Mroźne Blackwood Pines

4 1 0
                                    

Efekt motyla.
Mające miejsce dziś machnięcia skrzydeł małego motyla, może po kliku tygodniach doprowadzić do powstania straszliwego huraganu.
Błaha decyzja może znacząco zmienić przyszłość.
Twoje działania wpływają na to, jak rozwinie się historia.
Twoja opowieść jest tylko jedną z wielu możliwych.
Działaj ostrożnie.

01.02.2023 rok
Zaczął się pierwszy dzień ferii w śnieżnej, obsypanej przez puchowy i biały śnieg Kanadzie. Wszyscy przyjaciele przygotowywali się do paru dniowej wycieczki w góry.
Rodzeństwo Washington, Beth, Hannah i Josh wraz ze swoimi przyjaciółmi wybierają się każdego roku, w ferie do ich rodzinnego domku w górach.
Góra Blackwood. Rodzinna góra Washingtonów.
Śnieżna, lodowata, ciemna Kanada obsypana każdej srogiej zimy.
Góra znajduje się w Albercie w kanadyjskich górach skalistych. Jest tak piękna w ciągu dnia, ale w nocy wydaje się po prostu niebezpieczna, groźna i pełna tajemnic.
Na samej górze znajduje się cała posiadłość Washingtonów, która obejmuje chatkę wypoczynkową i domek dla gości, a także sanatorium Blackwood.
Góra znajduje się pod ochroną straży parku
narodowego hrabstwa Blackwood Pines.

Przyjaciele całą grupą ustalili punkt wyjazdu, aby udało im się pojechać razem w tym samym czasie.
Beth i Hannah już prawie kończyły się pakować, ale nie mogły przestać się wygłupiać.

Beth jest środkowym dzieckiem z całego rodzeństwa. Osiemnastolatka ma ciemnobrązowe oczy, krótkie ciemnobrązowe włosy i grzywkę. Wyraźnie kości policzkowe, opaloną skórę w kolorze karmelowym, promienny uśmiech i duże, ale pasujące do twarzy, różowe usta.

Hannah, jej siostra bliźniaczka. Siedemnastolatka tak jak jej siostra ma ciemnobrązowe włosy i oczy. Różnicą było brak grzywki, noszone przez młodszą siostrę czarne okulary i tatuaż na lewym ramieniu przedstawiający motyla.
Są bardzo zżyte jak na siostry. Całe ich rodzeństwo jest bardzo zżyte. Nie było u nich żadnych problemów, nigdy praktycznie się nie kłócili, co jest mało spotykane w rodzeństwie. Lubili sobie tylko żartować, dokuczać sobie nawzajem, ale nigdy ich intencje nie były prawdziwe.

-A wy dalej nie jesteście spakowane?-zapytał Josh.

Josh jest najstarszym z całego rodzeństwa. Ma krótkie brązowe włosy i zielone oczy. Jest dobrze zbudowany i dość wysoki 1.88. Ma wyraźnie zarysowane kości policzkowe i żuchwę.
Wszyscy zaraz będą i odjedziemy bez was, mówię serio-powiedział stanowczym głosem brunet, ale nie mógł ukryć swojego lekkiego uśmiechu.

-Widzę, że się uśmiechasz, brat-odpowiedziała mu Beth i wskazała palcem na jego lekki wydobywający się uśmiech.

Brunetka zaczęła się lekko śmiać pod nosem i wkładała ostatnie dwie pary poskładanych spodni do walizki.
-Wiem, że nas nie zostawicie. Bez nas ten wyjazd byłby do niczego-odpowiedziała Beth i uśmiechnęła się do swojego starszego brata.

-Sam mi pisała, że zaraz będzie-powiedziała na głos Hannah, wpatrując się w swój telefon i nie zwracając uwagi na swoje rodzeństwo.

-Teraz?-zapytał Josh, wciąż stojąc w drzwiach i opierając się o framugę.

-Tak Josh, twoja miłość zaraz tu będzie-odpowiedziała Beth i zaśmiała się pod nosem, a Hannah do niej dołączyła.

-C-co wy gadacie. Jaka moja miłość. To tylko Sam-odpowiedział z założonymi rękami brunet i lekkimi rumieńcami na twarzy.

-Josh, kogo jak kogo, ale swoich sióstr nie musisz okłamywać. My wiemy jaka jest prawda. Znamy cię jak nikt inny-odpowiedziała mu Beth i zamknęła swoją fioletową walizkę.

A teraz idź otwórz drzwi, bo to pewnie Sam-powiedziała brunetka i poprowadziła swoją walizkę do przedpokoju.
Brunet zszedł po schodach i kierował się ku drzwi wejściowych w swoim rodzinnym domu.
Chwycił za klamkę i otworzył ogromne drewniane drzwi i ujrzał Sam.

Sam, inaczej Samantha, ale nazywana tylko i wyłącznie przez Josha jako „Samcia". Sam ma jasne blond włosy, które upina w klasycznego koka z tyłu głowy. Ma zielone oczy, lekkie piegi, smukłą twarz i jasną karnację. Bardzo często maluje usta ciemnym odcieniem szminki, który pasuje do jej cery.

-Hej, Josh-powiedziała blondynka. Brunet spójrzał w jej kierunku i widział same pudełka, które trzymała jego przyjaciółka.

-Co ty tam masz, Samcia-Josh wybuchł śmiechem i widział tylko wychylającą się twarz swojej przyjaciółki z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Wchodź szybko, bo zmarzniesz. A tego nie chcemy-powiedział brunet i wziął od dziewczyny wszystkie pudełka, które blondynka trzymała w rękach, żeby mogła spokojnie wejść do domu.

-Upiekłam nam babeczki. To znaczy...tobie.
Te co lubisz. No wiesz..chciałam zrobić...taki miły gest. Są dla ciebie-powiedziała blondynka i uroczo uśmiechnęła się do swojego przyjaciela. Szybko przytuliła swojego przyjaciela stojąc z nim w przedpokoju.

-Jak się czujesz?-zapytała dziewczyna wpatrując się w bruneta.

-E-em, wszystko dobrze...ale powiedz mi.
Mogę zjeść wszystkie te babeczki czy może zostawić ci jedną?-zapytał ironicznie brunet i uśmiechnął się do blondynki.

-Jakbyś zostawił dwie, to byłoby super-powiedziała dziewczyna. Nie no. Tak naprawdę to, te inne pudełka są dla twojej mamy.
Oddaje jej wszystkie moje rzeczy do szydełkowania. Ja już tego nie robię, a wiem, że twoja mama to uwielbia-powiedziała dziewczyna i usiadła przy wyspie w kuchni.

-Aaa...no tak, coś wspominała-brunet lekko się zaśmiał pod nosem. Swoją drogą...dziewczyny już się spakowały. Tak, że pewnie inni zaraz przyjdą i będziemy się zbierać.-powiedział chłopak.
A jak ty się czujesz, w ogóle. Wszystko dobrze?-zapytał Josh i chwycił dwa kubki z górnej szafki kuchennej.
-Chcesz herbaty?-zapytał przy okazji brunet

-O, tak proszę. Na zewnątrz było strasznie zimno-odparła Sam. Nie szłam za długo, ale strasznie wieje i znowu pada śnieg wiesz?

-To początek ferii, może być jeszcze gorzej.
Tutaj to i tak jest pikuś. W Blackwood będzie gorzej-zaśmiał się brunet i postawił przed przyjaciółką kubek z ciepłą herbatą.

-Dziękuję...Ash pisała, że wszyscy zaraz będą-powiedziała blondynka biorąc łyk ciepłej herbaty.

-Wiesz...cieszę się bardzo na tej wyjazd. Wyczekuje każdego roku, na te ferie. Będziemy siedzieć przy kominku, spędzać razem cza..-Josh nie dokończył mówić i przez wejściowe drzwi wszedł Mike, Emily, Jess, Matt, Chris i Ashley.

-No kogo ja tu widzę. Dwa gołąbeczki-powiedział donośnym głosem Mike.

Zwanym jako Michael Munroe.
Mike ma typowo amerykańskie rysy twarzy, czyli kwadratowa szczęka i dosyć smukłe kości policzkowe. Ma ciemnobrązowe włosy, a oczy karmelowe. Jest określany mianem "przystojniaka", co w dużej mierze zależy nie tylko od jego twarzy lecz także od tego, że Mike jest bardzo wysportowany.

-O, już wszyscy jesteście. No w końcu-odpowiedział Josh i pokierował się w stronę swoich przyjaciół.

-Samochód był otwarty, więc już zapakowaliśmy swoje walizki-odpowiedział Chris.

Christopher, zwany przez przyjaciół, Chris.
Nosi czarne prostokątne okulary. Jest niebieskookim blondynem.
Chris i Josh są najlepszymi przyjaciółmi. Znają się od bardzo dawna. Josh często go namawia do zrobienia kroku w stronę jego związku z Ashley, ale narazie ich relacja stoi w miejscu.

-Jasne-odpowiedział brunet i pokierował się w stronę dużych drewnianych schodów.
Beth, Hannah!-krzyknął Josh. Schodźcie na dół. Jedziemy!

Until Dawn | Nowa HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz