-Witam cie Hailie.. to będzie dla ciebie bardzo duży szok, ale wysłuchaj mnie do końca. A więc jestem twoim najstarszym bratem i mam na imie Vincent Monet. Masz łącznie 5 braci ale Dylan miał ważne sprawy do załatwienia. Jesteś już z nami troche półtorejroku.. masz 16 lat.. a twoja mama zgineła półtorej roku temu w wypadku samochodowym.
-Słuchamm..? Niech sobie pan nie robi żartów. Takie żarty nie są zabawne.
-Hailie. Wiem że trudno ci w to uwieżyć.. ale miałaś wypadek przy którym bardzo sie potłukłaś i byłaś długo w śpiączce chodź uszytwnienie dalej będzie na twoim barku i biodrze.
Nie czułam żadych usztywnień więc poruszyłam sie nieznacznie i faktycznie czułam coś na biodrze i udzie. Zmarszyłam brwi, to nie może być prawda.
-To.. to.. znaczy że.. moja mama... nie żyje..?
-Niestety Hailie..
-Nie to nieprawda. Wczoraj ją przytulałam i rozmawiałam z nią.
-Hailie.. to nie było wczoraj.. z niewiadomego powodu ale twój mózg usunął wszystkie informacje łącznie z dniem wypadku..
-Nie. Nie. Nie. To nieprawda.- mam łzy w oczach ale musze być twarda więc szybko szczypie sie w udo bardzo mocno i mrugam szybko by łzy nie uleciały.
-Hailiś..- Facet nieznacznie przybliżył sie i przytulił, skąś znałam ten zapach..
-Prosze cię.. płacz, krzycz, przeklinaj ale nie uciszaj tego w sobie.. -powiedział gdy już mnie przytulał od dłuższej chwili.. nie wytrzymałam zaczełam cicho płakać w jego ramionach.
-Shhh spokojnie.. wiem jak to boli.. -szepnął.
Próbowałam jakoś sie nie mazać aż tak bardzo ale.. właśnie straciłam moją kochaną mame.. co ja mam zrobić? To są niby moim bracia? Nie znam tych ludzi.. co ja mam zrobić.. jestem beznadziejna.. może poprostu sie zabije? Nikt nie będze miał problemu.. dołącze do mamy..
-Spokojnie.. damy ci tyle czasu ile będziesz potrzebowała.. -powiedział will zaczełam dostawać drgawek i zapowietrzałam sie orzez płacz. Nie mogłam przestać płakać, panikowałam.
-Hej! Hailie.. spokojnie.. spokojnie.. mała.. malutka.. shhh.. musisz oddychać.. wwiem że to trudne ale spróbuj mnie naśladować..
Słuchałam jego oddechów i bicia jego serca ale to nie pomagało. Płakałam jak dziecko, było mi wstyd ale to był najmniejszy problem.
-Prosze.. nie róbcie sobie ze mnie żartów..- powiedziałam odziwo bezzająlnięcia bo starałam sie uspokoić ale nie szło mi to za dobrze.
-Hailiś.. spokojnie.. wszystko będzie dobrze..-Po dalszych próbach uspokajania mnie wciąż nie byłam spokojna.
-zostawcie mnie. -wymamrotałam
-Hailiś.. nikt cie nie zostawi, nie tu i nie teraz.-powiedział will
-Chce być sama. Chce.. zawołajcie alexa..-powiedziałam
-cóż.. Hailiś.. bardzo chętnie ale musisz poczekać.. niestety ale aleksander 3 dni temu wrócił do domu bo jego rodzice sie martwili.. i no przyleci do ciebie.. ale w późniejszym czasie.. bo on również ma szkołe.
-co..? ...Przyleciał...??
-Um.. no tak.. jesteśmy w pensylwanii..
-Co..? Nie to niemożliwe.
-Hailiś proszę...
Przyszła lekarka i wzieła mnie na dodatkowe badania dzisiaj. Powiedziała że chłopcy chcieli abym szybko wróciła do domu, więc te badania robimy dzisiaj a nie jutro.
Autorka<3
Dzień dobry!!
CZYTASZ
Rodzina Monet, inne wychowanie
Teen FictionWitam witam. jest to druga część mojej książki rodzina monet, nie wiem co tu więcej dodać bo nie mam pojęcia co będzie w książce.