2. Pierwsza odmowa.

3 0 0
                                    

Kiedy byłem mały byliśmy na Kanarach więcej niż raz, stąd drugie wspomnienie. Byłem wtedy pewnie w wieku od 4 do 6 lat. Oczywiście nie pamiętam dokładnie, ale emocje i obrazy mimo wyblaknięcia wyglądają podobnie.

Jak to na Kanary przystało było ciepło, lekki wiaterek który łączył się z morską bryzą. Dzięki niemu było przyjemnie nawet w środku dnia. Świeciło piękne słońce a po chmurach nie było śladu. Poszliśmy do sklepu w jakiejś miejscowości może z kilometr lub dwa od hotelu. Pamiętam rozgrzany asfalt, wyblakłą na wpół wyschniętą trawę z okazjonalnymi kwiatami. Miejscowości samej w sobie niestety nie jestem w stanie w żaden sposób opisać.

Po dotarciu do sklepu z moimi rodzicami jak na bachora przystało poszedłem od razu do sekcji ze słodyczami. Nie był to duży lokal a raczej coś w stylu sklepiku osiedlowego. Rozpoznałem ową sekcję raczej po barwnych kolorach i zawartości opakowań niż po jakichkolwiek znakach czy literach, gdyż ledwo znając polski wszystko inne było tylko bezsensownym ułożeniem liter, które nic nie znaczyły.

Zauważyłem miejsce z żelkami, które mimo lat uwielbiam, i w plątaninie żywych kolorów atakujących małolata zwróciłem uwagę na opakowanie takich których nigdy wcześniej nie widziałem. Nie pamiętam szczegółów opakowania po za tym że było w większości zielone z czerwonymi i pomarańczowymi elementami. W środku oczywiście znajdowały się żelki, ale mimo moich oczekiwań były posypane jakąś białą substancją przypominającą cukier. Domyślam się teraz, że były to tak zwane kwaśne żelki. Zachwycony znaleziskiem, które było nowością, jeżeli dla mnie to także dla mamy i taty, pobiegłem do nich trzymając paczkę.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu i rozczarowaniu a wręcz odrobinie grozy rodzice jednomyślnie rzekli coś w stylu: „Odłóż to! Wystarczy Ci na dzisiaj". Dla prawie osiemnastoletniego aktualnego mnie jest to bzdet. Jednak wtedy czułem się porzucony i zdradzony. Było to coś nie możliwego. „Jakim cudem rodzice mogli mi na coś nie pozwolić" pomyślałem jako paroletni Witek. Nie mogłem wtedy w to uwierzyć.

Dzisiaj sobie fantazjuję o podobnej skali problemów. Jednak to co miało nastąpić później w moim życiu, mimo naturalnej eskalacji zmartwień i trosk idących równo z wiekiem, było z innej galaktyki.

Kiedy Umarłem...Where stories live. Discover now