7. Liczę na to, że więcej nie zaśniesz w kaplicy.

58 10 0
                                    

Zwierzyna

Często do zmylenia drapieżnika, ofiara wykorzystuje kamuflaż. Potrafi na przykład zmienić kolor i dostosować się do otoczenia, aby stać się niewidoczna.

***

Pozostałą część nocy, która została mi po tym, jak byłam ścigana po lesie, niczym zwierzyna na odstrzał, spędziłam przewracając się z boku na bok. Gdy już udało mi się zasnąć, za chwilę wybudzałam się z palpitacjami serca. Wszystkie mary, jakie wyobraziłam sobie minionej nocy w lesie, odwiedziły mnie w koszmarach. Ostatnią godzinę przed wschodem słońca spędziłam leżąc z szeroko otwartymi oczyma, byle tylko nie musieć do nich wracać.

Mój względny spokój przerywa walenie do drzwi. No jasne, kurwa. Pan i władca tej zapadłej wsi znów wymyślił sposób na to, by mnie poniżyć.

- Co tym razem? Każesz mi opróżniać szambo, czy będziesz mnie ganiał z siekierą po lesie? – rzucam.

A niech sobie wywarzy drzwi. W nosie to mam. I tak dostanie to, czego chce, więc przynajmniej trochę mu w tym poprzeszkadzam.

- To ja, Adi. Otwórz.

Z drugiej strony drzwi słyszę Darię. Podrywam się z łóżka i biegnę jej otworzyć.

- Cześć, Daria.

- Jakie szambo? – pyta.

Ma na twarzy wymalowaną mieszankę odrazy i ciekawości.

- Coś musiało mi się śnić – kłamię.

- A ty jeszcze niegotowa?

Unoszę brew.

- Na co, niby?

- No, na poranną medytację. Zaczynamy za dziesięć minut.

- Mówiłam ci już, że nie będę uczestniczyła w żadnych sekciarskich rytuałach.

- A ja mówiłam ci, że nie masz nic do gadania, więc szykuj się.

Łapie się pod boki i wydyma usta. Mierzymy się spojrzeniami jak dwie ósmoklasistki startujące do tego samego chłopaka. Nie odpuszczę, choćby oczy miały mi wyschnąć na wiór.

Daria poddaje się pierwsza i przez chwilę świętuję w duchu to zwycięstwo, ale zaraz mówi coś, przez co rzednie mi mina.

- On kazał mi cię przyprowadzić, Adi. Jak nie przyjdziesz, to mnie ukarze.

Ty paskudny, przebrzydły draniu. Nie wystarczy ci moje cierpienie, musisz gnębić jeszcze jedyną osobę, którą tu polubiłam.

Mogę przysiąc, że z moich oczu trzaskają teraz złowieszcze płomienie. Ciekawe, czy ogień w ogóle trawi takie piekielne bestie, jak on.

- Pospiesz się, proszę – nalega Daria.

No świetnie. Będę częścią jakiejś pokręconej sekty. Ciekawe, czy pod koniec wszyscy popełnimy zbiorowe samobójstwo.

Wymyślając w głowie wszystkie sposoby, na jakie chciałabym zabić Adama, ogarniam twarz i włosy. Daria zakazuje mi zrobienia makijażu, więc tylko upinam włosy w ulizanego koka. To samo tyczy się stroju. Przyniosła mi swoją sukienkę i nalega, abym ją włożyła. Po kolejnym pojedynku na spojrzenia, obie opuszczamy moją chatę ubrane w worki po ziemniakach. Na szczęście mogłam mój przewiązać paskiem, przez co odzyskałam choć trochę talii.

- Nie przesadzaj, nie jest tak źle – mówi, gdy z odrazą patrzę w dół na moje ubranie. – Może i nie wygląda to jak z salonu mody, ale za to materiały są naturalne. To czysty len i bawełna. Poza tym, chyba lepiej ubrudzić to, niż twoje ubrania, co nie?

Osada [+18] [Dark Romance]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz