Rozdział 13

69 3 1
                                    

Impreza mijała dobrze. To znaczy było zwyczajnie ale okej. Chociaż na czas imprezy mogłam się odciąć od tego co ostatnio się działo.

Wypiłam kieliszek wódki i oznajmiłam przyjaciołom , że idę do toalety i , że zaraz wrócę. Gdy już się tam znalazłam weszłam do kabiny , zamknęłam się i osunęłam się na podłogę. Boże jak to boli. Odpięłam gorset , zobaczyłam , że skóra na brzuchu obtarła mi się do krwi i powstały małe siniaki. Do niczego się nie nadaje. Nawet w jebanym gorsecie nie mogę wytrzymać. Schowałam twarz w dłonie. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Przestań. Starałam ją natychmiast i sięgnęłam po telefon. Zdjęłam z niego case , a ze środka wypadła moja żyletka. Nie rób tego będziesz żałować. Wzięłam ją do ręki, oparłam nadgarstek o kolano. Przełknęłam ślinę i zacisnęłam mocno wargi.Przejechałam lekko ostrzem po skórze. Znowu to robisz.. Jedna kreska.Druga.Trzecia.Czwarta.Piąta.Szósta. Siódma i cholerny ból. Z ran leciało tylko trochę krwi , bo cięcia nie były głębokie. A powinny być , bo na takie zasługiwałam. Mam dość już tego jaką wyglądam , mam dość tego jak bardzo się nienawidzę ,mam dość tego co się ze mną dzieje. Bolało , ale na taki ból zasługiwałam. Odłożyłam zakrwawioną żyletkę na płytki i jęknęłam z bólu. Podniosłam się powoli z płytek podpierając się ściany. Spowrotem zapięłam ciasno gorset , zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z kabiny. Podeszłam do umywalki i obmyłam szczypiące rany wodą. Wzięłam ręcznik papierowy i mocno docisnęłam go do skóry. Kurwa. Wyrzuciłam papier i wyjęłam korektor z torebki modląc się aby do łazienki nie wszedł nikt z moich przyjaciół. Nałożyłam dużo korektora na rany i go wklepałam ręką. Umyłam ręce , zebrałam się i wyszłam z toalety. Ruszyłam w stronę reszty nakładając uśmiech na twarz. Wzięłam kieliszek wódki i przyłożyłam go do ust.

- No to Daphne opowiadaj o tym swoim Ryanie - odparła Laura.

Na słowa , który padły z jej ust zakrztusiłam się alkoholem. Lay poklepała mnie po plecach , a ja odkaszlnęłam parę razy.

- Zacznijmy od tego , że on nie jest mój to po pierws...

- Nie jestem ale pewnie byś chciała , abym był.

Usłyszałam głos zza pleców. Odwróciłam się powoli. Zobaczyłam bruneta , który uśmiechał się z kpiną w moją stronę.

- Co ty tu kurwa robisz?! - krzyknęłam.

Wstałam ze swojego miejsca i popatrzyłam na Ryana z chęcią mordu w oczach. Ten tylko zaśmiał się pod nosem.

- Bawi cię coś?

- Tutaj nie będziemy rozmawiać , kochanie.

- Uuuuu - usłyszałam krzyki od przyjaciół.

Kochanie?

- Ciebie pojebało do reszty!

Chłopak pociągnął mnie za nadgarstek w stronę wyjścia , a ja poczułam ból ran na co syknęłam. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz zerknęłam kątem oka na chłopaka. Super. Jego ręka była cała ujebana w korektorze.

- Co do cholery... - mruknął i szybko uniósł mój nadgarstek tak , że zobaczył to co sobie zrobiłam.

Przełknęłam ślinę. Błagam niech mnie ktoś stąd zabierze.

- Pocięłaś się. Nie wierzę kurwa.

- Chuj cię to obchodzi.

Brunet prychnął.

- Obchodzi mnie tylko i wyłącznie dlatego , że jak cię kurwa zamkną w jakimś psychiatryku to nie będziesz mi już przydatna , a co za tym idzie twoja matka...

- Przestań. Przestań - wymamrotałam. - Przestań to robić.

Chłopak zaśmiał się i zmienił miejsce tak , że teraz był za moimi plecami. Przybliżył się blisko mnie , a jego ciepły oddech musnął moją szyję.

- Będziesz się mnie słuchać , czy tego chcesz czy nie. Bo to co się z tobą stanie jest zależne ode mnie.

Moje ciało przeszedł drzescz.

- Wystarczy jedno moje słowo , a ciebie już nie będzie. Znikniesz. Tak jak William.

- Nie mów o nim , nie masz prawa!

Znów usłyszałam jego gromki śmiech.

- A co mi zrobisz? Pogrozisz pistoletem?

Przymknęłam oczy. Nie daj się mu sprowokować. Robi to specjalnie.

- Daj mi spokój. Skoro już mamy ze sobą współpracować to chociaż nie wpierdalaj się w moje życie. 

Poczułam jak odsuwa się ode mnie. Odetchnęłam z ulgą. Stanął przede mną i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Jutro o 19 po ciebie przyjadę.

I to było tyle. Odszedł w stronę swojego czarnego motora Kawasaki. Chciał mnie nastraszyć ale mu się to nie uda. Ryan wsiadł na swój motor i zanim założył kask odparł:

- Do zobaczenia.

Założył na siebie kask i gwatownie przygazował na co lekko podskoczyłam. Potem odjechał szybko , a mnie zostawił z natłokiem myśli, z którym już ledwo sobie radziłam.

Nothing For YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz