Często wyjeżdżaliśmy na wakacje nad morze, do różnych hoteli czy kompleksów wypoczynkowych. Do jednego z nich przyjechaliśmy parę razy. Były tam cztery domki, każdy z czteroma apartamentami. „Osada" znajdowała się może ze trzy kilometry od morza. Prowadziła nad nie malownicza ścieżka przez las mieszany. Im bliżej było morze tym bardziej las nabierał formę iglastą. W pewnym miejscu ścieżki było skrzyżowanie z ogromnym mrowiskiem leśnych mrówek, naukowo zwanych rudnicami. Do dziś nienawidzę tego zwierza, ponieważ gdy byłem pierwszy raz z rodzicami w tym miejscu uznałem, że jest to bardzo śmieszna kupka piasku pomieszana z patykami i postanowiłem ją rozkopać. Jako dzieciak szedłem boso więc tak też rozpocząłem swoje dzieło niszczenia gniazda. Matka gdy to zobaczyła krzyknęła żebym przestał i jak najszybciej stamtąd odszedł.
Rudnice to jedne z agresywniejszych, większych i terytorialnych mrówek w Polsce. Skurwysyny gdy czują po drganiu ziemi że idzie w ich stronę coś dużego to niczym modliszka stają na tylnych odnóżach i przygotowują się do walki. Bardzo szybko poczułem że coś chodzi mi po nogach a te stopniowo coraz bardziej bolą. W pewnym momencie przestałem kopać gniazdo, przyjrzałem się co się dzieje i zobaczyłem tysiące małych wojowników systematycznie atakujących moje stopy jednocześnie prąc w górę po mojej skórze. Spanikowałem. Zacząłem krzyczeć, płakać z przerażenia i bólu, jednocześnie zaczynając biec do mamy, w trakcie gdy te kurwy nadal mnie kąsały, nie reagując na moją rozpaczliwą próbę pozbycia się ich. Ona natomiast zaczęły mnie kąsać nawet po głowie.
W tym czasie mój ojciec, który stał obok matki, śmiał się. Uważał pewnie, będąc z Podlasia, że człowiek rodzi się z wiedzą jak rozpoznawać mrowiska a szczególnie te, których dotykać nie należy.
Moja mama pozbyła się mrówek z mojego ciała gdy ja oparty o drzewo stałem zapłakany. Po zakończeniu roboty odwróciła się do ojca, który nadal chichotał i powiedziała mu że powinien był zareagować. Ten się oburzył, że przecież nie kazał mi tego robić, i że jeżeli jest taka mądra to dlaczego sama tego nie zrobiła. Jak można się domyślić wywiązała się z tego awantura, w której matka broniąc mnie mówiła że jestem dopiero dzieckiem a ojciec wrzeszcząc na nią tłumaczył że już jestem duży i że za głupotę się płaci.
Pogryziony, świadkiem awantury, która bezpośrednio mnie dotyczyła, podszedłem do nich i płacząc zacząłem przepraszać. Ojciec widząc to pochylił się nade mną i powiedział że teraz będę już wiedział że mrowisk się nie dotyka, przy okazji podprogowo insynuując że ta wariatka, czyli moja mama, przeze mnie znowu się na niego odpaliła.
Następnego dnia gdy szliśmy nad może tą samą drogą, mijając gniazdo rudnic, zobaczyłem że te przez noc zdążyły naprawić wszelkie straty, które wyrządziłem uprzedniego dnia. Poczułem się pokonany, ale przede wszystkim było mi głupio, że przeze mnie moi rodzice znów musieli się pokłócić.
Gdy we trójkę dotarliśmy nad morze, prędko przebrałem się w kąpielówki i pobiegliśmy z tatą w stronę fal. Mój ojciec zatrzymał się przed wodą, żeby oswoić się z jej temperaturą, ja natomiast nie spodziewałem się, że będzie taka zimna i wpadłem w morską toń niczego nie świadomy. Był to mój pierwszy kontakt z otwartą wodą. Od razu niemalże wyprysnąłem z niej krzycząc, że jest zimna. Ojciec zaśmiał się, pokazał jak się namoczyć żeby oswoić ciało z temperaturą wody, tłumacząc przy okazji czym jest i jak działa hipotermia. Po wstępnym przeszkoleniu razem wróciliśmy do wody. Bawiliśmy się przez jakiś czas, po czym ojciec zawołał do mamy aby ta do nas dołączyła. Moja matka bardzo nie lubi morza i woli czas spędzony na plaży przeznaczyć na czytanie książek więc odmówiła. On za to w odpowiedzi na to powiedział mi do ucha: „I widzisz jaka ona jest?".
Tutaj wspomnienie się urywa. Trudno powiedzieć czy jest to kwestia młodego wieku, czy początków wykształcania się we mnie dysocjacji. Wiem tylko tyle, że reszta wspomnień jakie mam także często jest niekompletna lub kończy się nagle. Często się mieszają ze sobą lub nie jestem pewien z jakiego okresu są. Próbuję na bieżąco przyporządkować im mniej więcej czas w którym mogły mieć miejsce na bazie moich reakcji i reakcji rodziców. Pisząc biografię, niektóre ze wspomnień mogą wrócić, dlatego czasami mogą one zaburzać chronologię wydarzeń za co niezmiernie przepraszam. Niestety z częściowego zaniku pamięci nie da się w stu procentach wyjść a proces przypominania jest długi i chaotyczny.
YOU ARE READING
Kiedy Umarłem...
ParanormalTwór który nazywam biografią paranormalną ze względu na częściowy zanik pamięci związany ze wspomnieniami i przejściami oraz osobowościami, które będą miały ogromny wpływ na proces twórczy. Mam szczerą nadzieję że znaczna większość mojej przeszłości...