Rozdział V Nieznane 2/4

60 4 1
                                    

Następnego ranka Charles, po obudzeniu się, zauważył, że Neil nie spał tylko coś notował w małym notesie. Demon przywitał się, po czym wszedł recepcjonista. Zawołał on młodzieńca i wyszli z budynku. Blondyn rzekł do Charlesa:

– Jeśli chcesz zdążyć, to powinieneś polecieć tam.

– Nawet nie wiem, gdzie mam się znaleźć ani do kogo się zgłosić – powiedział zmęczonym głosem demon.

– Pomogę ci, lecz nie jestem pewny czy dasz radę mnie unieść oraz czy jak się spóźnisz to nie otrzymasz kary.

– Nie takie rzeczy robiłem – wyciągając ręce przed siebie. – Szczerze mówiąc, myślałem, że każdy demon ma skrzydła, lecz wolisz posiadać ogon i parę rogów.

Blondyn nie zdążył nic powiedzieć, bo kiedy złapał Charlesa za dłoń, pofrunęli pod chmury. Mężczyzna krzyknął najpierw z przerażenia, a potem z radości. Widok miasta z góry był czymś dla niego nowym i niezwykłym doświadczeniem. Dopiero teraz dowiedział się, że tym bliżej centrum kontynentu, tym wyżej. Jego szczęście się uspokoiło, gdy Charles zaczął wypytywać, gdzie lecieć. Młodzieniec nie był mniej radosny od nieznajomego, kiedy po raz drugi w życiu, mógł rozprostować skrzydła poza pałacem.

Nie minęła godzina a już byli na miejscu. Im oczom ukazał się teatr w najbardziej popularnej dzielnicy. Był on ozłacany ukazując tym swoją elegancję. Wysokie kolumny stały przy wielkich, masywnych drzwiach wejściowych. Recepcjonista zaczął iść zza budynek, dlatego Charles za nim poszedł. Z tyłu cała elegancja prysła. Pleśń i grzyb był przy wywróconych śmietnikach i śmieciach. Jedyną czystą rzeczą było wejście dla pracowników, przez które weszli do środka. Czekał tam już kierownik, pytając:

– Kogo tyś przyprowadził?

– Nowego pracownika – odpowiedział blondyn, patrząc na Charlesa swoimi pomarańczowymi oczyma.

– A jak się zwie?

– Jestem Charles – rzekł demon.

– Ma pracować taki słodziak bez rogów?

– A w czym problem? – dopytywał Harry. – Przecież to i tak tania siła robocza.

– To jest pewne, lecz wolałbym, zaproponować inną umowę – jak to powiedział, zauważył, że nikt nie dopytuje, więc dodał. – Lubię młode demony przez ich temperament. Stare mające po kilkadziesiąt albo kilkaset lat, są nudne. Na szczęście istnieją młode duszyczki w Piekle, dlatego mam propozycję, abyś nie sprzątał tylko ze mną rozmawiał i zabawiał. Niestety wyższej pensji tobie nie dam Charlesie, ale jestem pewien, że te młode ręce nie marzą o pracy dla plebsu. Dlatego możesz wybrać opcje pierwszą lub drugą – złapał Charlesa za dłonie i czekał za odpowiedzią, którą myślał, że zna.

– Wolałbym pracę plebsu niż zabawki – rzekł młodzieniec bez żadnego zawahania.

Kierownikowi nie było do śmiechu. Kazał młodzieńcowi wziąć mopa i wiadro z wodą, aby pomył scenę. Blondyn szepnął do ucha Charlesa:

– To nie jest praca, w której można się śpieszyć. Bądź wolniejszy niż ślimak.

Demon się zaskoczył, ale udał się za kierownikiem, który prowadził go do celu.

Charles wszedł na scenę i spojrzał na widownie. Setki a może tysiące czerwonych siedzeń było skierowanych ku niemu. Zaczął czyścić scenę, ale zastanawiał się, jak wielką presję mają aktorzy podczas swojej pracy. Rozmyślał tak długo, że nawet nie zauważył, kiedy skończył perfekcyjnie, swoją pracę. Kierownik podszedł do demona, którego pochwalił i dał mu drobniaki. Znowu kazał mu coś robić, a on to wykonywał między czasie rozmyślając po czym otrzymywał trochę pieniędzy. Powtarzał się ten proces kilka razy. Charles minął, międzyczasie, paru pracowników, sprzątaczy, aktorów, klakierów, suflerów i wielu więcej. Demon pomyślał, że zza kulisami dzieje się mnóstwo bardziej i mniej interesujących rzeczy. Dziwny kierownik, marudzący aktorzy, gwiżdżący sprzątacz oraz pozostałe, zapracowane demony. Życie w tym teatrze było podobne do tego w pałacu, ale było inaczej. Widzowie kupowali bilety, oglądali przedstawienia, brudzili i wychodzili, mało, kiedy wracając. Było tylko kilku trwałych znawców teatru, lecz ich osobiście nie poznał, a gdy chciał się czegoś więcej dowiedzieć o pracy w tym miejscu, kierownik od razu odciągał go od rozmowy. Kazał mu wracać do pracy albo zagadywał. Tak minął pierwszy dzień. Demon miał 0,1 złotej monety, co było dziwne tylko po jednym dni pracy. Harry czekał za Charlesem już pod drzwiami do teatru. Kiedy demon zapytał blondyna, dlaczego tu jest, powiedział on, że chciał zrobić coś miłego. Poprosił Charlesa, aby chwilę poczekał, aby wejść do środka. Udał się do kierownika i powiedział:

– Czego chcesz od Charlesa?

– A nic, mój stary przyjacielu – odpowiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. – Dlaczego się o to pytasz?

– Bo nie zamierzam po raz kolejny stracić klienta z twojej winy!

– Wybacz, że młode dusze są wspaniałe. Lubię z nimi spędzać czas.

– A potem zabijać!

– Mówi się trudno i idzie się dalej. W sumie, mam pomysł, który skończy tą kłótnię.

– To mów, a nie buduj napięcie.

– Zabawmy się. Może zakładzik o dzieciaka?

– Brzmi kusząco – rzekł zaciekawiony Harry.

– Choć wygląda na takiego, który nic nie czuje, to może nasz zakład będzie polegać na pocałunku z nim.

– Za łatwe.

– To może być mnóstwo pocałunków w łóżku a wygrany otrzyma sześć złotych monet.

– Zróbmy siedem i się zgadzam.

– Dobrze.

Blondyn wyszedł do Charlesa i zaproponował spacer, ale on od razu rzekł, że musi wracać. Kolejne próby zrobienia czegokolwiek poszły na marne, dlatego wrócili do motelu. Harry zaczął myśleć co zrobić, aby wygrać zakład, lecz olśniło go, że Charles chodzi w tych samych ubraniach. Zapukał do drzwi jego pokoju i zapytał czy nie chciałby innych ubrań. Czerwonowłosy po dłuższym zastanowieniu zgodził się, poszli do kawalerki recepcjonisty. Nie była zbyt duża, ale przytulna jak na te warunki, przeciekającego dachu z niską wypłatą. Przy wejściu była szafa, trochę dalej kanapa i telewizor, pod nim zdjęcia dzieci, a przy oknie kuchnia, obok której była łazienka. Charles usiadł, a Harry szukał jak najmniejszych ubrań i ku jego zdziwieniu znalazł stare spodenki i dwie koszulki z logami zespołów rockowych. Czerwonowłosy ubrał je. Były trochę za duże, ale był w tym jakiś urok. Gdy pierwszy raz wszedł do tego motelu, był ubrany w elegancki, pobrudzony, trochę obcisły strój, a teraz czuł wielką swobodę, pomimo że jego skrzydła są ukryte pod koszulką. Blondyn zaproponował, aby Charles wyprał swoje ubrania a przez ten czas chodziłby w jego. Spodobał mu się ten pomysł, lecz natychmiast przypomniał sobie, że musi zapłacić za pobyt tutaj. Wyjął pieniądze i chciał je dać, ale Harry powiedział:

– Zatrzymaj je, jeśli pomożesz mi wygrać zakład.

– Jaki? – zaciekawił się demon.

– Zabrzmię jak zwykły idiota, ale założyłem się z twoim kierownikiem, kto szybciej ciebie wciągnie do łóżka.

– O boże... – złapał się za głowę z zażenowania.

– Wiem, jak to brzmi, ale jeślibym to wygrał to on dałby ci więcej luzu, dostałbyś mniejszą połowę zakładu i mógłbyś wrócić do domu.

– Dobrze, to co mam zrobić?

– Dasz mi jutro buziaka w policzek, a potem ja wszystko załatwię.

– Egh... Rozumiem. Może odbiegnę od tematu. Wiesz, czy mogę kupić w tym mieście krew?

– Da się, ale nie wiem, czy warto.

– Dlaczego?

– Bo jest dwa razy droższa od mięsa.

– Nie jest to ważne, bo i tak ja nie jadam takich rzeczy zbyt często.

– Kupię ci, kiedy będziesz w pracy.

– Dziękuję – uśmiechnął się po czym wrócił do swojego pokoju.

Wampirzy SługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz