Rozdział III

7 5 5
                                    

Otworzyłam oczy, czując przyspieszone bicie serca. Ciemność pokoju była przytłaczająca, a nocna cisza zdawała się z każdą chwilą gęstnieć, przypominając o pustce, która pojawiła się w moim życiu od tamtej tragicznej chwili. Minęło już trochę czasu, odkąd Orion zniknął – odkąd ostatni raz mogłam zobaczyć jego uśmiech, poczuć ciepło jego dłoni i słyszeć jego głos. A jednak jego obraz wciąż był żywy, szczególnie w snach. Niekiedy wydawało mi się, że te sny są czymś więcej niż tylko wspomnieniem – jakby były sposobem, w jaki próbował się do mnie dostać, dotknąć mojego serca jeszcze raz.

Tamtej nocy śnił mi się po raz kolejny. Znajdowałam się na klifie, z którego widać było bezkresny błękit nieba i oceanu, a Orion stał przede mną – zdrowy, promienny, taki, jakim był przed chorobą. Jego błękitne oczy, pełne życia, śmiały się do mnie, jakby śmierć nigdy nie zabrała go z tego świata. Pragnęłam go dotknąć, wyciągnąć rękę i zatrzymać na zawsze przy sobie, ale lęk przed tym, że to tylko iluzja, paraliżował mnie.

Próbowałam do niego podejść, serce mi waliło. "Orionie..." – wyszeptałam, a on tylko uśmiechnął się delikatnie, jakby wiedział, że potrzebuję tej chwili spokoju, ciepła i obecności, która zniknęła z mojego życia tak nagle.

– Lyro... – usłyszałam jego szept, miękki i ciepły, jakby wiatr niósł jego głos z innego świata. – Tęsknię za tobą.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, niezdolne powstrzymać fali wspomnień i bólu, które przywoływał jego widok. Próbowałam zrobić krok do przodu, ale coś w środku mnie zatrzymało – strach przed tym, że jeżeli się zbliżę, to sen się rozwieje, a Orion zniknie ponownie. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, która wydawała się trwać wieczność. Potem wyciągnął rękę, zapraszając mnie gestem, bym podeszła bliżej.

Z każdym krokiem czułam coraz mocniej, jakby jego obecność naprawdę wypełniała pustkę we mnie. Ale gdy byłam już blisko, wiatr na klifie przybrał na sile, a jego twarz stała się poważna.

– Musisz przestać patrzeć wstecz, Lyro – wyszeptał, a jego błękitne oczy przysłonił cień smutku. – Musisz żyć dalej.

– Ale jak? – spytałam, czując, jak zaschło mi w gardle. – Jak mam żyć, gdy ciebie tu nie ma?

Pochylił się do mnie, jego oczy błyszczały smutkiem i troską. – Nigdy naprawdę nie odszedłem. Jestem w tobie, w każdym wspomnieniu, w każdej chwili, którą dzieliliśmy. Ale musisz pozwolić mi odejść, inaczej nigdy nie odnajdziesz spokoju.

Jego słowa były jak cios prosto w serce, choć w głębi duszy wiedziałam, że miał rację. Przez tem cały czas trzymałam się kurczowo wspomnień, każdej drobnostki, która mogła mi przypominać o Orionie. Ale ta miłość, która kiedyś mnie uskrzydlała, teraz ciągnęła mnie w dół, zamykając w miejscu pełnym bólu i strachu.

– Nie chcę cię stracić – wyszeptałam, drżąc na całym ciele.

Orion spojrzał na mnie łagodnie, uśmiechając się tak, jak tylko on potrafił. – Nigdy mnie nie stracisz, Lyro. Jestem częścią ciebie. Ale teraz musisz żyć dla siebie.

Chciałam go przytulić, poczuć jeszcze raz, choćby przez chwilę. Wyciągnęłam dłoń, niemal dotykając jego skóry, ale zanim zdołałam go dotknąć, poczułam, jak grunt pod moimi stopami zaczyna się kruszyć. Klif, na którym staliśmy, rozpadał się, a Orion zaczął znikać w mglistym świetle. Próbowałam go zatrzymać, ale nie mogłam już nic zrobić.

– Lyro, pamiętaj… – Jego głos brzmiał już jak echo. – Żyj dalej. Dla siebie.

Upadłam na kolana, a widok Oriona rozmył się w świetle i otchłani oceanu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 14 hours ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝙎𝙩𝙖𝙧𝙡𝙞𝙜𝙝𝙩, 𝙎𝙩𝙖𝙧𝙜𝙖𝙯𝙚𝙧 [𝐏𝐎𝐋𝐈𝐒𝐇!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz