtał od razu pod dach werandy.

Przytuliła go na powitanie. Mocno.

Mimo niewygodnych liścików zobaczenie go po wojnie było czymś cudownym. Zdawało się, że był teraz szerszy w ramionach. Jego cera była nawet lekko opalona, co zawdzięczał podróżom międzynarodowym ze swoją drużyną Quidditcha. A co najważniejsze, uśmiechał się szeroko. Dlatego Hermiona nie mogła zwalczyć swojego uśmiechu, kiedy usiadła w fotelu naprzeciwko.

— Długo ci zajęło zobaczenie się ze mną — powiedziała, chwytając za swoją filiżankę.

Ron tarł swoje dłonie o siebie, aby szybciej je rozgrzać.

— Miałem kilka spraw, byłem chory po drodze... — westchnął. — Ginny wspominała mi, że nie pamiętasz niczego sprzed pięciu lat. Podobno ostatnie, co masz w głowie to nasza wyprawa? Jak się czujesz?

— Och, wspomnienia wracają stopniowo. Jednego dnia mogę mieć kilka przebłysków, a potem mój umysł wycisza się. Teraz od dobrych kilku dobrych dni nie przypomniałam sobie nawet sekundy. Ale teraz czuję się dobrze.

— Musiałaś się nieźle zdziwić teraźniejszą sytuacją, co? — zapytał Weasley, rozglądając się po ścianach salonu.

Nigdy wcześniej tu nie był?

Hermiona odstawiła filiżankę na blat i założyła nogę na nogę, prostując się nieświadomie. Podążała za wzrokiem Rona.

— To prawda. Gdyby Harry nie przyszedł, nie uwierzyłabym w choćby jedno słowo, padające z ich ust — odpowiedziała. Kilka minut z Weasleyem potwierdziło, że coś dziwnego wisiało w powietrzu między nimi. — Nigdy nie sądziłam, że znajdę się tutaj. Dosłownie i w przenośni.

— Całkiem nieźle to wygląda — mruknął Ron, wskazując na ścianę z kominkiem.

— Nie byłeś tu wcześniej?

— Nie licząc wojny? Może dwa razy?

Komentarz o wojnie wywołał nieprzyjemny dreszcz na ramionach Hermiony. Odruchowo zagryzła wnętrze policzka.

— Dość skromna ilość jak na pięć lat.

— Częściej spotykamy się u Harry'ego i Ginny. Czasami na meczach. Kilka razy u mojej mamy — wyjaśnił. Zauważyła, że zaczął omijać jej wzrok. Salwa pytań utknęła gdzieś w gardle Granger, ale wahała się, czy zadać którekolwiek z nich. — Ostatnio dużo też mijaliśmy się przez nasze prace.

— Słyszałam już, że jestem pracoholiczką — rzekła z nieśmiałym uśmiechem. W nerwowym geście założyła loki za swoje uszy.

— Hermiona, ty w Hogwarcie byłaś już pracoholiczką — powiedział w pełni poważnym tonem Weasley. — Nigdy potem nie widziałem dzieciaka, który jest uzależniony od pracy.

Jak rozkochać w sobie Hermionę Granger? I to po raz drugi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz