Rozdział II

25 8 5
                                    

Następnego ranka obudziłam się, zanim jeszcze słońce zdążyło przebić się przez zasłony. W pokoju panowała szara, niemal przytłaczająca cisza. Z początku nie mogłam sobie przypomnieć, co mnie wyrwało z płytkiego snu, ale szybko wróciła świadomość — to była ta sama beznadziejna pustka. Usiadłam na łóżku, znowu chowając twarz w dłoniach, starając się zebrać siły, by rozpocząć kolejny bezbarwny dzień.

— Może kawa pomoże - pomyślałam, choć w głębi duszy wiedziałam, że żadna ilość kofeiny nie wypełni tej wewnętrznej pustki. Powoli wstałam i skierowałam się do kuchni. Wszystko wokół wydawało się nierzeczywiste, jakby otaczała mnie mgła, oddzielająca mnie od reszty świata.

Kiedy nalewałam wodę do czajnika, usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zamarłam. Kto mógłby przyjść tak wcześnie? Przez chwilę walczyłam z chęcią zignorowania tego dźwięku, ale coś we mnie kazało podejść. Z bijącym sercem przekręciłam klamkę.

Za drzwiami stała osoba, której się nie spodziewałam. Lea. Stała tam, wpatrując się we mnie z dziwną mieszanką smutku i troski. W jej oczach dostrzegłam coś, co przypominało mi o tym, co kiedyś czułam — nadzieję.

— Mogę wejść? - zapytała cicho.

Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc po prostu kiwnęłam głową.
Lea przeszła przez próg z cichym szelestem, a ja zamknęłam drzwi za nią, wciąż nie będąc pewna, co robić. Nie pytałam, dlaczego przyszła, choć każde włókno mojego ciała chciało to wiedzieć. Zamiast tego poszłam do kuchni, starając się zająć czymkolwiek — czajnikiem, kubkami, choć moje ręce drżały.

— Wiem, że nie jest ci łatwo, - powiedziała po chwili ciszy. Jej głos był spokojny, łagodny, jakby nie chciała mnie wystraszyć. — Ale nie musisz przez to przechodzić sama.

Te słowa wydały się jednocześnie obce i znajome, jakby ktoś po raz pierwszy od dawna przypomniał mi, że można się jeszcze na kimś oprzeć. Uśmiechnęła się lekko, co wyglądało trochę jak cicha prośba o zaufanie.

— Dlaczego przyszłaś? - spytałam, unikając jej wzroku. Wpatrywałam się w kubek, który trzymałam, jakby jego prostota mogła mi przynieść jakieś odpowiedzi.

— Bo zależy mi na tobie. - Jej odpowiedź była prosta, bez zbędnych słów, a jednak niosła w sobie coś, czego dawno nie czułam — autentyczność. — Widzę, że jest ci ciężko, ale wiem, że masz w sobie więcej siły, niż myślisz.

Nie odpowiedziałam od razu. Te słowa, choć ciepłe, wydawały mi się jak cios. Jak można mówić o sile, kiedy ledwo mogę wstać z łóżka? Kiedy dni ciągną się w nieskończoność, a każda próba zmiany wydaje się daremna?

Oparłam się o blat kuchenny, czując, jak fala emocji, które starałam się tak długo tłumić, zaczyna mnie zalewać. Byłam zmęczona. Tak strasznie zmęczona. Ale w jej obecności poczułam coś, czego dawno nie doświadczyłam — ciepło. Nie próbowała mnie pocieszać w sposób, który wydałby się pusty. Po prostu była tam, gotowa wysłuchać, gotowa być.

— Nie wiem, jak dalej żyć, - powiedziałam w końcu, a mój głos złamał się na ostatnim słowie. To było jak wyznanie, jak ciężar, który nosiłam zbyt długo, w końcu wypuszczony na zewnątrz.

— Nie musisz wiedzieć od razu, - odpowiedziała, podchodząc bliżej. —Czasami wystarczy zrobić ten pierwszy krok, a potem kolejny. Nawet jeśli nie wiesz, dokąd prowadzą.

Te słowa, tak proste, w jakiś sposób dotarły do mnie. Może faktycznie nie muszę wiedzieć wszystkiego od razu. Może wystarczy, że przeżyję ten dzień, a potem zobaczę, co przyniesie następny.

Lea usiadła na krześle przy kuchennym stole, obserwując mnie uważnie. W powietrzu unosiła się cisza, ale nie była to już ta sama, przytłaczająca cisza, która mnie otaczała od tak dawna. Była spokojniejsza, bardziej łagodna, jakby jej obecność miała moc zmiękczyć twardą skorupę, którą zdążyłam wokół siebie zbudować.

𝙎𝙩𝙖𝙧𝙡𝙞𝙜𝙝𝙩, 𝙎𝙩𝙖𝙧𝙜𝙖𝙯𝙚𝙧 [𝐏𝐎𝐋𝐈𝐒𝐇!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz