Rozdział 1

42 2 27
                                    

Pov Mateo. 

- Mamo po co mamy się do nich przeprowadzać ? Nie możemy zostać w Anglii ? 

- Nie przeprowadzamy się do Hiszpanii i kropka a teraz wsiadaj do auta. 

Jacyś panowie w czarnych garniturach zabrali nasze bagaże a nam polecili wsiąść do czarnej G klasy. Tak też zrobiliśmy na przednim siedzeniu za kierownicą siedział jak się domyślałem mój ojczym. Był to dobrze zbudowany brunet o niebieskich oczach. Wydawał się sympatyczny jednak nie byłem co do niego przekonany. 

-Cześć skarbie.-przywitał się mężczyzna po czym się pocałowali. 

Następnie mężczyzna zwrócił się do mnie. 

-Witaj Mateo jestem Harry.-przywitał się z tym samym uśmiechem co do mojej mamy. 

-Dzień dobry.  

Kiedy zatrzymaliśmy się na posesji gigantycznej willi zastanawiałem się czy na pewno Harry nie pomylił domów jednak nie. 

-Diego jest w domu ?-zapytała moja mama. 

Zastanawiałem się kim jest chłopak o którym wspomniała jednak długo nie musiałem czekać na odpowiedz. 

- Och no tak zapomniałem ci wspomnieć Mateo. Diego to mój syn jest rok od ciebie starszy ale będziecie chodzić do tej samej szkoły. Jest na treningu powinien wrócić za godzinę jest kapitanem drużyny hokejowej.-powiedział z dumą  mężczyzna. 

Nie no świetnie nowy dom szkoła ludzie i jeszcze mam brata. Patrząc na jego ojca zakładałem że będzie tak samo miły więc w sumie tego się akurat nie obawiałem. Harry oprowadził nas po domu i pokazał gdzie są nasze pokoje. Każda pokój miał własną łazienkę co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Do tego dom miał siłownię lodowisko podejrzewam że do treningów jego syna salę kinową i jeszcze milion innych rzeczy. 

Usiedliśmy w salonie przy dużym stole do posiłku przygotowanego przez kucharkę. Wszystko było inne u nas zawsze razem przygotowywaliśmy posiłki świetnie się przy tym bawiąc a tu siadasz i wszystko podstawiają ci pod nos. 

Rozmowę rodziców przerwało trzaśnięcie drzwi i kroki. 

-Diego opanuj emocje i przestań trzaskać drzwiami. -powiedział spokojnie jego ojciec. 

Po chwili w progu salonu znalazł się chłopak a ja na chwilę zamarłem był nie ziemski. Brązowe włosy które były nie dbale roztrzepane niebieskie oczy które były po prostu martwe i opalona skóra do tego jeszcze torba którą miał na ramieniu to wszystko sprawiało że mogłem patrzeć na niego godzinami a przynajmniej tak myślałem. Diego rzucił torbę z hukiem na ziemię i zdjął buty po czym spojrzał na nas. 

- Witaj Diego.-przywitała się moja mama. 

Nic nie odpowiedział tylko spojrzał na ojca. 

-Synu to jest Kylie moja  narzeczona a to jej syn Mateo od dzisiaj będą mieszkać z nami. 

-Co kurwa ?-powiedział po chwili milczenia. 

-Słownictwo. 

Nagle poczułem coś na kolanie. Gwałtownie się podniosłem wywracając się. Obok krzesła siedział doberman ale nie taki mały sięgał mi co najmniej do pasa. 

-Astro chodź. -przywołał psa Diiego patrząc na mnie nie przyjemnie. 

Pies do niego podszedł a chłopak jak gdyby nigdy nic go przytulił i pogłaskał. Usiadłem z powrotem na krześle. To było słodkie w sumie   że kiedy przyszedł wszystko robił chaotycznie i mało ostrożnie a do psa był tak delikatny. Moja mama podeszła do chłopaka z zamiarem przytulenia go na powitanie jednak on się cofną unikając tego. Kylie od razu spuściła ręcę wzdłuż ciała zakłopotana. 

-Jak było na treningu ?-zapytał Harry. 

-Idiotycznie. Nikt oprócz Nicolasa nie umie tam grać. 

-Na pewno nie było tak źle.-powiedziała moja mama. 

- Dwójka idiotów zderzyła się pięć razy w ciągu godziny przez co kolejna trójka się o nich wywaliła. Na zrobienie jednego kółka ja potrzebuje sześć sekund Nicolas tak samo a pozostali trzydzieści. Dwójka debili się jeszcze pobiła do tego stopnia że rozdzielała ich cała drużyna plus pięciu trenerów. Trener po tym stwierdził że on ma dość i że kończy trening wcześniej. Oczywiście że nie było tak źle. 

Ja i moja mama patrzyliśmy na chłopaka który pił właśnie red bulla jak na kosmite tylko on i Harry jakoś nie koniecznie się przejęli. 

-Diego zacznij w końcu normalnie jeść przez ostatni tydzień praktycznie nic nie jadłeś żyjesz na samych energetykach.-upomniała go starsza kucharka. 

Ojciec od razu podniósł wzrok na syna wydawał się za niepokojony. 

- Diego chcesz znowu powtarzać sytuacje z tamtego roku ?-zapytał. 

-Nie. 

-To proszę normalnie jeść. 

- Mhm.-mruknął. 

Zajął miejsce obok Harrgo lustrując mnie jeszcze zimnym spojrzeniem od którego lekko zadrżałem. Astro położył głowę na kolanach chłopaka. 

-Jutro mamy mecz.-oznajmił bardziej w stronę mężczyzny. 

-Świetnie przyjedziemy obejrzeć.-powiedział. 

-Mhm idę na lodowisko. 

Jak powiedział tak zrobił i po chwili znikną za drzwiami do zejścia do piwnicy. Dopiero kiedy wyszedł mój organizm się opanował jak można być tak hot ?! 

Niby miałem iść spać jednak wizja Diego grającego w hokeja była silniejsza. Cicho zszedłem do pomieszczenia w którym mieściło się lodowisko. Przyczaiłem się na schodach tak aby mnie nie widział. Nigdzie go nie widziałem jednak światła były zaświecone więc gdzieś tu musiał być. 

-A ty tu po co ? 

Nie jestem takiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz