3. Dziesięć przykazań ośrodka Devon

72 12 1
                                    

Twitter: olaamaras + #VILLAINSwatt
Instagram: olaa.maras

Będzie mi miło, jeśli po przeczytaniu zostawisz jakiś komentarz :)

Miłego czytania! :*

Nazajutrz, gdy wczesnym rankiem zadzwonił budzik Devilyn, dziewczyna nawet nie drgnęła. Leżała na plecach z palcami zaplecionymi na klatce piersiowej i z twarzą pozbawioną najmniejszego grymasu, wpatrywała się w sufit. Nie zmrużyła oka nawet na chwilę, w głowie mając jedynie obraz enigmatycznej postaci, która była w tym pokoju, pozbawiając jej w ten sposób prywatności i bezpieczeństwa. Devilyn przez całą noc rozmyślała jedynie nad tym, w jaki sposób nieznajomy mężczyzna się do niego dostał? Czy wszedł drzwiami, mając klucz? Czy istniało jeszcze jedno, tajemnicze przejście, o którym niewielu wiedziało? A może ów postać była jedynie wytworem jej wyobraźni i skutkiem opowiadanych o tym miejscu historii? Jedyne, czego była pewna to, że snuła domysły, które wywoływały w niej fale niepokoju i dreszcze na skórze, a słowa Mildred coraz dźwięczniej huczały jej w głowie.

W końcu odrzuciła na bok ciepłą pościel i wygramoliła się z łóżka. Za niedługo miała spotkać się z państwem Devon, dlatego nie mogła pozwolić sobie na zbyt długie wylegiwanie się, choć z pewnością należało to do jej ulubionych czynności. Zgarnąwszy niezbędne kosmetyki i czyste ubrania, ruszyła do jej prywatnej, ale zarazem skromnej łazienki przynależącej do pokoju. Gdy na zegarze wybiła punkt dziewiąta rano, opuściła swoją sypialnie, ani razu nie spoglądając na okno, które teraz zamiast zachwytu budziło w niej tylko strach.

***

Mimo początkowych obaw znalezienie gabinetu doktora Juliusa Devona okazało się znacznie prostsze, niż Devilyn zakładała. Nie była bowiem osobą, która cechowała się znakomitą orientacją w terenie, przez co nieznane miejsca często sprawiały jej kłopot. Jednak z pomocą mapki, którą minionego wieczora otrzymała od Minervy Montgomery, poszło jej na tyle sprawnie, że ostatecznie spóźniła się jedynie kwadrans.

Nieco nieśmiało i delikatnie drżącą ręką zapukała w drzwi. Po chwili zawahania, nie wiedząc czy powinna zaczekać na pozwolenie, nacisnęła na klamkę, zaglądając do środka, jakby chciała zweryfikować czy aby na pewno dobrze trafiła. Jednak widok mężczyzny z intensywnie przerażającym wyrazem twarzy, który siedział w masywnym, brązowym fotelu za tak samo masywnym biurkiem, szybko utwierdził ją, że patrzyła na nikogo innego, jak pana Devona we własnej osobie.

– Dzień dobry – zaczęła i szybko odchrząknęła, słysząc, jak źle brzmiał jej głos. – Przepraszam za spóźnienie, ale odnalezienie drogi w tym lab... – przerwała, widząc niewzruszoną minę mężczyzny, który sprawiał wrażenie kompletnie niezainteresowanego tym, co miała do powiedzenia. Ponownie odchrząknęła i nieco speszona weszła w głąb pomieszczenia. Dopiero wtedy zauważyła kobietę, stojącą pod oknem. – Nazywam się Devilyn Faraday.

– Wiem, kim jesteś – rzekł. Jego ton był tak chłodny, że Devilyn niemal poczuła to na skórze. – Usiądź – poprosił, choć w jego przypadku brzmiało to, jak rozkaz.

Posłusznie wykonała polecenie, a już po chwili zatopiła się w fotelu po drugiej stronie biurka naprzeciwko pana Devona. Przeskakiwała spojrzeniem pomiędzy mężczyzną a ścianą za nim, chcąc mu się przyjrzeć, ale jednocześnie nie chcąc wpatrywać się w niego natarczywym wzrokiem. Nie chciała, by wyczytał tę ciekawość z jej twarzy.

Mężczyzna poprawił się na krześle, wygładzając poły szarego garnituru, spod którego wystawała dopasowana kamizelka i kawałek łańcuszka ze złotego zegarka, który zawsze przy sobie nosił. Następnie zmierzył Devilyn krótko spojrzeniem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 18 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Szklany Klif: noc sądu ostatecznegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz