Rozdział 11

246 30 6
                                    

missAxr: beta, pomoc merytoryczna: mariposa;chyba będziemy zmieniać czas publikacji na soboty, xoxo

__________________________________

Oblana krwistym rumieńcem Hermiona poderwała się z kanapy. Jej miękkie nogi drżały, zupełnie jakby były niestabilne i niegodne zaufania. Otrzepała swój płaszcz, prostując przy okazji zagięcia. Przeszła na drugą stronę stolika kawowego, który zaczął służyć jako bariera między małżonkami. Z przejęciem i wielkim wyrzutem spojrzała na Malfoya, który wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.

— Ty... — westchnęła ciężko między głębokimi wdechami. Pochyliła głowę i spojrzała na Draco spod rzęs. — Nie wiem, co sobie wyobrażasz, ale to, co zrobiłeś, jest kompletnym przekroczeniem granic — wyrzuciła z siebie zachrypniętym głosem.

Odpowiedział jej głośny śmiech.

Mężczyzna stał rozluźniony przy oparciu sofy, z dłońmi schowanymi w kieszeniach płaszcza oraz rozpromienionym wzrokiem.

— Przecież cię nie zjem, Granger.

— Byłam przerażona!

— Podekscytowana — poprawił ją Malfoy.

— Dlaczego robisz takie rzeczy?

Obojętnie wzruszył ramionami.

— Taki nasz zwyczaj.

Fuknęła z frustracji. Prędko schowała twarz w dłoniach, wypuściła powietrze z płuc i zaczesała burzę loków do tyłu. Przyglądanie się temu obrazowi sprawiało Draco wielką przyjemność. Skrzyżował ramiona na torsie i uśmiechał się szeroko. Po chwili ciszy zerknął na stojący przy ścianie zegar.

— Jesteśmy spóźnieni.

— Na co? — spytała Hermiona, marszcząc przy tym brwi.

— Jeśli stąd nie wyjdziemy, nigdy się nie dowiesz.

W salonie spędzili kolejne minuty na negocjacjach.

Obiecał, że nie powtórzy tego dziś.

Ona obiecała, że nie będzie uciekać, jeśli będzie się zachowywał.

Brzmiało to komicznie, jednak było koniecznością, aby wyszli na zewnątrz. W końcu skapitulowała, ale wciąż była w szoku.

Powietrze było niezwykle chłodne. Para wodna wydobywała się z ust z każdym wydechem, zostawiając kłęby na tle smug światła z podwórkowych latarenek. Choć te i tak nie zdawały się na wiele. Należało wytężać wzrok i patrzeć pod nogi, aby nie potknąć się na ścieżce. Poruszali się w tempie niespiesznego spaceru. Za prośbą Hermiony kilka kroków od siebie. Dziewczyna szła markotnie, obejmując się ramionami zarówno z zimna, jak i dla zwiększenia komfortu. Natomiast Malfoy wciąż trzymał dłonie w kieszeniach, pozwalając sobie zadzierać głowę i zerkać na gwiazdozbiory, które zdawały się być wyraźniejsze niż zwykle.

— Naprawdę myślałaś, że cię skrzywdzę? — zapytał niespodziewanie. Granger spojrzała na niego niemrawo.

Zadziwiające, że naprawdę postanowiła przeanalizować jego pytanie.

Zrobili kilka kroków naprzód. Piach trzeszczał pod ich butami. Ciepłe światła latarni powoli znikały za nimi. Zmierzali w kierunku furtki, która prowadziła za posiadłość do zagajnika i polany.

— Nie. Zadziałała adrenalina. Ale i tak wciąż sądzę, że nie powinieneś był tak się zachować — wymamrotała po zastanowieniu.

W odpowiedzi Malfoy skinął głową, wciąż jednak zapatrzony w nieboskłon. Hermiona zmarszczyła brwi i podążyła za jego wzrokiem, szukając punktu na wieczornym niebie, który przykuł uwagę Draco.

Jak rozkochać w sobie Hermionę Granger? I to po raz drugi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz