Kobieta spojrzała na mnie zalotnie, lecz kuźwa widziałem w jej oczach diabelskie iskierki.
Odwróciła się do Jose, stanęła na palcach i ucałowała go w policzek.
CO TO MA KURWA BYĆ?!
Znów odwróciła się do mnie, lecz tym razem wyszczerzyła usta w sarkastycznym uśmieszku.
Uniosłem brew.
Tak chce się zdradliwa suka bawić? Proszę bardzo!
Zmroziłem ich wzrokiem godnym Vincenta Moneta, następnie wykrzywiłem usta w drwiący wyraz.
-Kto by się spodziewał...? - spojrzałem na zegarek. 12.30 -nasz ,,drogi'' Jose Calderón się ustatkuje -jeszcze kurwa z kobietą moich marzeń, chciałem dodać, ale się powstrzymałem.
Jose się uśmiechną (szczerze) niebywałe...
-Jesteśmy już razem z 1,5 tygodnia... Najlepszy czas w moim życiu – cmokną ją w usta..
Ciesz się kurwa, ciesz, puki możesz.
-Zatem miło Cię poznać -obrzuciłem ją wścibskim spojrzeniem – Hailie Monet.
Ta lekko się speszyła, lecz nie trwało to długo, bo znów zaczęła zuchwale błądzić wzrokiem po moim ciele.
Boże.
-Pozwolisz? - spytałem Jose, po czym ująłem jej dłoń i obdarzyłem jej wierzch długim i namiętnym pocałunkiem..
Mojemu podwładnemu się to chyba nie spodobało, ale nie miał nic do gadania. W hierarchii był niżej ode mnie.
Mój wróg numer jeden wskazał nam stół, żebyśmy usiedli.
Zrobiłem to z wielką przyjemnością.
Jednak Jose, zamiast usiąść, odsuną krzesło i pomógł na nim usiąść mojemu kotkowi.
Kurwa dżentelmen się znalazł.
Prychnąłem głośno, przez co zostałem obdarzony pytającymi spojrzeniami.
Rozsiadłem się wygodniej i sięgnąłem po kieliszek.
-A więc Hailie Monet – upiłem spory łyk czerwonego wina – Perełka Monetów, słynna siostra Vincenta Moneta i córka Camdena Moneta, córka najbardziej potężnej mafii na świcie, obiecana żona bardzo wpływowemu i rządzącemu światem wspólnikowi... - zrobiłem pauzę – spotyka się z tobą.
Zbladł.
I to tak mocno, że zawsze widzialna hiszpańska opalenizna nagle... znikła.
Spojrzał na Hailie, ta tylko sukowato się uśmiechnęła i posłała całusa w moją stronę.
-Co... -zdołał wybełkotać.
Ja natomiast pstryknąłem palcami.
Do środka wbiegli moi ludzie.
Otoczyli go.
Ten zbladł jeszcze bardziej.
-Santan do kurwy... -przełkną ślinę, gdy wycelowałem w niego lufą pistoletu – nie możesz.
Uniosłem brwi.
-Doprawdy Calderón? To może powiedz co mi wolno – dopiłem wino i rzuciłem kieliszkiem w kąt. Rozbił się na kawałeczki – dotknąłeś członkinie organizacji i co najlepsze- zrobiłem pauzę- moją przyszłą żonę.
Spojrzałem na Hailie Monet.
Teraz ona zbladła.
-Na..naprawdę nie chciałem Adr..
-Panie Santan – wciąłem mu się w słowo. Niech skurwiel wie gdzie jego miejsce - zabrać go - rozkazałem.
Wywlekli go i podali środki nasenne. Nie stawiał oporu.
-No, no, Hailie Monet – podchodziłem do niej, na co ta się cofała – wpadłaś w bagno, z którego trudno będzie Ci wyjść. -przekrzywiłem głowę.
Próbowała czmychnąć, lecz za plecami napotkała ścianę.
Natychmiastowo znalazłem się przy niej i pamiętając o zasadach nietykalności, które i tak już były przeze mnie dawno złamane, oparłem się dłońmi o ścianę po dwóch stronach jej głowy.
Jej oddech przyspieszył, lekko też pisnęła na mój gwałtowny ruch.
- Nie odwszysz się mi czegoś zrobić..
Przybliżyłem usta do jej szyi uważając by jej nie dotknąć, chodź tak bardzo kusiło.
-Gdzież bym śmiał – wymruczałem – teraz pójdziesz ze mną kochanie.
__________________________
Witam moi drodzy!
Po niebywale długiej nieobecności przychodzę do was z rozdziałem!
Wiem, wiem mógł być troszeńkę nużący... ale chcę żebyście wiedzieli że ja się dopiero rozkręcam.
Był on także trochę krótszy niż zazwyczaj, lecz pamiętajcie, że wcale nie przekreśliłam długich rozdziałów... takie też będą sie pojawiały;)
Mały kawałecz na rozgrzewkę... na ponowne rosmakoanie się w tej histori ;)
Pozdrawiam was Bardzo!!!
M123456789
CZYTASZ
Rodzina Santan
FanfictionRodzina Santan jest na podstawie dzieła Weroniki Anny Marczak Rodzina Monet. Tu poruszę wątek który nie został ukazany w książce. Santanowie od lat dążą do złącznia dwóch potężnych rodzin Monet i Santan. Los im nie sprzyjał aż do teraz. W tym momenc...