Odcinek 2. Nigdy nie ufaj swojej szefowej

605 110 12
                                    

Już wracam z publikacją! Jednak następny rozdział nie pojawi się w sobotę, tylko w niedzielę, bo będę na targach 🥰

TATE

teraźniejszość

Spóźniam się. Znowu. Nie byłoby w tym nic złego, w końcu każdemu się zdarza, gdyby nie to, że będzie to moje trzecie spóźnienie do pracy w tym tygodniu. A jest środa.

Z głośnym jękiem dociskam czoło do kierownicy i ze zbolałą miną spoglądam na godzinę, wyświetlającą się na desce rozdzielczej. Od pięciu minut powinnam już być na planie filmowym, a tkwię w tym ogromnym korku, który ani trochę nie przesuwa się do przodu. Katy zaraz zacznie do mnie wydzwaniać i wypominać mi, że przeze mnie cała produkcja się opóźnia.

No cóż, poniekąd ma rację.

Nie mija kilka minut, a mój telefon się rozdzwania. Krzywię się, widząc na wyświetlaczu imię mojej szefowej i przez moment zastanawiam się, czy powinnam odebrać. A może powiem jej, że był wypadek na drodze, a ja pomagałam kogoś reanimować? Nie, to bez sensu. Katy na pewno mi w to nie uwierzy.

– Tate! – woła, jak tylko dotykam zielonej słuchawki na ekranie. – Gdzie ty, do diabła, jesteś?!

– Stoję w korku – bąkam. – Ale obiecuję, że za dziesięć minut będę na miejscu. Mniej więcej...

Kobieta wzdycha głośno i jestem pewna, że właśnie ściska nasadę nosa, próbując się w ten sposób uspokoić. Zawsze tak robi, gdy ją denerwuję.

– Przysięgam, Coleman, że jeżeli nie pojawisz się tutaj za dziesięć minut, to...

– Tak, tak, wiem – wtrącam. – Wykopiesz mnie.

Jej słowa nie robią już na mnie wrażenia. Współpracujemy razem od trzech lat, a przez ten czas zdążyła już chyba z dwadzieścia razy zagrozić, że wyrzuci mnie z pracy. Jakoś nigdy do tego nie doszło, więc i tym razem tego nie zrobi.

To, że pracuję w jej agencji wizażu jest totalnym przypadkiem. Byłam na ostatnim roku studiów i kompletowałam swoje portfolio, które miałam zamiast rozesłać na chwilę przed zakończeniem studiów, licząc, że jak tylko je ukończę, dostanę pracę marzeń.

Pewnego wieczora grzebiąc z nudów po Internecie, natknęłam się na kurs tworzenia charakteryzacji potworów. Byłam tym tak zafascynowana, że od razu się na niego zapisałam. Miałam dużo szczęścia, bo było to ostatnie miejsce, a kurs zaczynał się już w następny weekend. Bawiłam się na nim świetnie, a jak to ja, nie potrafiłam się zamknąć, więc zaczęłam opowiadać o moich marzeniach i chwalić się pracami.

Sylvie, instruktorka, była niewiele starsza ode mnie i sama przyznała, że mam naprawdę talent. Jak się później okazało, kurs ten prowadzony był przez agencję Katy, a Sylvie szepnęła o mnie szefowej. Po ukończonym kursie, dostałam od nich propozycję pracy. Nie wahałam się ani chwili z jej przyjęciem.

Może i mam wybujałe ego, ale wiem, że Katy i tak się mnie nie pozbędzie, bo jestem naprawdę dobra w tym, co robię. Gdzie znalazłaby tak zajebistą pracownicę jak ja?

Proste, nigdzie.

– Dziesięć minut – ponownie słyszę głos Katy. – Już dziewięć. Pośpiesz się.

Rozłącza się, a ja szybko wrzucam bieg i ruszam do przodu. W końcu udaje mi się wydostać z korka, a na plan filmowy dojeżdżam bocznymi uliczkami, dzięki czemu nie pakuję się w kolejny zator.

W końcu docieram na miejsce i z ulgą zajmuję swoje stałe miejsce parkingowe. Zbieram swoje rzeczy i wypadam z samochodu, jakby się za mną paliło. Od razu kieruję się do przyczepy z napisem „make-up", a kiedy wchodzę do środka, czeka tam już na mnie zirytowana Katy.

And... Action!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz