Rozdział 10

50 3 0
                                    

Wyciągnęłam ostatnią kreskę białego proszku i wytarłam ręką krew , która leciała mi z nosa.

Usłyszałam dzwonek do drzwi na co wstałam z krzesła. Otworzyłam je powoli i zobaczyłam tam Ryana.

- Czego chcesz? - zapytałam.

- Masz przeprosić Tess - odparł brunet.

- Nie będę jej za nic przepraszać - prychnęłam.

- Przeprosisz ją albo...

Przyparł mnie do ściany i przyłożył nóż do gardła.

- O czyli to twoja stała taktyka? - zapytałam.

- Teraz powiedzi mi ile sobie wyciągnęłaś? Dwie czy trzy kreski?

- Stul pysk!

Poczułam jak ostrze wbija się mocno w moją krtań.

- Twoi rodzice wiedzą , że ich córeczka jest puszczalską ćpunką?

Nie daj się sprowokować.

- Nie masz prawa mówić o mojej rodzinie!

- Chociaż nie... Matka pewnie też ćpunka.

I to wystarczyło. Przywaliłam mu z pięści prosto w twarz. Zatoczyl się do tyłu i prawie by spadł ze schodów gdyby nie przytrzymał się barierki. Z nosa leciało mu pełno krwi.

- Nie masz prawa tak o niej mówić! Rozumiesz kurwa?!

- Ty suko!

Podszedł do mnie szybko ale usłyszałam jak ktoś odbezpiecza pistolet. Zobaczyłam Victora. Musiał za mną jechać.

- Odsuń się od niej - odparł stanowczo mierząc w niego.

Ryan jak posłuszny pies odsunął się ode mnie.

- Wypierdalaj i zapomnij o naszej współpracy! Nie będę ci pomagała podczas tego gdy ty wyzywasz moją matkę od ćpunki.

Chciałam się na niego rzucić ale Victor w odpowiednim momencie mnie zatrzymał.

- Spokojnie , Daphne.

Brunet zaczął schodzić po schodach.

- Nie odpuszczę ci tego Hughes.

Gdy zniknął z naszego pola widzenia z moich oczu wypłynęły pojedyńcze łzy. Nie kontrolując swoich ruchów przytuliłam się do chłopaka. Chyba był nieco...zaskoczony? Ale zaraz po tym objął mnie mocno.

- Nie płacz , proszę nie płacz.

Złożyłam dłoń w pięść i zacisnęłam ją na czarnej bluzie Victora.

- Czemu wszyscy mają mnie za ćpunkę? Ja nigdy nie chciałam ćpać ale mi to pomaga... Ja... Obiecałam sobie , że taka nie będę.

- Spokojnie , nie płacz.

- Nie chcę już taka być , nie chcę już brać.

Victor powoli odsunął się ode mnie.

- Mam pomysł.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem.

- Ogarnij się , będę czekał na dole.

- Ale...

- Nie przyjmuje odmowy - uśmiechnął się po czym zszedł po schodach.

Weszłam do mieszkania i wzięłam głęboki wdech. Wkroczyłam do łazienki , umyłam twarz , zrobiłam makijaż i ubrałam się w czarną krótką obcisłą sukienkę , a na to zarzuciłam czarne futro. Założyłam do tego jeszcze kozaki. Kiedy byłam już w pełni gotowa zeszłam na dół i zobaczyłam tam chłopaka , który opierał się o swój samochód. Gdy mnie zobaczył zagwizdał na co się zaśmiałam.

- Dobra jedziemy - odparł otwierając mi drzwi do auta.

Podziękowałam mu i weszłam do środka. Gdy Victor zajął swoje miejsce i odpalił samochód zapytałam:

- To gdzie mnie zabierasz?

- Zobaczysz ale na pewno ci się spodoba.

Po jakiś 30 minutach drogi byliśmy na miejscu. Wyszliśmy z auta , a Victor zakrył mi oczy swoją dłonią.

- Hej , co ty wyprawiasz? - zaśmiałam się.

- Nie podglądaj - uprzedził mnie.

Poszłam za jego zaleceniami i pozwoliłam mu się prowadzić do wejścia budynku. Po tym jak potknęłam się dziesięć razy w końcu Victor opuścił dłoń , a ja otworzyłam usta w szoku.

- Strzelnica? Ostatni raz byłam tu jakieś pięć lat temu.

- Jesteś zadowolona , tak mam to odbierać? - zapytał.

- Tak...Boże. - odparłam. - Dziękuję! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję przytulając go.

Po chwili odsunęłam się od niego ale tylko po to by wziąść słuchawki na uszy , które mi podał. Uśmiechnęłam się i natychmiast wzięłam broń i ją odbezpieczyłam. Ustawiałam się w odpowiedniej pozycji i oddałam strzał. No super ledwo trafiłam w tarczę.

- Co tak słabo? - zapytał Victor.

- No to może teraz ty co? - zaśmiałam się.

- A bardzo chętnie.

Założył słuchawki na uszy , zajął moje miejsce i oddał strzał. Zobaczyłam, że trafił prawie w sam środek.

- Dobra koniec tego , patrz na to - powiedziałam pewna siebie.

Ustawiłam się i nacelowałam w sam środek tarczy. Skup się. Oddałam strzał a kulka wleciała w sam środek tarczy. Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka i podrzuciłam pistolet w dłoni.

- No to teraz słucham twojej taktyki.

- Nie mam żadnej - wzruszyłam ramionami. - Poprostu wyobraziłam sobie , że to Ryan.

- Aż tak cię wkurwił?

- Tak , bo dosłownie powiedział ,że moja matka jest ćpunką i chodzi wszędzie z tą swoją szmatą i kazał mi ją przeprosić - prychnęłam.

- Przeprosić? Za co? - zapytał zainteresowany.

Usiadłam na krześle , które znajdowało się za chłopakiem.

- Bo złamałam jego suce kość udową.

Victor pokręcił głową a chwilę potem wybuchnął głośnym śmiechem. Gdy się uspokoił spojrzał na mnie , a ja posłałam mu spojrzenie pełne politowania.

- Z resztą nie chcę o tym rozmawiać - szepnęłam. - Dziękuję , że mnie tu zabrałeś , chociaż na chwilę odciągnęło mnie to od...Tego co się teraz dzieje.

Uśmiechnęłam się smutno do niego co odwzajemnił.

- To co druga runda?

Uśmiechnęłam się szerzej i przytaknęłam.

- Oczywiście.

Nothing For YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz