- Ashley, jedziesz dzisiaj z Rayanem do mieszkania?- zapytał tato w piątkowy poranek.
- Tak, więc wrócę później. Aha, i zjemy coś na mieście więc nie czekajcie na mnie z obiadem.
- Okej, chcesz jakieś pieniądze?- zapytała mama zakładając czarne szpilki.
- Nie, mam jeszcze coś na koncie, powinno wystarczyć.
- No dobrze ale jak by ci zabrakło to pisz albo dzwoń. Zrobię przelew.
- Dzięki mamo.
- Nie ma za co, skarbie.- powiedziała otwierając drzwi frontowe. -Aha i jak coś to Michi dzisiaj zostaje w domu z Hannah.
- Okej.
- I jak wrócisz to daj mu koło osiemnastej ten syrop na kaszel.
- Okej. -powiedziałam kucając koło małego blondyna.
- Pa!- krzyknęli rodzice wsiadając do swoich samochodów. Pomachałam im a gdy odjechali wróciłam do środka. Zjadłam na szybko batona i poszłam na górę ogarnąć się do szkoły. Zdecydowałam się ubrać czarne jeansy i obcisłą szarą koszulkę. Po chwili byłam już ubrana. Usiadłam do toaletki i pomalowałam się szybko ale i starannie. Psiknęłam się perfumą, chwyciłam plecak i zbiegłam na dół. Pośpiesznie założyłam na stopy moje białe air force'y i wybiegłam z domu krzycząc do Hannah że wychodzę.Za raptem kilka minut miał być dzwonek a ja miałam czas jak zwykle na wszystko. Zamknęłam drzwi od domu i wsiadłam do mojego błyszczącego audi A4. Włączyłam silnik, radio i klimatyzację po czym zapiełam pasy. Odjechałam z podjazdu z piskiem opon. Było już bardzo późno, a ja nie chciałam się spóźnić bo pani Manson była z natury czepialską babą i znając życie by się przypierdoliła do mojego spóźnienia. Chwilę później byłam już pod szkołą. Przed dzwonkiem zdążyłam iść nawet do szafki po zeszyt, sekundę później równo z ogłuszającym dźwiękiem weszłam do klasy.
- Dzień dobry.- mruknęłam do nauczycielki.
- Dzień dobry, Ashley- odpowiedziała dziwnie wesoła. Usiadłam koło Parkera i wyciągnęłam zeszyt z plecaka.
- Chyba dzisiaj jest w dobrym humorze.
- No, oby tak dalej.- powiedział chłopak zapisując temat lekcji w zeszycie. Dzisiaj mieliśmy po raz setny geometrię. Była dla mnie łatwa i nie miałam z nią większego problemu. Bynajmniej po pięciu latach korków z matmy, powinno tak być.
- Proszę zrobić zadanie siódme, ósme, dziewiąte, dziesiąte, dwunaste i piętnaste ze strony setnej z podręcznika.-powiedziała Manson zapisując coś na tablicy.
Nagle poczułam że jednak mam problem z ułamkami.
- Ja pierdole- mruknęłam pod nosem.- Chyba miała dobry humor, przez wizję męczenia nas zadaniami.
- Umiesz coś?- zapytał z nadzieją Watts.
- Tak, tylko za dużo tego jest.
- Wiem właśnie.
- Proszę pani, mogę iść do łazienki?- powiedziałam trochę głośniej żeby usłyszała.
- Tak, pewnie.
Wyszłam z klasy i skierowałam się w stronę wyjścia. Napisałam do Parkera, żeby zabrał później z klasy moje rzeczy i wyszłam ze szkoły. Chwilę później siedziałam już w moim aucie. Ponownie wyciągnęłam telefon tylko tym razem napisałam sobie zwolnienie z matmy. Zadowolona włączyłam radio, w którym akurat leciała moja ulubiona playlista. Zaczęłam nucić pod nosem ale nagle zadzwonił telefon. Zerknęłam na wyświetlacz i zobaczyłam że to tylko Rayan.
- Halo?
- Hej, kuzynko.
- Hej.
- Dzisiaj przyjadę po ciebie do szkoły, okej?
- Nie za bardzo, dzisiaj przyjechałam moim autem.
- Aha. To wyślę ci adres i przyjedź po lekcjach.
- Dobra.- Mruknęłam.- To pa.
- Do później.
Po trzydziestu minutach wyszłam z auta i poszłam z powrotem do szkoły. Nie miałam pojęcia dlaczego wyszłam z matematyki ale nie zastanawiałam się nad tym zbytnio.
-Czemu mnie zostawiłaś?- jęknął Parker podchodząc do mnie z dwoma plecakami.
-Przepraszam, musiałam coś załatwić - skłamałam.
-No na pewno. Co tym razem?
- Nic takiego, po prostu Ray dzwonił żebym przyjechała do mieszkania po lekcjach.
-Aha-Mruknął.
-I co, jak ci poszło na tych zadaniach.
-Nijak. Wyszedłem z klasy chwilę po tobie i wróciłem po dzwonku.-powiedział na co parsknęłam śmiechem.
- Mhm. Ambitnie.
- Wiem- powiedział.
- Co teraz mamy? - zapytałam zmieniając temat.
- Hiszpański z Nancy.
- Zajebiście- mruknęłam.
Zapisaliśmy się na ten hiszpański tylko dla tego że Nancy nie dawała nam żyć, cały czas pierdoliła że to taki piękny język, i w końcu jej ulegliśmy. Najlepsze było to że po prawie roku chodzenia na te zajęcia wiedziałam tylko co to znaczy Hasta lavista.
- Możemy urządzić sobie małe wagary. Co ty na to?- przyjaciółka posłała mi błagalne spojrzenie gdy stałyśmy pod salą od hiszpańskiego. Parker nagle stwierdził że jest chory i nas zostawił.
- Nie, nie ma opcji. Moi rodzice średnio tolerują moje wagary.
- Przed chwilą ci to nie przeszkadzało.
- W sumie.
- To gdzie idziemy?
- Co powiesz na pizzę?- zapytałam.
- Ooo, tak. Dawno nie byłyśmy.
Chwilę później wyszłyśmy ze szkoły w wyśmienitych humorach.Poszłyśmy do pizzeri w pobliżu naszej szkoły, której byłyśmy stałymi klientkami.
-Cześć, dziewczyny. To co zawsze?- zapytała Olive, która pracowała tam jako kelnerka.
- Hej, tak.- potwierdziłam.
- Okej, za jakieś dziesięć piętnaście minut będzie gotowe.
- Okej, dzięki
- Opowiadaj tak w ogóle jak tam poszło na spotkaniu z przyjaciółmi twojego kuzyna.- powiedziała Nancy kiedy Olive sobie poszła.
-Zacznijmy od tego że był tam Chase.
- Chase Carter?- zapytała wytrzeszczając oczy.
- No, nasz przyjaciel.
- O kurwa, skąd się tam wziął? I czemu nic nam nie powiedział.
- Jego brat, Aaron kumpluje się z Rayanem i tak jakoś tam został. I też chciałabym wiedzieć, czemu.
- Aha, okej. A reszta?
- Ogólnie są mega sympatyczni, no może oprócz takiego Oliviera.
- Co z nim?
- Nie wiem nawet. Jakiś dziwny się wydaje. Średnio się odzywał i w ogóle.
-Może jest aspołeczny?
- W sumie.- powiedziałam ze śmiechem.
- To co, kiedy ich poznam?
- Prawdopodobnie nigdy. -uśmiechnęłam się kpiąco.
- Czemu? - zapytała z udawanym rozczarowaniem, oczywiście wiedziała że żartuję.
- Wydaje mi się że nie obracasz się w takim towarzystwie.- zaczęłam się tłumaczyć z lekko chamskim uśmiechem.
- Takim, czyli jakim?
- No wiesz, palą papierosy, mocno imprezują i tak dalej.
- No faktyyyycznie- zaśmiała się.
-Ale teraz tak całkiem serio, nie wiem czy ich poznasz, raczej tak. Było by zajebiście. Ale nie wiem. Na razie chcę się skupić na przeprowadzce.
- Czy to znaczy, że mnie porzucasz?
- Nie, oczywiście że nie. Spokojnie.
- Uff, już się przestraszyłam
- Wasza pizza.- Olive postawiła na naszym stoliku pizze i dwie cole. - Smacznego.
-Dzięki.- powiedziałyśmy jednocześnie.- I za to że otworzyłaś szybciej że względu na nas. - dodała Nancy.
- Spoko, dzień jak co dzień. Jakbyście czegoś potrzebowały to wołajcie.
- Okej.
- A Wattsowi ich przedstawisz?- zapytała nagle Nancy.
-Raczej jeszcze nie teraz.
- Aż tak bardzo są źli?
- Jeny, Nancy, nie mówiłam że są źli. Po prostu na razie mam inne rzeczy na głowie. A i tak prędzej czy później ich poznasz.
- Okej, zrozumiałam.- mruknęła nakładając na swój kawałek pizzy sos czosnkowy.- A są chociaż przystojni ci faceci?
-Nooo, są w typie każdej laski. Wysocy, dobrze zbudowani, zabawni, wiesz, standard.
- Okej, brzmi zachęcająco. Jak myślisz spodobałby mi się ktoś?- zapytała.
- Nie wiem, może Greg?
-Pokaż go.
-Jak?
- Masz jego Instagrama?
- Nie.
- A masz Raya?
- No, tak.
-To wejdź w jego znajomych i tam na sto procent będzie ten Greg.
- O, jest.- mruknęłam znajdując profil chłopaka.
- Pokaż.- Nancy wyrwała mi telefon z rąk. -Przystojny. Zakład że wyrwę go tylko z nim pisząc?
- Stara, nie możesz robić takich rzeczy przyjacielowi mojego kuzyna.- powiedziałam pewnym siebie głosem. Moja przyjaciółka miała to do siebie że lubiła wyrywać chłopaków dla zakładu. Była damską wersją typowego fuckboya. Tylko że fuckgirl brzmi jakoś dziwnie.
- Nie przesadzaj, przecież nie rozkocham go w sobie na taką skalę.
-Dobra, rób co chcesz. Ale nie złam mu serduszka.
-Dzięki,miło z twojej strony.
- Dobra, zmieńmy temat. Wiesz już kiedy będzie bal absolwentów?- zapytałam. Nancy zawsze o wszystkich wydarzeniach wiedziała pierwsza, bo była w samorządzie szkolnym i organizowała większość wydarzeń.
- Na pewno jakoś w połowie czerwca.
- Jezu, to za miesiąc.
- Noo. Ale szybko powinno zlecieć. Wiesz, mamy już maj i teraz cały czas mamy powtórki przed egzaminami i w ogóle.
- No wiem, po prostu przez tą szkołę mam zero chęci do życia.- westchnęłam. Chwilę jadłyśmy w ciszy gdy nagle podskoczyłam na krześle pod wpływem czyjegoś dotyku na moich ramionach.
- A co to za wagarowanie, kuzynko?- usłyszałam. Odwróciłam głowę i moim oczom ukazał się Rayan.
- Hiszpański.- westchnęłam.
- Rozumiem i usprawiedliwiam.- mruknął dosuwając sobie krzesło do naszego stolika.
- Chodziłeś na hiszpański?- zapytałam zdziwiona.
- No, ale tylko przez rok.
- Czemu?
- Widziałaś tą nauczycielkę? Myślałem że będzie łatwo- powiedział- a wcale nie było- mruknął po chwili na co parsknęłam śmiechem. Nancy pokręciła głową z politowaniem.Chwilę jeszcze pośmiałyśmy się z Rayana a później Nancy zawinęła się do domu. Ja z Rayem natomiast pojechaliśmy do naszego mieszkania.
- Ładnie tu.- stwierdziłam przechadzając się po pustych pomieszczeniach. Na razie mebli nie było, ponieważ mieli je tutaj wnieść nasi ojcowie w sobotę,czyli jutro. Oni byli do tego wyznaczeni bo ja i Rayan mieliśmy mieć niespodziankę po powrocie z galerii do której mielliśmy pojechać niby po jakieś ubrania i rzeczy do naszych pokoi.
- Nie specjalnie, ale jutro teoretycznie możemy się wprowadzać- zaśmiał się cicho.
-No w sumie. Stąd mam nawet bliżej do szkoły niż z mojego domu.
- Zajebiście, dzwonię do Rona- powiedział mając na myśli mojego tatę. Odkąd pamiętam byliśmy na "ty" ze swoimi rodzicami (w sensie ja z jego a on z moimi) Głównie przez to że tak było im wygodniej i jak to niedawno ujęli "jak mówicie do nas po imieniu, to nie czujemy się tak staro"
- Nie no, żartowałam- powiedziałam śmiejąc się z ekscytacji mojego kuzyna.
-Serio? To nie jest śmieszne.
- Dla mnie było- powiedziałam wzruszając ramionami. - Przez to, że się tak podniecasz od razu.
-Dobra nie ważne, jak myślisz, wjebią nam tutaj jakieś ładne meble, czy jakieś gówno?
- Myślę że ładne bo tato był wczoraj z mamą w Ikei i widziałam kilka rzeczy i były spoko.
- No oby.
- To co, będziemy tak tu sterczeć?- zapytałam kucając.
-To znaczy, ja mam randkę a reszty tutaj nie ma, jest w sumie tylko Olivier.
-Aha, mega. Z kim idziesz na tą randkę?- zapytałam dla zmiany tematu.
-Z Candy-odpowiedział po chwili na co wytrzeszczyłam oczy.
-Co? Z tą Candy, Candy Line?
-Tak, z Candy Line.
-Ooo to gratuluję.
-Dzięki, a ty co będziesz robić?
-Nie wiem, chyba napiszę do Oliviera czy chce się ze mną spotkać.
- Czemu akurat on?
- Po prostu, bez żadnego znaczenia. A poza tym,dopiero powiedziałeś, że jest tylko on.
-A, no tak, faktycznie. Dobra, to pisz sobie do niego a ja się już zwijam, pa.
-Pa- krzyknęłam za nim.
★★★
Kilkanaście minut później siedziałam w mieszkaniu Oliviera. Jak na to że mieszkał sam, miał zaskakujący porządek w mieszkaniu, w porównaniu do niego ja po pięciu minutach miałam już rozpierdol.
-Chcesz coś do picia?- zapytał brunet podchodząc do blatu.
- A co masz?
- Tu mam jakąś resztkę Coca-Coli i wody gazowanej.
- To może być cola.
Chłopak posłusznie nalał napój do szklanki i położył ją przede mną na stole.
- Co będziemy robić?- zapytałam po chwili niekomfortowej ciszy.
- Nie wiem, ty do mnie pisałaś, więc myślałem że masz jakiś pomysł.
- Nie mam.
- Możemy coś obejrzeć jak chcesz.- zaproponował po chwili.
- Co na przykład?
- No to może Fight Club?
- O czym to?- zapytałam zaciekawiona nazwą.
- Dwóch gości zakłada podziemny krąg gdzie się napierdalają. W skrócie, zajebisty film.
- Okej, może być.
- Dobra, to chodź do salonu.
Chwilę później siedziałam na wygodnej kanapie i oglądałam film. Już po dziesięciu minutach stwierdziłam że jest zajebisty.
★★★
-I co? Podobało się?- zapytał Wilson gdy film się skończył.
- Zajebisty, mam oficjalnie nowy ulubiony film.
- A jaki był stary?
- Straszny film , ale i tak zostawiam go na pierwszym miejscu eksekfo.
-Która część twoim zdaniem była najlepsza?
-Pierwsza zdecydowanie. A twoja? O ile oglądałeś.
-Też pierwsza.
-To co włączamy?
-No jasne.
Po obejrzeniu Strasznego Filmu pożegnałam się z Olivierem i pojechałam do domu. Akurat za pięć szósta byłam na miejscu. Pobiegłam do środka i podałam lek bratu. Chłopczyk niechętnie wypił syrop ale ostatecznie stwierdził że jest dobry. Następnie poszłam z bratem do salonu i oglądaliśmy jakieś tandetne bajki dla dzieci. Blondyn po kilku odcinkach już zasypiał, więc położyłam go spać.
Gdy już leżałam w łóżku pomyślałam że w sumie ten cały Olivier nie był taki zły jak myślałam że będzie.★★★★★★★
Witam, to znowu ja, nie wiem za bardzo co tutaj napisać xd. Mogę wam jedynie chyba polecić tę filmy, jeśli nie oglądaliście, to mega polecam. Aha, no i oczywiście dajcie znać jak wam się podoba ( o ile się podoba)
Pozdro dla was💪
CZYTASZ
Is that you?
Подростковая литератураSiedemnastoletnia Ashley Sheen pewnego dnia spotyka swojego dawno nie widzianego kuzyna. W celu odnowienia znajomości postanawia rozpocząć studia, na tej samej uczelni co on i przeprowadzić się z nim do mieszkania należącego do jego ojca. Po poznani...