2

523 41 4
                                    

Linda zaklęła pod nosem. Po tak gorącym pocałunku oczekiwała znacznie więcej. Pięć minut przewagi wydawało się niczym. Wymieniła z mężczyzną krótkie, pełne napięcia spojrzenie i bez ociągania rzuciła się do ucieczki.

Wbiegła betonowymi schodami i z trudem minęła podchmielonych turystów. Przemknęło jej przez myśl, by się przy nich zatrzymać i wezwać pomoc, ale byli w tak imprezowym klimacie, że pewnie by nie zareagowali. Musiała wydostać się stamtąd w bardziej zatłoczoną część wyspy i tam szukać ratunku. Paliwa w skuterze powinno jej wystarczyć na wjazd pod górę i zjechanie serpentynami do miasteczka. Nie zabije jej przecież na ulicy pełnej zagranicznych turystów, prawda?

Kiedy zasapana dotarła na parking, z walącym sercem doskoczyła do wynajmowanego przez nią skutera. Zerknęła w dół ścieżki. Nie minęło pięć minut, a zabójcy już nie widziała. Ręce zaczęły jej się trząść. Wyjęła z torebki telefon i bez wahania rzuciła nim w krzaki. Wierzyła, że teraz jej nie wyśledzi. Wyciągnęła kluczyk i raz jeszcze spojrzała w dół. Wtedy go dostrzegła. Stał oparty o słup tarasu i przyglądał jej się z daleka. Ostentacyjnie zerknął na zegarek.

Ścisnęła mocniej kluczyk, ale ręce tak jej się trzęsły, że zamiast wsunąć go do stacyjki upuściła na żwirową ścieżkę. Panika zaczęła narastać. Nie zdążyła obmyśleć planu, a już się sypał. Padła na kolana i nerwowo zaczęła przesypywać pył i kamienie w poszukiwaniu zguby. Nie miała światła, a jedyne jego źródło przed momentem wyrzuciła. Zaklęła ponownie, a gdy jej palce nareszcie wyczuły metalowy przedmiot uśmiechnęła się w przypływie nagłego triumfu. Włożyła kluczyk do stacyjki i spojrzała w dół. Mężczyzna spokojnie wchodził po schodach. Adrenalina skoczyła.

Pośpiesznie wcisnęła na głowę kask i odpaliła skuter, po czym wzniecając tuman kurzu, ruszyła w stronę asfaltowej drogi. Rezerwa świeciła ostrzegawczo, a przy mijaniu wzniesienia Linda odniosła wrażenie, że pojazd zaczyna się krztusić. W dół powinna zjechać ale z pustym bakiem nie zdoła dotrzeć do tętniącej życiem części wyspy. W głowie miała zupełny mętlik. Nie wiedziała co robić i dopiero zjeżdżając stromymi serpentynami po drugiej stronie zbocza wpadła na pomysł. Zatrzymała się na zakręcie i wyłączyła szybko silnik. W uszach szumiało jej z emocji, a serce waliło w piersi niczym młot udarowy. Zeszła ze skutera i położyła go obok wyraźnej ścieżki, prowadzącej do zatoki. Zrobiła kilka śladów, na wypadek gdyby je sprawdzał i odskoczyła w bok, by pobiec w przeciwnym kierunku. Schowała się za pobliskimi głazami. Kryjówka nie była idealna, ale w duchu liczyła, że wystarczy, że zabójca albo nie dostrzeże skutera i zjedzie do miasta, albo zwiedziony śladami, dotrze do zatoki. Plan musiał się udać.

Próbowała się uspokoić. Kilka głębokich oddechów, by wyciszyć szalejące tętno, aby bez przeszkód usłyszeć warkot silnika. Było cicho. Zbyt cicho. Przełknęła ślinę. Czyżby zabójca poszedł na nogach? Ostrożnie podeszła do drogi, by zerknąć czy nie widać w oddali światła. Ciemno.

A może tylko z niej żartował, żeby wyłudzić głupi pocałunek?

Myśl nie pocieszyła jej ani na chwilę. Sytuacja wydawała się cholernie możliwa, a argumenty mężczyzny nazbyt logiczne. Linda powoli skierowała się za załom, gdy sucha gałązka trzasnęła jej pod stopą. Zamarła. Wstrzymała oddech, a gdy upewniła się, że wokół wciąż panuje cisza zrobiła kilka kroków w stronę cienia. Stanęła tam gdzie wcześniej, ale czuła się znacznie gorzej. Jakby coś się zmieniło. Całą sobą zaczęła czuć jego obecność w pobliżu i gdy dotarło do niej, że mógł przecież przebiec skrótem przez górę i obserwować jej działania, było już za późno.

– Gra się skończyła, kotku – wyszeptał i zakrył dłonią jej usta. Zaczęła się wyrywać, próbowała kopać, ale im bardziej wierzgała, tym silniej ściskał palcami jej nos, uniemożliwiając złapanie tchu. – Uspokój się to pozwolę ci jeszcze pooddychać.

Taniec ze śmiercią [18+] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz