Prolog

21 4 0
                                    

Ashley

Osiem lat wcześniej: 

Krążek leciał w moją stronę z zawrotną prędkością, nagle poczułam jak wbija się w moje udo, a zaraz potem nieznośny ból i ciemność. Kiedy otworzyłam oczy byłam już w karetce, a obok mnie był tata i brat. 

- Nic jej nie będzie? - Zapytał mocno ściskając moją dłoń.

- Zobaczymy co powiedzą lekarze, Cody - tata potarł jego ramię. 

- Co się stało? - Mruknęłam nadal nie będąc w pełni świadomą jak ja się tu znalazłam. 

- Dostałaś krążkiem od James'a w kość udową. To jedyna co udało mi się zapamiętać z gadania lekarzy - wzruszył ramionami blondyn. - Ale później go pobiłem - uśmiechnął się, a wtedy zauważyłam, że nie ma jednego zęba. 

- O tym porozmawiamy później - tata westchnął, kręcąc głową. Od chwili, gdy po raz pierwszy stanęłam na lodowisku, pełnił rolę mojego trenera. Był najlepszym tatą na świecie, lecz na lodzie przyjmował surową postawę, a my nie mogliśmy go nazywać 'tatą' tylko 'trenerem'.

- Wyjdę z tego? - Spytałam nie mogąc wyobrazić sobie możliwości skończenia ze sportem, który tak kocham. 

- Nie wiem, nie chcę ci nic obiecywać córuś - pocałował mnie w czoło. 

***

Leżałam w sali kiedy lekarz poszedł po tatę i brata, urocza pielęgniarka skończyła właśnie mocować moją nogę na jakieś dziwne urządzenia, które trzymały ją w górze. Zimne światła fluorescencyjne odbijały się od białych ścian, a zapach dezynfekcji wypełniał powietrze, sprawiając, że czułam się jeszcze bardziej przytłoczona.

- Pan nazywa się Dexter McCoy? - Zapytał siwy lekarz za drzwiami oddzielającymi korytarz i salę. 

- Tak - rodzic podniósł się z siedzenia.

- Mam złe wieści - powiedział, a ja wstrzymałam oddech. Cody spojrzał przez szybę na mnie, a następnie na tatę, który jedynie skinął głową. Chłopak przekroczył próg sali i podbiegł do mojego łóżka, po czym mocno mnie objął.

- Będzie dobrze - potarł moje plecy. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy kiedy zobaczyłam jak z twarzy taty odpływają wszystkie kolory, a jego oczy przybierają rozmiar piłeczek golfowych. 

Tata wszedł na sale, a w jego oczach również majaczyły łzy, usiadł na krześle obok łóżka, na którym siedziałam ja i Cody. 

- Kochanie - chwycił mnie z dłoń - tak mi przykro. - Pociągnął nosem.

- O co... O co chodzi? - Jąkałam się. 

- Nie wyobrażam sobie stracić tak dobrego zawodnika jak ty - westchnął i pokręcił smutno głową. - Nie wracasz na lód.

- A do kiedy? - Blondyn machał nogami. 

- Nigdy, Cody. 

Moje całe życie legło w gruzach. Tyle godzin spędzonych na lodzie, tyle lat ciężkiej pracy i poświęceń – wszystko to nagle okazało się niczym. Marzenia, które pielęgnowałam od dziecka, runęły jak zamek z piasku pod naporem nieprzewidzianego wypadku. W jednej chwili to, co kochałam najbardziej, stało się źródłem bólu i rozczarowania.

Zamknęłam oczy i wciąż widziałam te wszystkie chwile – radość z zdobywania bramek, dreszczyk emocji przed meczem, atmosferę drużynowych spotkań. A teraz? Teraz nie mogłam nawet stanąć na tafli lodu. Nigdy nie pomyślałabym, że jeden głupi wypadek mógłby tak wszystko zmienić. Strach zatarł wszystkie wspomnienia radości, a zamiast tego pozostawił mnie z uczuciem zagubienia i pustki. Nie wyobrażałam sobie, jak żyć bez tego, co przez lata było moim światem.







BLUE PUCK   [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz