Rozdział 2

5 0 0
                                    

Budzik, jak co dzień, zadzwonił o szóstej trzydzieści, brutalnie wyrywając mnie z głębokiego snu. Przez chwilę próbowałam odnaleźć się w rzeczywistości, ale ciężko sięgnęłam po telefon, żeby wyłączyć ten irytujący dźwięk. Po chwili namysłu w końcu wstałam i usiadłam na łóżku, jeszcze z zamkniętymi oczami, przeciągając się, żeby rozbudzić ciało po nocy. Ziewając, powoli wygramoliłam się spod kołdry i skierowałam kroki do łazienki.

W łazience zaczęłam od porannej toalety, a potem przemyłam twarz chłodną wodą z kranu, która była w stanie mnie skutecznie rozbudzić. Robiłam to, żeby zmniejszyć oznaki porannego zmęczenia. Następnie, wciąż jeszcze zaspana, usiadłam przy toaletce. Wzięłam głęboki oddech, zebrałam myśli i powoli przystąpiłam do mojej codziennej pielęgnacji. Nałożyłam tonik, serum, lekki krem nawilżający i na koniec bazę. Potem zaczęłam nakładać lekki makijaż – korektor pod oczy, żeby ukryć cienie po nie do końca przespanej nocy, mokry bronzer, który nadawał twarzy odrobiny koloru, a potem mokry róż na policzki, żeby dodać im blasku. Następnie delikatną warstwę pudru, żeby zmatowić skórę. Na końcu nałożyłam tusz do rzęs, który sprawił, że spojrzenie stało się bardziej wyraziste. Przeciągnęłam jeszcze pędzelkiem z rozświetlaczem po nosie i w kącikach oczu. To był mój codzienny makijaż. Dość lekki, ale pozwalał mi poczuć się pewniej i bardziej "na miejscu".

Kiedy skończyłam, spojrzałam na zegar i zauważyłam, że mam jeszcze dobre pół godziny, zanim będę musiała wychodzić z domu. Czasem miałam wrażenie, że ta chwila rano, kiedy jestem już gotowa, dodawała mi ciszy, spokoju, bo nie musiałam się jeszcze nigdzie spieszyć i dlatego to mój ulubiony moment dnia. Rozejrzałam się po pokoju i podeszłam do szafy, aby wybrać dzisiejszy strój. Pogoda była zapowiadana jako deszczowa i chłodna, co było dość nietypowe jak na czerwiec. Czerwcowe deszcze miały swój klimat, ale tym razem temperatura miała wynosić około 23 stopni, co stawiało mnie przed wyborem odpowiedniego ubrania.

Zdecydowałam się na czarne baggy jeansy, ponieważ były wygodne, ale też stylowe, a poza tym pasowały niemal do wszystkiego. Wyciągnęłam też beżową bluzę z delikatnymi czarnymi wzorami, która dodawała mi poczucia ciepła i komfortu. Uwielbiałam ten jej ciepły odcień beżu, który dobrze komponował się z ciemnymi dżinsami. Założyłam ją na siebie i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Czułam się gotowa na nowy dzień.

Wyszłam ze swojego pokoju i zeszłam schodami na dół, tym razem starając się iść spokojnie, a nie tak chaotycznie jak ostatnim razem, gdy prawie zaliczyłam solidny upadek. Weszłam do salonu i od razu skierowałam się w stronę kanapy, na której z przyjemnością się rozsiadłam, ciesząc się chwilą spokoju. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać social media, skacząc między zdjęciami znajomych, memami i krótkimi filmikami. Miałam jeszcze chwilę do wyjścia, więc pozwoliłam sobie odpłynąć myślami, relaksując się.

Minęło może z jakieś dwadzieścia minut, kiedy na ekranie telefonu pojawił się numer Arweny. Zdziwiłam się, bo zazwyczaj to ja musiałam przypominać jej o godzinie wyjścia, a nie odwrotnie. Ostatnio był wyjątek, bo zaspałam troszkę, ale jej zdarza się to częściej. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że zostało mi jeszcze z dziesięć minut. Odebrałam z lekką irytacją, zastanawiając się, dlaczego dzwoni tak wcześnie.

— Pali ci się w dupie czy co? — zapytałam, wbijając wzrok w sufit. — Mamy jeszcze czas.

Po drugiej stronie usłyszałam pełne oburzenia westchnienie Arweny.

— Nie miej pretensji do mnie, tylko do Cass'a — odparła, a w jej głosie wyczułam nutkę irytacji. — Zadzwonił do mnie dosłownie dwadzieścia sekund temu i stwierdził, że mamy po niego przyjechać, bo coś tam coś tam się stało z jego autem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 17 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz