Rozdział 32

2.4K 181 7
                                    

- Chciałabym mieszkać na Florydzie. - zaopiniowała Kat targając się w gąszczu jeżyn.

- Co? - zapytałam cynicznie, próbując pozbyć się kolców jeżyn wbitych w moją koszulkę, tak by nie zniszczyć materiału. - Wybrałaś świetny moment na dyskusję o swoich marzeniach.

Już pozbyłam się kilku niechcianych gości i ruszałam do przodu, kiedy kolejna gałązka jeżyn przyczepiła mi się do koszulki. Jęknęłam zniecierpliwiona i nieźle wkurzona. Szarpnęłam z całej siły i wyrwałam do przodu, nie zwracając już uwagi na żadne "jeżynowe pułapki". Wiedziałam, że grozi to rozdartymi ubraniami i poharataną skórą, ale te myśli odstawiłam w najdalszy zakamarek mózgu, chcąc o nich zapomnieć.

Jeżeli kolce nie chcą współpracować, karą zostanie obarczona koszulka i moje spodnie.

Ewidentnie moja skóra też. Czułam lekkie szczypanie, a więc pewnie miałam już liczne pocięcia na moich pięknych i królewskich rękach. Miałam to gdzieś, brnąc przed siebie jak czołg.

Byłam tak skupiona na myśleniu, że nie zauważyłam, iż zbliżam się do Kat.

Moja przyjaciółka klnęła i wyrywała włosy z głowy. Nie miałam jej tego za złe. Przechadzka w takich warunkach nie działa na człowieka pozytywnie.

Wciąż zamyślona i nieświadoma tego, iż zaraz spowoduję wypadek, szłam nie zważając na kłujące igły.

I wtedy wparowałam w Kat.

Rudowłosa, która właśnie stawiała wielki krok, by ominąć mrowisko, straciła równowagę i wpadła w gąszcz jeżyn przeplatanych pokrzywami.

Mi groził upadek na mrowisko, ale ostatkiem utrzymałam się w pozycji pionowej.

Wybuchnęłam śmiechem zauważając Kat leżącą w krzakach.

Nogi miała uniesione do góry i wiła się jak wąż, próbując wygodnie wstać nie narażając się na jeszcze większe szkody, które mogą spowodować wścibskie rośliny. Jej rude włosy przeuroczo kontrastowały z zielenią. Kat zaczęła piszczeć, pewnie na widok jakiegoś biednego robaczka. Zaczęła coraz mocniej się szamotać, zawijając jeszcze bardziej w cholerne krzaki.

Śmiałam się tak mocno, że aż straciłam dech w płucach. Uklękłam, nie mogąc ustać na nogach. Wstrząsały mną niemożliwe do pohamowania salwy śmiechu.

Kat patrzyła na mnie z furią i rozwścieczeniem. Zmrużyła oczy i wbijała we mnie zezłoszczony wzrok.

Zaczęła łapczywie wierzgać nogami, by zdeptać parzące pokrzywy, po czym szybko wstała i zaczęła zbliżać się w moją stronę z morderczym spojrzeniem.

Jej ręce były całe czerwone, w bąblach i zadrapaniach.

Widząc pochmurną minę Kat, mój śmiech zamarł w krtani. Zatrzymałam się w bezruchu i bacznie śledziłam Kat. Zaczęłam uciekać przed siebie, byle tylko Kat mnie nie zabiła, potykając się co dwa kroki. Nie wiedziałam czy rudowłosa mnie goni, czy nie, ponieważ nie miałam czasu, by się odwrócić. Nie było jej do śmiechu, tak jak mi, gdy wylądowała w gąszczu.

Z moja gardła wyrwał się chichot.

- I co się tak cieszysz?! - huknęła Kat z drugiego końca.

Zabawa w ganianego była najlepszą formą w towarzystwie Kat. Zawsze, gdy jedna wnerwiła drugą, zaczynałyśmy się ganiać. Gdy ja wkurzyłam Kat, miałam przerypane. Rudowłosa była brutalnym człowiekiem. Za to gdy ona mnie wnerwiła, tak naprawdę jeszcze się ze mnie nabijała. Nie byłam dobra w bójki na żarty.

Z pewnością zaśmiałabym się głośniej, gdybym nagle się nie potknęła i nie wpadła na łąkę, gdzieniegdzie obsadzoną brzózkami.

Złapałam oddech. Krótki bieg przez chwasty bardzo mnie wymęczył. Stanęłam prosto, zastanawiając się, gdzie pójść. Zdecydowałam, iż skieruję na prawo. Jak coś to Kat mnie dogoni. Sęk w tym, że sama nie wiem, gdzie mam iść. Zdam się na własne przeczucia.

Znak Anioła [ZAWIESZONE TYMCZASOWO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz