Rozdział XXII

45 3 3
                                    

L: lucifer

A: Alastor

N: Niffty

C: Charlie

V: Veggie

H: Husk

An: Angel dust

Vo: Vox

Val: Valentino

Li: lilitch

M: Michael

Az Azrael

B: bóg

A: odsunołem się od niego. Bardzo przepraszam nie wiem co mnie dopadło i... lucifer przybliżył się do mnie i mnie do pocałował w usta... ale tak się całowaliśmy to musiał wejść Michael.

M: co wy...

A: popatrzyliśmy się na Michaela.

L: eeee jak ci to powiedzieć...

M: musze powiedzieć dla wszystkich.

L: Michael nie.

M: dlaczego?

L: proszę nie mów nikogo dobrze?

M: no okej jak chcesz nikomu nie powiem. Nie będę wam przeszkadziać.

A: Michael poszedł. I co teraz?

L: trzeba go pilnować żeby nikomu nie powiedział co robiliśmy.

A: masz rację. Wychodzimy z toalety i poszliśmy śledzić Michaela żeby nic nikomu nie powiedział i przez całe wesele pilnowaliśmy go żeby nikomu nie powiedział a mi o dziwo nic nikomu nie powiedział chyba nie powiedział.

L: myślę że nikomu nie wygada albo już wygadał.

A: to też możliwe...

Koniec wesela:

C: dziękuję tato za pomoc sprzątaniu tego.

L: chciałem pomóc to pomogłam moją córeczko a ty veggie stałaś się rodziną morningstorów.

A: przyszedłem gdzie byli Charli Veggie i lucka  zobaczyć co robicie?

L: a nic ciekawego.

A: a okej.

Kilka godzin później:

M: my niestety musimy wracać do nieba.

Az: niestety prawda.

B: dobrą dowidzenia synu.

L: pa tato...

A: Rodzina lucka poszła już do nieba.

C:  nie wiem jak ty z nimi wytrzumałeś kilka lat tato.

L: też nie wiem Charli... też nie wiem...

 kocham cię (radioapple)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz