4. Motyle czy wrony?

7 1 0
                                    

Dzień rozpoczął się dość miło. Słońce wychylało się zza chmur, ciepłe powietrze omiatało moją twarz, ale rower nadal skrzypiał. Czułem, że moja fryzura będzie po tej przejażdżce w stanie przynajmniej złym. Ponownie pedałowałem pod górę. Do końca roku moja kondycja będzie zajebista, a przynajmniej lepsza niż w była wakacje. Gdy dojechałem w końcu pod szkołę, zobaczyłem czekającego pod szkołą Hyunjina. Machał do mnie, gdy przypinałem rower do stojaka, a to jak szczerzył się dumnie po widocznej zmianie koloru włosów wydawało się aż zabawne. Mocny, rzekłbym nawet, że neonowy czerwony na jego łepetynie zdecydowanie wyróżniał się w tłumie. Mocno kontrastował z jego mundurkiem. Ale jak przystało na tego idiote, tak łaknącego atencji wszystkich wokół, pasowały mu. Podszedłem i prychnąłem kiedy on nadal uśmiechał się szeroko.

— Tak Hwang, wyglądasz dobrze. Gratulacje, nie spaliłeś włosów i nie wylądowałeś łysy. — zaklaskałem, a on skrzywił się momentalnie jak gdyby przed chwilą zjadł plaster cytryny.

Przecież go skompletowałem, dlaczego tak się puszy? — pomyślałem.

— Żadnego cześć? Witaj ponownie mój najdroższy przyjacielu? — skrzyżował ramiona i przewrócił oczami, aby nad wyraz pokazać swoje niezadowolenie. Oczywiście wyolbrzymiał ale taka jego natura, no cóż. Człowieka ze wsi wyciągniesz, wsi z człowieka nie. Tak przynajmniej mówiła moja babcia, a dobrze Hyunjina zna, ponieważ wpadał ze mną często do niej na obiadki. Dobrze również wiedziała, że Hwang przeprowadził się do miasta zaledwie kilka lat temu, bo właśnie na wsi, na której mieszka moja babcia poznałem tego gbura. Co prawda nie jest to jakoś bardzo daleko Tokyo ale kawałek drogi to jest.

— Hej.

— Naprawdę tylko na tyle cię stać? — szarpnął mną i wziął mnie pod ramię. — Wystawiłeś mnie w zeszłym tygodniu Mino... — powiedział z udawanym smutkiem. — Dla jakiej cudownej kobiety musiałem siedzieć cały dzień w domu? Dla Yumi, a może Miyuki?

— Szkoda gadać. Też zostałem wystawiony. I nie, to nie żadna z nich, a ten nowy. Zgodził się wyjść ze mną po szkole ale po lekcjach gdzieś uciekł i nie przyszedł w umówione miejsce, a w piątek nie było go w szkole. — odpowiedziałem Hwangowi, który tylko się zaśmiał i poklepał mnie po ramieniu, które obejmował.

— Czyli nie tylko kobiety cię odrzucają ale i faceci. No nie powiem, masz ty szczęście. Ale pamiętaj, zawsze masz mnie. Ja chętnie pójdę z tobą na kawę i wstawię serduszko przy nazwie. — wybuch śmiechem. Odepchnąłem go od siebie i ruszyłem szybko w stronę wejścia do szkoły. — Czekaj!

Nie oglądałem się za siebie i wbiegłem szybko po kilku schodkach. Ten rzep na nogach oczywiście ponownie się przyplątał. Zmieniłem szybko buty, a Jinnie poznał ponownie moją dobroć, ponieważ na niego zaczekałem. Po drodze omal nie zabił się, potykając się o własne nogi.

— Matka znowu zaczęła się przymilać. — zacząłem nowy temat kiedy powoli szliśmy w stronę klasy. — Nie mam pojęcia jaki interes ma w tym ale jako mi to nie siedzi. Wiesz jaka zawsze była.

— Może chce poprawić relacje między wami? — odpowiedział łapiąc mnie za rękaw, żebym zwolnił. — Gdzie ci się tak spieszy? Krótkie nogi masz ale jaki szybki jesteś. — burknął.

— Na pewno nie chce tak nagle poprawić naszych relacji ze mną. Ma ciekawsze rzeczy do roboty. — rzuciłem wiedząc, że prędzej dinozaury ponownie zaczną stąpać po ziemii niż moi rodzice zaczną się mną interesować, jak własnym dzieckiem.

Wszedłem do sali ciągnąć za sobą przyjaciela, który niestety miał swoje miejsc po drugiej stronie sali. Co nie zmieniło faktu, że wciąż nie było lekcji, więc usadził swój tyłek na mojej ławce. Moje czy powędrowały w stronę ławki przede mną. Nowy leżał na ławce gapiąc się w ścianę. Chciałem wstać i wyjaśnić sprawę z przed paru dni, zapytać dlaczego mnie wystawił ale widząc jego wyraz twarzy momentalnie zrezygnowałem. Był widocznie przygnębiany, a jego puste spojrzenie to uwydatniało. Może później go zapytam czy coś się nie stało? Patrzyłem jeszcze tak przez chwilę. Przytakiwałem jedynie Hyunjinowi, widząc jak brunet ciągle sprawdza telefon by ponownie wlepić swoje spojrzenie w ścianę.

————
Rozmowa, której przyglądał się Ji

Ni-Sishi
Wolicie motyle czy Wrony?

KajiN
Motyle. Te białe i czarne w szczególności!

Hoshiii
Wrony, podobno symbolizują śmierć.

KajiN
Czarne motyle też symbolizują śmierć. Dlatego tak je lubię! Kiedyś będę mógł pofrunąć jak one!

Yunami_
Wątpię, że masz skrzydła.

KajiN
Może kiedyś je dostanę? Może kiedyś nauczę się latać tak jak te motyle i odlecę gdzieś daleko stąd.

HaJi
O co chodzi z tym pytaniem?

Yunami_
Daj czas artystce się wykazać. Zaraz zobaczysz. Nisishi robi piękne obrazy na skórze!

HaJi
Jest tatuażystką?

Ni-Sishi
Nie jestem ale stworzyłam to cudo:
Przesłano zdjęcie

————

— Han Jisung! — krzyknęła nauczycielka po tym jak po całej klasie rozniósł się dźwięk upadającego telefonu. — Proszę odłuż telefon na moim biurku.

On jedynie rozejrzał się po sali nerwowo i powolnie odłożył telefon na jej biurku. Pociągnął nosem i usiadł z powrotem. Działo się z nim ostatnio coś dziwnego...

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Dzisiaj krótszy ale kolejny mam zaplanowany na bardziej rozwinięty. Znajdzie się tam wiele ciekawych rzeczy

Suicide cult || MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz