rozdział 03.

267 10 6
                                    

Od ostatniej sytuacji z Isaac'iem minął tydzień.
Zdążyłam się już zaklimatyzować i pozałatwiać trochę spraw na uczelni.
Ja i Isaac dalej się unikam. Mimo to, że ma on rację to ta rozmowę będę odwlekać jak najdłużej.

Jego nowa dziewczyna Raquel okazała się być bardzo miła i komfortową osobą. Rozmawiałyśmy kilka razy ze sobą wieczorem a nawet spędziłyśmy razem cały dzień w galerii.

Chyba nie za bardzo podoba się to Isaac'owi chociaż wsumie to w ciągu tygodnia minęłam się z nim tylko pięć razy albo nawet aż pięć razy.

A dzisiejszy dzień to wielki dzień bo zaczynam studia.
Dosyć wczas się one zaczynają bo już z początku września, a zawsze zaczynały się na początku października.

Wiecie co idzie jeszcze za tym, że jest początek września? Rocznica śmierci Dylana.

Najgorszy dzień w roku. Niestety nie będę mogła go odwiedzić na cmenatrzu. Ale zrobię wszystko, żeby ten dzień był ku jego pamięci.

Właśnie z takimi myślami pochłaniałem swoje śniadanie czyli płatki z mlekiem. Wpatrywałam się w jeden punkt. Jednocześnie próbowałam jeszcze zignorować kłócącą się Kate z Nathanem.
Nie wiem czy wspomniałam. Ale są razem już od dłuższego czasu.

- Ludzie spokojnie, weź cie wyluzujecie. - usłyszałam głos Julii zbliżającej się do kuchni.

- Może jakiś seks na zgodę, a nie dramy od razu z rana. - James również przyszedł do kuchni.

- Serio James, dzięki za wsparcie. - rudowłosa wyszła z pomieszczenia kierując się na górę, a Nathan poszedł za nią.

- Oni tak często. - tym razem do kuchni weszła Scarlett.

- Pogodzą się? - dopytywała Julia zajmując miejsce obok mnie.

- Tak, wiecie są dwie opcje, albo Kate spóźni się na uczelnie bo będą się ruchać, albo nie będą się odzywać do siebie przez cały dzień i wieczorem będą się ruchać. - Scar zaczynała smażyć swoją jajecznicę.

- Widzicie czyli dobrze mówiłem, że seks jest najlepszy na zgodę. - na twarzy James'a pojawił się uśmiech.

- O co im znowu poszło? - do kuchni weszła Raquel, a za nią Isaac.

- Mówili coś o urodzinach ciotki jakiejś. - odpowiedziałam jej, ale wiecie ja nie podsłuchiwałam ich kłótni, tylko oni tak głośno krzyczeli.

- Uu, z tego powodu to się chyba jeszcze nie kułcili. - podsumowała blondynka.
A ja wstałam, odniosłam swój talerz do zmywarki i udałam się do pokoju, aby trochę się pomalować.

Nie byłam w tym specjalistką, ale coś tam potrafiłam.

Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół, założyłam buty i wyszłam w kierunku uczelni. Dzisiaj chyba jako jedyna zaczynałam o ósmej trzydzieści.
Wiecie nie przejmowałam się dojazdem, bo spacer zawsze dobrze robi.
A drogę na uczelnie nie zajmowała dużo czasu bo dziesięć minut na nogach.

Weszłam do głównego budynku, a tam udałam się pod salę, w której miałam mieć zajęcia.
Oczywiście jak to Kelly niezdara musiałam na kogoś wpaść.

- Jeju, przepraszam cię bardzo. - przeprosiłam chłopaka, w którego weszłam.

- Nic się nie stało. - od razu się uśmiechnął. Nowa tu jesteś nie? - spytał mnie.

- Takk. - lekko się uśmiechnęłam.

- Alan Woodson. - podał mi rękę.

- Miło mi Kelly Miles. - odwzajemniłam uścisk.

not stranger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz