Gdy odebrałam telefon zauważyłam, że dzwonił do mnie Yoon.
- Hej, co tam Yooni ?- zaczęłam.
- So-Rin - zamiast Yoon'a po drugiej stronie usłyszałam głos jego przyjaciela, spojrzałam zmieszana na przyjaciółki, one na mnie też.
- Se-Won ? - upewniłam się.
- Tak... słuchaj, zanim coś ci powiem lepiej siądź , weź dwa głębokie wdechy- polecił.
- Ale o co chodzi ? - zadałam kolejne pytanie.
- So-Rin - chłopak wznowił rozmowę zwracając się do mnie dość poważnym tonem - Yoon miał wypadek... nie przeżył - powiedział, słyszałam jak głos mu się łamał.
Na początku nic z tego nie mogło do mnie dotrzeć.
Ale to jedno zdanie wystarczyło aby mój świat się zawalił.
- Co?- powiedziałam.
- Przykro mi, teraz siedzę w szpitalu... w zasadzie to w kostnicy w szpitalu, prosili żeby ktoś zidentyfikował zwłoki- dodał.
- Zaraz tam będę - powiedziałam szybko.
- So-Rin, lepiej zostań w domu, nie jedź nigdzie sama - zaznaczył.
- Nie ma opcji! - warknąłem - Wyślij mi na SMS adres i koniec - po czym się rozłączyłam.
Gdy odłożyłam telefon dotarł do mnie sens zaistniałej sytuacji. Mimowolnie się rozpłakałam, ale to i tak było mało powiedziane. Dostałam jakiegoś ataku histerii. Ręce zaczęły mi się trząść, nie mogłam się uspokoić.
- So-Rin?- odezwała się Arin.
- Ej co się stało ?- spojrzała na mnie Jenny.
Pewnie były w jeszcze większym szoku niż ja.
- Yoon... on nie żyje - wydusiłam z siebie jeszcze bardziej płacząc .
Obydwie spojrzały na siebie z wytrzeszczonymi oczami, po czym się do mnie przytuliły.
- Ej no, już spokojnie - próbowała mnie pocieszyć Jenny.
Ja ostrożnie wstałam i chwyciłam kluczyki od swojego auta - BMW M4 GT3.
- Jadę do szpitala, Se-Won jest w kostnicy... przy Yoonie - wypowiadając imię swojego chłopaka ponownie wybuchłam płaczem.
- O nie nie nie nie - z kanapy poderwała się Arin zabierając mi kluczyki - Nie pojedziesz w takim stanie - zarządziła.
- Arin - zwróciłam się do przyjaciółki tępo patrząc się w jej oczy - Ja już nic nie czuje - po czym wzięłam z powrotem kluczyki i kierowałam się do garażu.
Starałam się jechać w miarę spokojnie, ostatecznie skończyło się na jeździe 120-130 km/h. Jak na mnie to i tak nie najgorzej bo zazwyczaj jeżdżę 150-180 km/h.
Będąc już na parkingu szpitala szybko wyszłam z auta zakluczając je i pobiegłam do recepcji .
- Dobry Wieczór, którędy do kostnicy ?- zapytałam szybko zdyszana.
- Windą na poziom -2 - odrzekła pielęgniarka.
- Dziękuję - rzuciłam pędząc do windy.
Miałam wrażenie że ta winda jechała po prostu wieki, tak bardzo się niecierpliwiłam.
Będąc już na miejscu zaczęłam się rozglądać za
Se-won'em, którego szybko znalazłam. Siedział na podłodze z podkulonymi nogami, na których miał oparte ręce i głowę.
- Se-won - zaczęłam.
Gdy przyjaciel Yoon'a podniósł głowę zauważyłam jak wiele łez musiał wypłakać .
- Hej - powiedział wyprany z emocji.
- Gdzie Yoon?- zaczęłam.
- Chodź - wstał, po czym podeszliśmy do recepcji bezpośrednio przy drzwiach do zapewne samej kostnicy.
- Do Hwang Yoon-Jin'a - zaczął Sewon - To jego dziewczyna - dodał wskazując głową na mnie.
Recepcjonistka pokiwała głową, po czym poszła z nami do pomieszczenia obok. Aha czyli to pielęgniarka. Dobrze wiedzieć.
Wchodząc do sali gdzie leżały zwłoki mojego Yoon'a nie byłam gotowa na to co zobaczę.
Zauważyłam ciało leżące na jakimś stole, przykryte do pasa białym prześcieradłem.
Podeszłam bliżej, tylko po to aby zobaczyć białą twarz mojego chłopaka. Miał liczne zadrapania, zauważyłam, że z lewej części głowy musiała parę godzin temu lać się mu krew.
- Yooni - ponownie wybuchałam płaczem łapiąc go za jego zimną... i martwą rękę.
Szlochałam niemiłosiernie.
- So-Rin, chodźmy może już - zaczął Sewon próbując mnie odciągnąć od Hwanga.
- Nie, zostaw mnie, nie zabieraj mi Yoon'a - ponownie zaczęłam ryczeć, tym razem wstałam i przytuliłam się od leżącego chłopaka.
- Yooni, czemu ?- zaczęłam- Proszę nie zostawiaj mnie do cholery - wybuchałam jeszcze większym płaczem.
Przy martwym już Yoonie spędziłam jakąś półtorej godziny. Dopiero za namową pielęgniarki wyszłam z sali. A raczej Sewon mnie wyprowadził, bo nie potrafiłam ustać na nogach.
Siadałam na krześle w poczekalni już trochę łagodniej płacząc.
- Chcesz wody ?- zapytał mnie Park Sewon.
- Chce Yoon'a, żywego - odrzekłam wyprana z jakichkolwiek emocji.
Tego wieczoru nie wróciłam do domu, spędziłam go jeżdżąc po Seulu, przesiadując na wzgórzu poza miastem. Miałam też dwa podejścia aby kupić bilet lotniczy w cholerę daleko, ale ostatecznie zrezygnowałam bo niczego z sobą nie miałam.
Do domu wróciłam o 6 rano.
Weszłam do domu wyglądając jak trup, miałam mocno podkrążone oczy, zaczerwienione gałki oczne
i smutny wyraz twarzy.
- Gdzie ty byłaś ?- zapytała troskliwie Arin przytulając się do mnie.
- Martwiłyśmy się o ciebie - dodała Jenny- Nie odbierałaś telefonu.
- Pewnie się rozładował - rzuciłam obojętnie, po czym poszłam położyć się na kanapie w salonie, przy okazji rzucając telefonem w kąt, później go naładuję.
- Pierodole to, nie idę do szkoły - powiedziałam przymykając oczy.
- Lepiej odpocznij - powiedziała Jenny.
- So-Rin... martwimy się o ciebie - powiedziała Arin siadając obok mnie.
- Nie dam rady, nie mam już Yoon'a - znowu zaczęłam płakać.
- O nie nie nie nie - zaczęła Jenny- Nie płacz mi tu kochana, i tak już pewnie oczka Cię szczypią, zaraz ci jakieś leki uspokajające przyniosę - powiedziała Park.
- Przejdziemy przez to razem - przytuliła się do mnie Lee, a zaraz Jenny.
- Kocham was - lekko się uśmiechnęłam.Cały dzień przeleżałam w salonie oglądając filmy albo śpiąc. Nie miałam ochoty na nic.
YOU ARE READING
Without you
RomanceNic już nie jest takie jak kiedyś. Bez niego nic nie będzie takie jak kiedyś. Kim So-Rin po stracie swojego chłopaka staje się mroczną, wredną i pewną siebie dziewczyną, której nikt i nic nie podskoczy. Ale czy na aby napewno ?